- Jaki cel stawia Pan przed drużyną teraz, po niespodziewanym awansie koszykarek Wisły Can-Pack do ćwierćfinału Euroligi? Na waszej drodze stanie słynna ekipa Fenerbahce Stambuł.
- Cel mamy cały czas taki sam - śnić nadal nasz euroligowy sen. To sobie powtarzaliśmy przed każdym meczem, żeby nie przestawać marzyć. I dzięki temu udało nam się awansować do play-off. Jesteśmy świadomi siły Fenerbahce i tego, jak wymagająca będzie to konfrontacja. Jednak nadal chcemy przede wszystkim cieszyć się rywalizacją i naszą obecnością na tym etapie rozgrywek.
- Wyrasta Pan na specjalistę od sukcesów z drużynami, w które mało kto wierzy. Tak było dwa sezony temu z Rivas Madryt, teraz z Wisłą osiągnął Pan ćwierćfinał. Jaki był sekret tego ostatniego sukcesu?
- Od początku byliśmy świadomi tego, że prawie nikt nie wierzył w nasz awans z grupy. Nawet to, by zapewnić sobie miejsce w rozgrywkach Eurocup, wydawało się wątpliwe. Jednak kiedy grasz bez presji, to zespół bardziej potrafi zaryzykować. Tworzymy kolejny rozdział historii Wisły - po trzech sezonach przerwy wróciliśmy do grona ośmiu najlepszych drużyn w Europie. I to mimo tego, że potencjał kadrowy mieliśmy mniejszy niż w poprzednich latach. Teraz marzymy o Final Four. Choć oczywiście rozumiemy, że wygranie rywalizacji z taką drużyną, jak Fenerbahce, będzie bardzo, bardzo trudne.
- Wszyscy mówią o eksplozji talentu Yvonne Turner. Jednak dwie zawodniczki zasługują chyba na miano „cichych bohaterek” tej rundy. To Laura Nicholls, wykonująca czasem trudną do zauważenia „czarną robotę” oraz Agnieszka Szott, która - wracając po poważnych problemach zdrowotnych - zrobiła więcej, niż od niej oczekiwano.
- Doceniam przede wszystkim zespołową robotę. Każda z naszych koszykarek świetnie wykonała to, co do niej należało. To, że osiągnęliśmy taki sukces bez wielkich gwiazd w zespole, wynikało właśnie z tego, że każda z wiślaczek była w stanie zrozumieć i wypełnić swoją rolę. Ale zgadzam się - Nicholls dała tej drużynie bardzo dużo, naprawdę umie pracować dla zespołu, zwłaszcza w defensywie. Notuje też sporo asyst. Nie jest może zawodniczką spektakularną w ataku, ale jej rola była bardzo istotna. Również Szott odegrała w tym sezonie fundamentalną rolę. Pamiętam, jak tuż po kontuzji zagrała z Bourges i potrafiła pomóc odwrócić losy tego spotkania. To przecież od tamtego meczu zaczął się nasz zwycięski marsz w Eurolidze.
- Na kilka dni wyjechał Pan do rodzinnej Hiszpanii. Jak tam reaguje się na Pana sukces z Wisłą?
- Wszyscy tu są świadomi, że w tym sezonie hiszpańskie zespoły zanotowały znacznie gorsze niż wcześniej wyniki w Eurolidze - żaden nie awansował do play-off. Tym bardziej więc docenia się sukcesy trzech hiszpańskich szkoleniowców: trenera Nadieżdy Roberto Inigueza, Miguela Mendeza ze Schio i mój. W składach ośmiu najlepszych drużyn w Europie znalazło się też kilka Hiszpanek. Mamy więc swoją reprezentację w ćwierćfinałach Euroligi.
- Myśli Pan, że tegoroczna dobra gra Polek w barwach Wisły w Eurolidze może też być pozytywnym sygnałem dla reprezentacji Polski? W tym roku Polki musiały wziąć na siebie większą odpowiedzialność za wyniki Wisły niż w poprzednich sezonach.
- To dla mnie oczywiste. Nie mieliśmy w tym sezonie - jak to było rok wcześniej - czterech zawodniczek z WNBA. Polki miały więc większe pole do popisu i ich wkład w sukces tej drużyny był bardzo ważny. Mówię tu o całej czwórce doświadczonych zawodniczek. O Szott już wspomniałem. Justyna Żurowska zawsze wspomagała drużynę w ataku. Magda Ziętara bardzo dobrze sprawdza się w defensywie. I wreszcie Gosia Misiuk, która w ostatnich grupowych meczach, z Nadieżdą i AGU Sporem, odegrała arcyważną rolę. To niewątpliwie bardzo korzystna sytuacja dla polskiej koszykówki. Tym bardziej, że musimy pamiętać, iż w tym sezonie nie ma już żadnej - poza wiślaczkami - polskiej koszykarki w tej fazie Euroligi.
- Co Pan sądzi o nowej zawodniczce Wisły, zakontraktowanej w miejsce Devereaux Peters, DeNeshy Stallworth? W zeszłym sezonie mógł ją Pan obserwować na hiszpańskich parkietach.
- Na tym etapie nie mieliśmy na transferowym rynku dużych możliwości manewru, bo zawodniczek topowych, z doświadczeniem w WNBA, nie dało się już zatrudnić. Ta zawodniczka nie jest może gwiazdą, jest młoda, to będzie jej drugi sezon w Europie. Jest więc koszykarką perspektywiczną, liczymy, że będzie dobrym dopełnieniem naszego składu. To zawodniczka manewrująca przede wszystkim w polu trzech sekund, więc dzięki niej więcej przestrzeni będą miały Nicholls i Żurowska. Mam nadzieję, że będzie się dobrze uzupełniać z tymi koleżankami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?