Bez wątpienia autorzy rocznicowych tekstów bardzo niewiele miejsca poświęcają losom bohaterskiego oficera po ostatniej wojnie. Trudno się temu specjalnie dziwić. Taka już jest ludzka natura, że niespecjalnie lubimy wspominać rzeczy niemiłe, a były to przecież czasy, gdy "władze partyjne i państwowe" niezbyt hołubiły polskich bohaterów...
Kapitan Stawarz był człowiekiem mądrym - dowiódł tego nie tylko 31 października 1918 - dlatego też w życiorysie pisanym w kwietniu 1951 r. swój udział w tworzeniu polskiej historii przedstawił słowami: Studia (studiował prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim) przerwała mi pierwsza wojna światowa, w której wziąłem udział w b. armji austro-węgierskiej od 28. VII. 1914 do 30. X. 1918 r. i jako rezerwowy porucznik przeszedłem do nowotworzącej się armji polskiej w Krakowie, przyczym uzyskałem stopień kapitana".
W chwili pisania życiorysu Antoni Stawarz był pracownikiem Zakładu Remontu Obrabiarek w Zabierzowie pod Krakowem. Pracował na stanowisku magazyniera. Z pracy tej odszedł, ponieważ nie nadawał się na kierownika magazynu. Poufna "charakterystyka", podpisana przez kierownika personalnego, tak opisuje wyzwoliciela Krakowa: Przed wojną jak i podczas okupacji pracował w Zarządzie Miejskim w Krakowie, gdzie tylko pracę mogli dostać oficerowie. W pracy w naszym Zakładzie nie wykazał żadnych zdolności organizacyjnych, był więcej chaotyczny, do zmian i reform w pracy ustosunkowany obojętnie, na odpowiedzialne stanowiska się nie nadaje.
Bez wątpienia najważniejsza była jednak ostateczna konkluzja tego dokumentu, czyli ocena postawy "społeczno-polityczno-moralnej", która brzmiała: bezpartyjny, w pracy społeczno-politycznej udziału wogóle nie brał do obecnej rzeczywistości ustosunkowany negatywnie.
30 kwietnia 1951 roku Antoni Stawarz przestał pracować w zabierzowskiej fabryce. Nadal był magazynierem, lecz już w Krakowskich Zakładach Przemysłu Dziewiarskiego, mieszczących się przy ulicy Wielickiej. W związku ze zmianą pracy musiał wypełnić ankietę personalną. Już sam ten formularz jest bardzo ciekawym źródłem historycznym, doskonale przedstawiającym życie w Polsce Ludowej przed rokiem 1956. Wymieniając tę datę należy podkreślić, iż tak zwany Polski Październik ciągle jest niedoceniany. Tymczasem to wydarzenie prawie sprzed półwiecza miało rzeczywiście przełomowy charakter. Zmienił się nie tylko język władzy, lecz przede wszystkim praktyka rządzenia, a zwłaszcza stosunek do obywatela. Skończyła się wówczas wszechobecna podejrzliwość. A podejrzliwości tej najlepszym dowodem jest owa ankieta. Przede wszystkim należało odpowiedzieć na 35 pytań. Liczba ta jest jednak myląca. Na przykład odpowiadając na pytanie oznaczone numerem 33, dotyczące członków rodziny, należało udzielić 24 odpowiedzi. Autorzy ankiety chcieli nie tylko wiedzieć, czym przed rokiem 1939, w czasie okupacji i po wojnie zajmowali się: rodzice, małżonek, rodzeństwo oraz dzieci ankietowanego. Oczekiwali również odpowiedzi na pytanie, do jakich organizacji należeli w tych kolejnych trzech okresach.
Przynajmniej na jedno z pytań magazynier Antoni Stawarz udzielił fałszywej odpowiedzi. Było to pytanie numer 27. Brzmiało ono: Czy posiada rodzinę zagranicą? Gdzie, od kiedy i czym się zajmują? Wymienić nazwisko i stopień pokrewieństwa. Jak widać, nie było to jedno pytanie, lecz cała seria pytań dotyczących krewnych przebywający na obczyźnie. Nieprzypadkowo autorzy kwestionariusza zaopatrzyli go w przypis, który brzmiał: Gdyby odpowiedz na jakiekolwiek podane wyżej pytanie nie zmieściła się w rubryce, należy ją dodatkowo wypełnić na ostatniej stronie ankiety z odpowiednim odnośnikiem.
Z pytaniem numer 27 uporał się Antoni Stawarz jednym, krótkim "Nie". A przecież z pewnością wiedział, że w Wielkiej Brytanii przebywa z żoną i dziećmi jego młodszy brat, Stanisław. Nic dziwnego - brat legionista, sybirski łagiernik i "andersowiec" mógł być w tamtych czasach źródłem poważnych kłopotów. Co gorsza, Stanisław Stawarz był nie tylko zwykłym legionistą, lecz niewątpliwie sławnym legionistą. Pod koniec okresu międzywojennego szeroko pisała o nim prasa. Przypomniano wówczas epizod z bitwy pod Kostiuchnówką, kiedy to jako młody żołnierz (aby wstąpić do Legionów uciekł z domu) uratował życie Felicjanowi Sławojowi Składkowskiemu. Uratowanie przyszłego wybitnego sanacyjnego polityka, generała, ministra i premiera, z pewnością nie zasługiwało w oczach władz peerelowskich na pochwałę.
Ostatni dokument dotyczący pracy zawodowej wyzwoliciela Krakowa - to pismo, jakie 14 października 1955 roku wysłał za pośrednictwem sekcji personalnej do dyrekcji Krakowskich Zakładów Przemysłu Dziewiarskiego. Była to prośba o zwolnienie z dodatkowej funkcji magazyniera odpadków. Kapitan Stawarz motywował swoją prośbę złym stanem zdrowia. Zwłaszcza serce bardzo mu dokuczało. W swoim piśmie pisał wręcz, iż praca w magazynie odpadów jest dla jego serca zabójcza. Poza tym miał już ukończone sześćdziesiąt sześć lat, osiągnął więc wiek emerytalny. Nie wiadomo, jak dyrekcja zareagowała na podanie. Nie miało to zresztą żadnego znaczenia. Oswobodziciel Krakowa umarł pięć dni po napisaniu tego listu. Odszedł 19 października 1955 roku, na niecałe dwa tygodnie przed kolejną rocznicą usunięcia z miasta władzy austriackiej
MICHAŁ KOZIOŁ
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?