Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie nauczymy dobrze zawodu bez sprawdzania kwalifikacji

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Polski rzemieślnik jest rozchwytywany w świecie
Polski rzemieślnik jest rozchwytywany w świecie Andrzej Banaś
Rozmowa. - Rząd nas nie słucha - mówi Janusz Kowalski, prezes Małopolskiej Izby Rzemiosła i Przedsiębiorczości.

- Przedsiębiorcy narzekają na brak pracowników o odpowiednich kwalifikacjach. Pracownicy klną, że muszą pracować w innych zawodach niż ich wyuczono. Czyja to wina? Szkoły źle przygotowują do zawodu?

- Prawda jest taka, że - z pewnymi wyjątkami - nikt nie rodzi się z talentem do wszystkiego. Człowiek musi się uczyć. Jeżeli jest złe szkolnictwo, to mamy szereg reperkusji: brak wykwalifikowanego pracownika, a jak go nie ma, to szuka się go za granicą, jak się sprowadzi pracownika z zagranicy, to polski pracownik nie zarabia…

- Mamy złe szkolnictwo?

- Reforma premiera Buzka i ministra Handkego zniszczyła szkolnictwo zawodowe, czyli uczenie ludzi zawodów. W tej chwili, po 20 latach, chce się to wszystko przywrócić, tylko jest jeden problem: nie rozmawia się na ten temat z fachowcami. Nauczyciele i ministerstwo uważają, że sami znajdą antidotum - bez tych, którzy całe życie szkolą i uczą praktycznych zawodów.

- Ministerstwo Edukacji proponuje bardzo radykalne zmiany: dotąd stawialiśmy na szkolnictwo ogólne, teraz ruszyły szkoły branżowe. Czy Pana, jako wiceprezesa Związku Rzemiosła Polskiego, czyli największej organizacji zrzeszającej rzemieślników i drobnych przedsiębiorców, pytano o kierunek i kształt tych zmian?

- Nie. Konsultacje były na zasadzie „mówił dziad do obrazu”. Myśmy słuchali, a później - z jednym wyjątkiem - nie było czasu, żebyśmy wyrazili swoje spostrzeżenia. A nazywało się to, że konsultacje się odbyły.

- Rząd z góry wiedział, co należy zrobić?

- Tak jest. Rząd zna prawdę objawioną i sam wie, jak to zrobić. Z nami nikt tego nie konsultował.

- A może po prostu rozwiązania zaproponowane przez MEN są trafne?

- Nie są trafne. Na Krajowej Radzie Dialogu Społecznego mówiłem pani minister Annie Zalewskiej, że musi wrócić wymóg kwalifikacji do wykonywania zawodu. Na co pani minister odparła, że przecież to jest w ustawie. To ja biorę ustawę, i co się okazuje? Że jest napisany wymóg posiadania kwalifikacji, ale przez nauczycieli. Że oni mają się uczyć zawodu. Tak, jakby pani minister nie rozumiała, o co nam chodzi.

- A o co?

- Musi być, tak jak to jest w całym cywilizowanym świecie, wymóg kwalifikacji do wykonywania zawodu. Jeśli tego nie będzie, to nie pomogą żadne centra kształcenia praktycznego. Każdy, kto chce mieć dobrą pracę, musi się legitymować świadectwem, że posiada odpowiednie kwalifikacje.

- Tak jest w Europie?

- Wszędzie. W Niemczech to jest dyplom czeladniczy i mistrzowski, we Francji to samo, w innych krajach inaczej to się nazywa, ale nikt nie jest przyjęty do pracy, jeśli nie posiada odpowiednich kwalifikacji. Mało tego: w Niemczech trzeba mieć kwalifikacje nawet jak się kopie rowy, bo trzeba wiedzieć, pod co się je kopie.

- W Polsce, w nowej reformie edukacji, tego nie ma?

- Nie ma. W związku z tym nie mamy naboru do szkół uczących zawodu. Bo jak nie potrzeba kwalifikacji, to każdy może robić wszystko.

- Czy rzemieślnicy dobrze uczą zawodów?

- Najlepszym dowodem jest to, że nasi rzemieślnicy są poszukiwani na całym świecie, czego symbolem jest „polski hydraulik”. My doskonale uczymy zawodu. I nie tylko tego. Przyjmujemy młodego człowieka, nieukształtowanego, my go uczymy nie tylko zawodu, ale i kultury, żeby miał buty wyczyszczone i koszulę czystą, ale też by rozeznał, co to jest sztuka filmowa, co to jest teatr, opera… Jak dawniej wyglądała praca dyplomowa mistrza? Niejedna praca magisterska dzisiaj się do niej nie umywa.

- Macie nadzieję, że politycy kiedyś was wysłuchają?

- Tak, wysłuchają, jak wysłuchali dwa lata temu - tuż przed wyborami. Spotkaliśmy się w Skawinie, byli wszyscy święci, kandydaci na posłów, senatorów, i oprócz jednego kandydata - Jerzego Meysztowicza z Nowoczesnej, który wyznał otwarcie, że nie będzie nas popierał - powiedzieli: naturalnie, że wymóg kwalifikacji musi być. Wszyscy nam to obiecali. Od tego czasu… w ogóle się z nami nie spotkali, choć zabiegamy o to.

- Macie nadzieję, że do końca tej kadencji uda się znaleźć kogoś, kto was wysłucha?

- Mój PESEL pozwala mi na to, bym mógł powiedzieć to, co myślę. Walczę od 30 lat, by wrócić do pewnych dobrych wzorców, które kiedyś były. Niestety nadal pokutuje u nas duch Rakowskiego i Wilczka, że każdy może robić, co chce, każdy może prowadzić działalność gospodarczą - wystarczy ją tylko zgłosić. Gdyby nas słuchano, nie byłoby afery Amber Gold, bo ten pan musiałby mieć wszystkie uprawnienia do prowadzenia takiej działalności. Nie byłoby parabanków. Teraz się mówi, że „ten winien, tamten winien”. A prawdziwie winne jest to, że nie rozmawia się z ludźmi, którzy się na tym znają.

WIDEO: Barometr Bartusia - mały ZUS - (odc. 4)

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski