Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie reagować, nie prowokować

Redakcja
Tomasza Rząsę zastaliśmy w Warszawie. - Wyjeżdżam na tygodniowe wakacje do Hiszpanii. Oczywiście w znakomitym gronie - mojej rodziny oraz najbliższych Jurka Dudka i Jacka Krzynówka. W przyszłym tygodniu będę w Krakowie - oznajmił na wstępie obrońca Heerenveen, a wychowanek Cracovii.

Tomasz Rząsa:

- Miał Pan jechać do Wolfsburga na pogrzeb Krzysztofa Nowaka, a zagrał w Baku. Kto o tym zadecydował?
   - Ja, ale na prośbę trenera Janasa. Wcześniejsze ustalenia były takie, że nie jestem do końca zdrowy, mam potrenować z chłopakami, a potem pojechać do Wolfsburga. Po sparingu z Amiką trener poprosił mnie jednak, bym zmienił plany. Powiedział, że przydam się w Baku.
- Przyjaźnił się Pan z Krzysztofem Nowakiem, więc wybór chyba nie był prosty.
   - Rzeczywiście. Przez dwa miesiące nie grałem, dopiero dochodziłem i mogę powiedzieć, że dalej dochodzę do pełnej sprawności. Poza tym chodziło o mojego przyjaciela. Zadzwoniłem do Beaty, żony Krzysia. Po rozmowie z nią już byłem przekonany, że lepiej będzie zagrać w reprezentacji.
- W Baku raczej bezboleśnie przebrnął Pan przez mecz.
   - Prawa noga w dalszym ciągu jest słabsza od lewej. Sam się dziwiłem, że fizycznie wytrzymałem całe spotkanie. To była podstawa, bo piłkarsko bezdyskusyjnie górowaliśmy nad Azerami.
- Mecz obfitował w niecodzienne wydarzenia. Po nieuznanym golu autorstwa Gurbana Gurbanowa na boisko wbiegł kibic azerski i pokazał sędziemu symboliczną czerwoną kartkę. Czy ta decyzja arbitra była słuszna?
   - Z pewnością. Stałem na wysokości Jacka Bąka i widziałem akcję dokładnie. Gurbanow był na minimalnym spalonym. Dobrze, że sędzia to wychwycił, bo przy stanie 1-1 mogłyby się zdarzyć różne dziwne rzeczy.
- A potem spektakl odstawił trener Carlos Alberto Torres. Czy wcześniej spotkał się Pan z takim zachowaniem szkoleniowca?
   - Nie. Sytuacji, po której strzeliliśmy trzeciego gola, nie chcę oceniać. Byłem za daleko i nie wiem, czy Niedzielan albo Żurawski stali na pozycji spalonej. Natomiast to, co wyczyniał trener Azerów, było smutne. Człowiek z wielkim nazwiskiem nie powinien reagować w ten sposób.
- Faktem jest, że po tej akcji atmosfera na trybunach stała się gorąca.
   - Nie tylko tam. Piłkarze azerscy też mocno się zdenerwowali. Boisko opuściliśmy w pośpiechu, nawet nie podziękowaliśmy polskim kibicom za doping. Kręciło się wielu policjantów, żołnierzy. Prosili nas, byśmy jak najszybciej zbiegli do szatni, żeby nie prowokować zamieszek.
- Trener Janas przestrzegał przed meczem: nie wdawajcie się w szarpaninę tak jak kiedyś podczas meczu z Armenią.
   - Prezes Listkiewicz też nas na to uczulał. Sami wiedzieliśmy, że z takimi krajami nie należy zadzierać. Dlatego nie zareagowaliśmy na kilka zaczepek ze strony przeciwników i dało to dobry efekt.
- Jak się grało Panu z Sebastianem Milą?
   - Nieźle. Było jedno czy dwa nieporozumienia po naszej stronie. To wszystko. W zasadzie wcześniej nigdy nie współpracowałem z Sebastianem, więc możemy być zadowoleni.
- Drugi trener Austriaków Slavko Kovacic powiedział, że dwa pierwsze miejsca w grupie są już zajęte. Czy to prawda?
   - Nie odkryję Ameryki, mówiąc, że wrześniowe mecze z Austrią i Walią będą decydujące. Musimy się skoncentrować, wygrać i w spokoju oczekiwać meczu z Anglią.
- Dużo jest w Was radości?
   - Jasne. Z meczu na mecz nabieramy coraz większej pewności. Może w meczach towarzyskich nie gramy na miarę oczekiwań kibiców, ale w eliminacjach co wyjazd, to strzelamy po trzy gole. Awans na mistrzostwa świata jest naprawdę blisko.
Rozmawiał: MAREK GILARSKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski