Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie mieli kim straszyć

zab
Piłkarze Skawy Wadowice nie mają zbyt wielu powodów do radości. Ciągle nie mogą wydostać się ze strefy spadkowej wojewódzkiej ligi juniorów. Po porażce na własnym boisku 1-2 (1-0) podopieczni Mariana Pamuły wyprzedzają w tabeli tylko MOSiR Unia Oświęcim. Od dziesiątej Unii Tarnów dzieli ich jednak tylko pięć punktów.

Skawa Wadowice nie wykonała planu, przegrywając u siebie dwa mecze z rzędu w wojewódzkiej lidze juniorów

   Z jednej strony nie jest to przepaść, ale jak odrobić tak niewielką stratę, skoro nie udaje się wykorzystać dwóch spotkań z rzędu przed własną publicznością. - Zakładaliśmy w nich zdobycie przynajmniej trzech "oczek". Niestety, nie udało nam się nawet wygrać z Unią Oświęcim, znajdującą się na dnie tabeli. Że też najlepsze spotkanie trafiło jej się właśnie przeciwko nam. Gdybyśmy pokonali oświęcimian, mielibyśmy dzisiaj osiem punktów, tracąc zaledwie dwa punkty do tarnowian. To są już jednak rozważania czysto teoretyczne. Przecież meczu z Cracovią też nie musieliśmy przegrać - mówi wadowicki szkoleniowiec.
   Wadowiczanie nie mogli sobie wymarzyć lepszego początku. Przecież wykorzystując karnego w ostatniej minucie pierwszej odsłony posłali gości do szatni z bramką. - Nie wiem, czym to jest powodowane, że po przerwie chłopcy dają się zepchnąć do desperackiej obrony - zastanawia się szkoleniowiec. - Przecież wygrywając na Wawelu Kraków 1-0, udowodnili, że potrafią dobrze grać w destrukcji. Czasem o niepowodzeniu decyduje indywidualny błąd. Z drużynami krakowskimi jest o niego szczególnie łatwo, bowiem preferują one techniczny futbol - zauważa Marian Pamuła.
   Siedem minut po przerwie wadowiczanie dali sobie strzelić wyrównującego gola. - Jednak minutę potem mogliśmy__znowu "zdołować" rywali. Byłem przekonany, że Sebastianowi Pająkowi uda się wygrać pojedynek z bramkarzem. Do tej pory nie zawodził, strzelając w każdym meczu swoją bramkę. Kiedy w jego przypadku coś się zacięło, nie mieliśmy już kim straszyć rywali. Jurczyk w ataku zagrał z konieczności, bowiem Zachura po meczu z Unią ma zerwany mięsień. Przynajmniej na połowę przydałby nam się Bartek Praciak, który - z tego co wiem - jest w gazie. Jednak sytuacja kadrowa w "jedynce" też jest trudna, a przecież IV liga musi mieć priorytet. Może jesteśmy drużyną wyjazdów, więc będziemy się starać powalczyć na Krakusie Nowa Huta - kończy Marian Pamuła.
    - Przestrzegałem chłopców, że drużyny niżej sklasyfikowane w tabeli nie muszą być dostarczycielami punktów - mówi trener Cracovii Leszek Gargula. - Moje przypuszczenia się potwierdziły. W pierwszej części chłopcy grali niefrasobliwie w tyłach. Wadowiccy napastnicy wychodzili zza pleców moich obrońców. Potem chłopcy się dziwią, że przeciwko nim są dyktowane rzuty karne. Chociaż do końca nie wiem, czy był on przyznany Skawie za zagranie ręką czy faul - dodaje Leszek Gargula.
(zab)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski