Soła na dnie wadowickiej okręgówki
Nie można powiedzieć, żeby Soła na początku miała trudny układ gier. Dwa razy podejmowała rywali na własnym boisku, a na wyjazdach potykała się z beniaminkami: w Chełmku i Marcówce. - Jednym z atutów tego zespołu była walka od pierwszej do ostatniej minuty. Teraz chłopcy nadal myślą, że mają wakacje. W pierwszych trzech spotkaniach nie udało mi się w nich wyzwolić sportowej złości. Ponadto trudno w tym czasie zebrać wszystkich zawodników na mecz. O problemach kadrowych nie będę już wspominał, bo szkoda się powtarzać. Po porażce 0-5 w Marcówce postanowiłem zrezygnować. Miałem nadzieję, że nowy szkoleniowiec wykrzesa z piłkarzy jakieś rezerwy. Szkoda zmarnować tego, co przed dwa lata osiągnęliśmy. Odchodzę z Soły, bo czuję się psychicznie "wypalony", chociaż miałem jeszcze jeden cel przed sobą do zrealizowania. Najpierw awansowałem z zespołem do okręgówki, potem się w niej utrzymałem. Soła zawsze spadała do A-klasy w drugim roku gry w okręgówce. Życzę mojemu następcy, żeby ta reguła się nie sprawdziła - mówi na pożegnanie z drużyną Kazimierz Orlicki.
Jego miejsce zajął Dariusz Kot, który też nie jest nową postacią w klubie. To pod jego wodzą zespół awansował z B do A-klasy. Nowego-starego trenera czeka więc trudne zadanie utrzymania się w lidze. Tymczasem w pierwszym meczu pod jego wodzą Soła przegrała z Bukownem 1-3. - Nasza przewaga nie podlegała w tym spotkaniu dyskusji - mówi prezes Bukowna Krzysztof Spyra. - Mimo że późno rozpoczęliśmy przygotowania do sezonu, jesteśmy wiceliderem rozgrywek. Wszystko za sprawą ambitnego podejścia chłopców do swoich obowiązków.
W Oświęcimiu Bukowno grało bez trenera Henryka Kalety, którego zatrzymały sprawy rodzinne. Godnie zastąpił go występujący na boisku Jacek Ślęzak. - Zagraliśmy tylko jednym wysuniętym napastnikiem, którym był Januszek. Jego atutem jest szybkość. To wystarczyło na rywali - dodaje Spyra.
W tym spotkaniu czerwoną kartką ukarany został Sobanik. Gospodarze mieli pretensje, że sędzia nie dostrzegł, iż całe zajście sprowokował Robert Szczypciak. - Ten chłopiec nie ma najlepszych warunków fizycznych, najczęściej gra w ataku i nie naraża się rywalom. Tutaj z konieczności zagrał w pomocy i przeciwnikom wydawało się, że mogą nim pomiatać. Po starciu barkiem w bark nie widziałem, żeby sprowokował rywala - tłumaczy sternik Bukowna.
(zab)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?