Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie muszę się ścigać z gwiazdami

Rozmawiał Paweł Gzyl
Krzysztof „Kielich” Kieliszkiewicz uczył się od najlepszych
Krzysztof „Kielich” Kieliszkiewicz uczył się od najlepszych Fot. Paweł Bąbała
Rozmowa z „Kielichem”, basistą Lady Pank o jego solowej płycie „Drapacze chmur”

– Nie sądzisz, że Twój pseudonim jest trochę... mało komercyjny?

– Cóż – po imieniu mówi do mnie tylko mama. (śmiech) W branży wszyscy znają mnie jako Kielicha. Pamiętam dwadzieścia lat temu, kiedy przyszedłem na jedno z pierwszych spotkań z Lady Pank, ówczesna dziewczyna Janka zapytała: „Słuchaj, on jest Kielich, bo tyle pije?”. I pewnie wszyscy tak się zastanawiają, kiedy pierwszy raz słyszą ten pseudonim. Ale uspokajam – to tylko od nazwiska Kieliszkiewicz.

– Zadebiutowałeś autorską płytą trzy lata temu po dwudziestu latach grania z Lady Pank. Warto było?

– Na pewno. Zarejestrowałem ku pamięci potomnych dziesięć fajnych utworów. Zaprosiłem do zaśpiewania w nich kilka znanych postaci ze świata polskiego popu i rocka. Poczułem się tym naprawdę wyróżniony.

– Ze względu na tak duży udział gości płyta zamieniła się w projekt typowo studyjny. Nie udało się zagrać żadnego koncertu z tym materiałem?

– Miałem ogromną chęć pokazać te piosenki na żywo. Niestety – nie było szans zebrać wszystkich tych artystów, chociaż pojawiły się nawet bardzo ciekawe propozycje, jak choćby występ w radiowej „Trójce”.

– To dlatego na nowej płycie ograniczyłeś skład towarzyszących Ci muzyków do minimum?

– Nie chciałem powielać pomysłu z debiutu. Raz już coś takiego zrobiłem – i wyciągnąłem z tego wnioski. Dlatego nowa płyta jest bardziej naturalna. Wszystko, co się na niej znalazło, wyszło z mojego domowego studia. To kalka tego, co dzieje się w nim, kiedy biorę gitarę do ręki.

– Taka niemal samodzielna praca dała Ci dużo satysfakcji?

– Rzeczywiście dużo zagrałem na tej płycie. Do tego nie miałem producenta, jakim był Radek Luka przy poprzedniej, tylko zaangażowałem realizatora, Rafała Smolenia. No i łatwiej mi tym razem wszystko było ogarnąć. Dzięki temu miałem większy spokój w sobie.

– Ciekawie objawiasz się na tym albumie jako wokalista. Trudno Ci się było tak rozśpiewać?

– Nie było to łatwe. Przemogłem się przy pierwszej płycie. Ale teraz śpiewam w prawie każdym utworze. Ponieważ jednak to piosenki mocno rockowe, nie musiałem się ścigać z popowymi gwiazdami, które dysponują wielką skalą głosu. To oczywiście nie przyszło mi tak ot sobie. Brałem lekcje, poświęciłem się temu. Musiałem po prostu „naoliwić” głos, przy czym nie chodzi mi tu o stosowanie alkoholu. (śmiech)

– W dwóch utworach śpiewa jednak Łukasz Lach z zespołu L.Stadt. Dlaczego?

– W przypadku takich płyt warto je czymś ubarwić. Przygotowując materiał, po prostu „usłyszałem” w dwóch utworach Łukasza – choć jeden był dynamiczny, a drugi – spokojny. I rzeczywiście świetnie w nich wypadł. Może ta nasza współpraca zaowocuje kiedyś całym albumem?

– Twoje nowe piosenki są bardzo swojskie – bo osadzone w klasyce rodzimego rocka. Dlaczego poszedłeś w tę stronę?

– Chciałem pokazać na tej płycie pewną naturalność. Bo przecież, gdy siedzę w domu i gram na gitarze – muzyka brzmi właśnie w taki sposób. Cały czas obracam się w kręgu piosenki – moje pomysły są zawarte w jej tradycyjnej formie i nie widzę potrzeby, żeby to zmieniać. Może kiedyś sięgnę chmur w tym gatunku. Na razie uczę się od najlepszych – choćby od Janka Borysewicza.

– No właśnie: o ile w przypadku Twojej pierwszej płyty nie słychać było żadnych podobieństw do Lady Pank, tym razem są one dosyć wyraźne.

– Czy ja wiem? Każdy słyszy inaczej. Ale i ja, i Janek piszemy piosenki. Zwrotka, refren, zwrotka. Już sama ta konstrukcja jest podobna. Do tego ta płyta jest mocno gitarowa. To tylko podkreśla wszelkie skojarzenia. Nie mam zamiaru od nich na siłę uciekać – bo poprzeczka jest wysoko ustawiona i jeśli się do niej zbliżam, to tylko dobrze dla mnie.

– Jak koledzy z Lady Pank przyjmują Twoją solową aktywność?

– Dobrze. Mam błogosławieństwo Janka. Przy debiucie powiedział skromnie: „Fajna, fajna ta twoja płyta”. Teraz jeszcze nie miał możliwości posłuchania całości. Ale wczoraj zadzwonił do mnie i poinformował mnie, że właśnie w radiu leci moja piosenka. (śmiech)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski