MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie okazali litości

ZAB
Sokół Przytkowice rozgromił na własnym boisku Skawinkę Skawina 8-0 (2-0), biorąc rewanż za jesienną porażkę (1-2).

V LIGA KRAKÓW-WADOWICE. Sokół Przytkowice w pojedynku lokalnych rywali rozgromił Skawinkę (8-0)

Choć Skawinka jest już zdegradowana, przytkowiczanie podeszli do tego meczu, jakby miał decydować o mistrzostwie tego szczebla rozgrywek. To dlatego, że ich trener Roman Skowronek wraz z Konradem Czarą w przeszłości występowali w skawińskim klubie.

Jesienią trener uczulał swoich podopiecznych, by nie lekceważyli skawinian i przyszło im za to zapłacić. - Jednak jesienią sytuacja była inna, bo skawinianie byli dostarczycielami punktów i dlatego naszą porażkę odebraliśmy w kategoriach kompromitacji - przypomina Wiesław Firlej, kierownik drużyny Sokoła. - Obecnie ten zespół prezentuje się znacznie lepiej, a jego ostatnie zwycięstwo nad liderującym wówczas Garbarzem Zembrzyce 2-1 podziałało na wyobraźnie naszych zawodników.

Było to już czwarte z rzędu spotkanie przytkowiczan bez porażki. - Trzeba gromadzić punkty, bo w górnej połówce tabeli zespołów walczących o awans jest tłoczno - zwraca uwagę Wiesław Firlej. - Oczywiście, że nie przeceniamy wyniku tego pojedynku, ale zawsze to miło wysoko wygrać, nie tracąc bramki. Zwycięstwo dedykujemy trenerowi Romkowi Skowronkowi. Dobrze, że swoją bramkę zdobył też Konrad Czara, także mający za sobą staż w Skawince.

Skawinka pod wodzą Czesława Palika po raz drugi doznała druzgocącej porażki. Na początku swojej pracy, ale to było jeszcze jesienią, przegrała w Nowej Wsi z Niwą 1-8. - Wiosną mamy inny zespół niż w pierwszej rundzie, więc rozegraliśmy w niej wiele dobrych spotkań, potrafiąc napsuć krwi faworytom - podkreśla Czesław Palik. - Jednak zdarzają się takie mecze, kiedy przeciwko drużynie sprzysięgną się wszystkie złe siły i chyba właśnie z takim zjawiskiem mieliśmy do czynienia w Przytkowicach. Nie dość, że kadrę mieliśmy wąską, to jeszcze między słupkami musiał stanąć drugi bramkarz. Owszem, jest w kadrze "jedynki", ale wcześniej nie miał okazji do występu, bo jest jeszcze w wieku juniora młodszego. Został rzucony na głęboką wodę, więc miał prawo się spalić.

Poza tym, po 30 minutach gry straciliśmy zawodnika, którego sędzia usunął nam z boiska. Mając skromniejszą kadrę od rywali, nie byliśmy w stanie ich zatrzymać. Pierwsza połowa była nawet dobra w naszym wykonaniu i nic nie zapowiadało pogromu. Jednak w drugiej, każdy strzał oddany na naszą bramkę, znajdował drogę do siatki. Takie mecze też się zdarzają - kończy Czesław Palik.

(ZAB)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski