Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie przyjeżdżają, opłaty pobierają

Redakcja
Z PKS Myślenice będzie niedługo dokładnie na odwrót niż było w dawnej reklamie jednego z banków. Nie przyjeżdżają, ale opłaty pobierają.

Remigiusz Półtorak: Ad rem, czyli całkiem do rzeczy

Jesteśmy bowiem o krok od sytuacji, że PKS Grupa (czyli skupione siły komunikacyjne z Myślenic, Nowego Targu i Żywca) wycofa się z krótkich tras wokół Myślenic, natomiast będzie przeliczała kolejne złotówki – jako administrator - za wjazdy na teren powstającego centrum handlowo-komunikacyjnego.

Decyzja o zawieszeniu lokalnych kursów przez PKS (zostaną tylko cztery do Krakowa) wisiała w powietrzu od dawna. Najpierw trochę nieśmiało i bez zbytniej emfazy mówił o tym prezes Michał Kik podczas jednego ze spotkań w magistracie, gdy sprawa porozumienia PKS-u i gminy z prywatnymi przewoźnikami nie była jeszcze mission impossible. Przed ponad miesiącem Bogumił Makowski, rzecznik spółki otwarcie przyznawał na łamach „Dziennika Polskiego”, że taki pomysł jest poważnie rozważany, bo PKS jest „w stanie ustąpić pola i skoncentrować się na trasach dalekobieżnych, na przejazdach okazjonalnych oraz wynajmie pojazdów dla szkół”.

Busiarze nie chcieli temu wierzyć, teraz jednak muszą opracować nową strategię, bo sytuacja na rynku będzie się powoli zmieniać. Pytanie, czy wypełnią powstałą lukę w przewozach? Czy będą mieli na to dość czasu, taboru i pieniędzy?

Marketingowo – to ciekawy ruch ze strony PKS-u. W sytuacji, gdy pojawiały się głosy o możliwym zawłaszczaniu rynku i chęci wprowadzania monopolu, taki argument zostanie znacznie osłabiony. A że przy okazji spółka niemalże otwarcie żegna się z pasażerami („...jeśli kiedyś zatęsknicie do PKS-u, powiedzcie nam o tym”), to już inna sprawa. Tak samo jak to, że procentowy udział PKS-u na lokalnym rynku nie jest taki wysoki.

Problem w tym, że likwidując kursy zabraknie też pracy dla kolejnych kierowców. Wiąże się to bowiem z nieuchronnymi zwolnieniami i dalszym uszczuplaniem składu osobowego w spółce.

Trudno przy tym nie odnieść wrażenia, że to kolejna „zachęta” dla prywatnych przewoźników. Najpierw były rozmowy z wybranymi busiarzami – z gminy Myślenice i pod patronatem magistratu - o możliwych zniżkach; potem poluzowano regulamin korzystania z nowego centrum i zaproponowano system zbierania punktów, które mogłyby zwolnić z części opłat za korzystanie w nowego centrum; teraz jest zapowiadane ustąpienie pola na lokalnym rynku przewozowym.

Wniosek jest jeden. PKS Myślenice za wszelką cenę chce sprowadzić lokalnych przewoźników (ale też inne firmy) na teren dworcowy, a to oznacza, że działalność przewozowa wcale nie musi być najbardziej dochodowa. Wygląda na to, że władze spółki już dawno to zrozumiały i obrały taką taktykę. Policzmy szybko: gdyby – zgodnie z życzeniem prezesa Kika – centrum komunikacyjne obsługiwało każdego dnia 1100 kursów, to przy proponowanych stawkach 8-9 zł netto za wjazd, codziennie możnaby na tym zarobić ponad 10 tys. zł. Odejmując nawet koszty (PKS będzie płacił czynsz spółce Marka Koźmińskiego jako właścicielowi obiektu) i inne potrącenia (jest już niemal pewne, że tyle kursów nie będzie), i tak miesięcznie mogłaby zostać całkiem pokaźna suma.

Kluczem wciąż jest jednak zachęcenie nowych użytkowników do korzystania z centrum komunikacyjnego. Bo tu są konkretne pieniądze.

Co to oznacza w praktyce?

Wbrew zapowiedziom Krzysztofa Wąsowicza, byłego prezesa MPK Łódź (czyli spółki matki dla PKS-u), wbrew deklaracjom zarządu słabo widać, aby polityka transportowa była wciąż w spółce najważniejsza. Świadczą o tym nie tylko zmiany własnościowe w obrębie grupy (bazę PKS-u Myślenice kupił niedawno PKS Nowy Targ), ale również widoczna w ostatnim czasie promocja centrum motoryzacyjnego, które ma być rozbudowywane przy ul. Przemysłowej w Myślenicach.

Na stronie internetowej czytamy wprawdzie informacje, które nie zawsze idą w parze z podejmowanymi decyzjami („Przewóz osób jest podstawową działalnością naszej spółki”), ale uważni czytelnicy znajdą tam też zapewniania bardziej odpowiadające bieżącej rzeczywistości, choć przekazane w trochę zawoalowanej formie: „Otwieramy się na potrzeby rynku i będziemy z powodzeniem spełniać jego oczekiwania” albo „Gwarantujemy elastyczne podejście do klienta” – deklarują przedstawiciele PKS-u. I może właśnie o to chodzi. Najważniejsze treści zawsze są chowane między wierszami.

A poker cały czas trwa. Jeszcze nie wszystkie karty zostały odkryte. Prywatni przewoźnicy uzgodnili już warunki wynajęcia terenu od Kongregacji Kupieckiej. Na bardzo konkurencyjnych zasadach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski