- Czy coś zapowiadało taką tragedię?
- Nie. Był ranek 17 października 1943 roku. Jak każdej niedzieli mieszkańcy wsi szykowali się na mszę do kościoła w Książu Małym. Kiedy ludzie mieszkający od strony Giebułtowa wyszli z domów zauważyli, że od części Maciejowa zwanej Włodzimierką, zmierza w ich kierunku grupa ludzi.
- Kim byli?
- Kiedy zbliżyli się do wsi, nikt nie miał wątpliwości, że są to Polacy - policjanci i żandarm z posterunku w Książu Wielkim. Na czele szedł jego komendant żandarm Kłusek.
- Policjanci szli sami?
- Prowadzili w zwartej grupie kilku mieszkańców Maciejowa oraz oddzielnie mieszkańca sąsiedniej wsi Tadeusza Bożka. Był on przewiązany powrozem na klatce piersiowej i szyi tak, aby nie mógł uciec.
- Musieli się go obawiać...
- Bożek był od wielu tygodni poszukiwany przez policję granatową za uchylanie się od pracy na rzecz okupanta. Ukrywał się w różnych miejscach. Szczęście jednak nie sprzyjało mu długo. Kiedy wreszcie go schwytano, poddano przesłuchaniu. Należy sądzić, że albo komendant, albo jego przełożeni chcieli wykazać się efektami w ściganiu bandytów i członków ruchu oporu, który stawał się coraz bardziej zorganizowany i dotkliwy. Aresztowany miał wskazać wśród mieszkańców wsi „bandytów”, którzy z nim współpracowali, którzy pomagali mu się ukrywać. Kiedy doszli do zabudowań Jana Żakowskiego, wśród wytypowanych przez skazańca znalazło się 12 osób.
- Czy osoby wytypowane mogły być w jakiś sposób powiązane z Bożkiem?
- Jak później stwierdzono, nie miały one z nim nic wspólnego, mając na uwadze znajomość, koleżeństwo, czy też powiązania organizacyjne. Wytypowanie tych osób - jak twierdzili członkowie rodzin pomordowanych - było prowokowane przez komendanta posterunku.
- Ale zatrzymani mieli związek z polskim podziemiem niepodległościowym.
- W Maciejowie już w listopadzie 1939 roku zawiązała się organizacja młodzieżowa do walki o wolność. Inspiratorami byli Stanisław Oczkowicz i jego brat Józefem. Organizacja przyjęła nazwę Polskiej Organizacji Patriotycznej „Młody Orzeł”. Jej Komendantem Głównym został Stanisław Oczkowicz ps. „Sęp”. Zdecydowana większość młodzieży ze wsi wstąpiła do tej organizacji i należała do niej większość ze wskazanych przez Bożka osób. Organizacja „Młody Orzeł” weszła w struktury Batalionów Chłopskich, by następnie, na przełomie 1943 i 1944 roku na mocy aktu scaleniowego stać się drużyną OP „Olgierda”, wchodzącej w skład placówki Armii Krajowej w Słaboszowie.
- Następnie doszło do egzekucji aresztowanych.
- Egzekucji dokonali policjanci na rozkaz komendanta, strzelając ofiarom w głowę. Komendant Kłusek jeszcze dla pewności dobijał bezpośrednim strzałem w głowę tych, którzy zbroczeni krwią leżąc na łące dawali oznaki życia.
- A jednak Bożkowi udało się uciec.
- Według relacji mieszkańców wsi, widząc rozmiar tragedii oświadczył komendantowi, że się źle czuje i poprosił o pójście na stronę. Jest także opinia, że policjant prowadził Bożka na rozstrzelanie za zabudowania oddalone kilkadziesiąt metrów dalej, ale jest to zupełnie nieracjonalne, aby sprawcę chciano rozstrzelać w innym miejscu niż ofiary. W każdym razie komendant wyraził zgodę na odprowadzenie go na bok i prowadzony na powrozie przez policjanta ruszył za najbliższe zabudowania. Idąc w kierunku pobliskiej stodoły zdawał sobie sprawę, że oprawcy postąpią z nim tak, jak z jego ofiarami. Kiedy tylko stał się niewidoczny dla pozostałych zaatakował konwojującego policjanta. Uwolnił się z krępującego powroza i zaczął uciekać w kierunku pobliskiego sadu a później do lasu.
- I nie został złapany?
- Miał wyjątkowe szczęście, żadna z kul strzelających policjantów nie trafiła uciekającego. Pościg, który ruszył za nim, nie dał żadnego efektu. Zbieg, według informacji mieszkańców wsi, z której pochodził, tego samego dnia opuścił na stałe wieś i ukrywał się skutecznie do wyzwolenia.
- Wysoką cenę zapłacił za to jego ojciec.
- Przytłoczony ciężarem czynu swojego syna oraz dramatem rodzin pomordowanych, parę dni po egzekucji opuścił swój dom. Wykopał ziemiankę w pobliskim lesie i tam żył, nie kontaktując się z rodziną i znajomymi. Wielu mieszkańców jego wsi, rozumiejąc wielki wstrząs psychiczny tego człowieka, pomagało mu okazjonalnie, zaopatrując w żywność. Któregoś dnia Niemcy przypadkowo zauważyli go w lesie i na miejscu zastrzelili. Było to chyba jego wybawienie z udręki, jaką przeżywał.
- Sprawiedliwości ludzkiej uniknął komendant Kłusek, który nie dożył końca okupacji niemieckiej.
- W ostatnich tygodniach okupacji, zdając sobie sprawę z niegodziwości, jakich dopuścił się wobec swoich rodaków, popełnił samobójstwo. Uniknął w ten sposób sądu, jaki niebawem miałby miejsce po zakończeniu wojny.
- Czy po tym zdarzeniu w Maciejowie pojawił się kiedykolwiek Tadeusz Bożek?
- Nie, nigdy po wojnie nie skontaktował się z poszkodowanymi rodzinami, nie wyraził skruchy i nie prosił o wybaczenie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?