Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie rozpamiętuję swojego życia

Jolanta Ciosek
Tadeusz Huk: – Lubię naskrobać kilka zdań z minionego dnia, uchwycić kilka refleksji
Tadeusz Huk: – Lubię naskrobać kilka zdań z minionego dnia, uchwycić kilka refleksji Fot. Wojciech Matusik
TADEUSZ HUK. Wykreował dziesiątki świetnych ról teatralnych i filmowych, ale ten przystojniak także pisze i rysuje.

Teatralny arbiter elegantiarum, o zniewalającym męskim uroku, łączy intelektualny dystans, dyscyplinę i precyzję z siłą ekspresji, autoironią, wyrafinowanym poczuciem humoru. Jest aktorem o bardzo szerokim emploi, zaskakuje różnorodnością teatralnych wcieleń – klasyczny i nowoczesny, formalny i emocjonalny, tragik i komik. O takim portrecie marzy niejeden aktor. Tadeusz Huk nie musi marzyć. On takim jest. O nim tak piszą i mówią wszyscy.

Zagrał dziesiątki znakomitych postaci. Rolą Mattiego w spektaklu „Pan Puntilla i jego sługa Matti” Brechta w reżyserii Macieja Prusa rozpoczął swój pierwszy sezon w Starym Teatrze w 1974 r. – wcześniej, przez cztery sezony związany był z Teatrem im. Słowackiego. Jego Matti był żywiołowy, namiętny – wbrew brechtowskim zasadom. Przeciw schematom stworzył też Czepca w „Weselu” Wyspiańskiego wtopionego w oniryczny, zaczarowany świat inscenizacji Grzegorzewskiego.

Tadeusz Huk. Wielbiciel dam i przez damy wielbiony, autor wielu rysunków, z aktami kontrowersyjnymi obyczajowo włącznie.

Nie lubi wspominać, chyba że temat go zaintryguje. – Rozpamiętywać będę na łożu śmierci o swoich grzechach zaniechania, o dobrych i złych wyborach. Ale nie jestem typem faceta, który wciąż analizuje swoje życie. Było, minęło. Kiedy patrzę wstecz, widzę mnóstwo błędów, z mojej i nie mojej winy popełnionych. Wiele rzeczy mi umknęło, wiele innych mogłem zrobić lepiej – mówi.

Jak sam wielokrotnie podkreślał podczas naszych rozmów, w młodości prowadził życie artystowskie. – Gdy zaczynałem pracę, wydawało mi się, że dopiero ja pokażę, co to jest prawdziwe aktorstwo, co to znaczy naprawdę grać. Jak się ma 20 lat, człowiek sądzi, że świat do niego należy. Startować trzeba z głową w __chmurach.

Pochodzi ze znanej krakowskiej rodziny prawniczej. Nie poszedł śladami ojca, adwokata, bo jak twierdzi, był zbyt leniwy na te trudne studia. Ale sztuka zawsze go pociągała. I gdyby miał wybierać ponownie, zapewne powtórzyłby swą decyzję.

– Kiedyś wybrałem Kraków i jestem konsekwentny. Poza tym, przez wiele lat prężnie działał Krakowski Ośrodek Telewizyjny. Teraz Warszawa zagarnia wszystko, a Kraków jest już prawie pustynią: nie ma wytwórni filmowej, praktycznie nie ma telewizji, nic się nie robi. Teatr stał się zatem moim pierwszym domem, a co jakiś czas ktoś mnie porywa do jakiegoś filmu albo Teatru Telewizji do Warszawy czy do Wrocławia.

Zwykle spotykaliśmy się w kawiarni „Maska”, której był przez wiele lat współwłaścicielem. Tam się „chadzało” na pyszne ślimaki, tam można było spotkać artystów, tam kwitło życie towarzysko-teatralne. „Maski” od lat nie ma, czego żałują krakowianie, bo była dla wielu miejscem kultowym.

Przez lata aktor nie wyobrażał sobie życia poza centrum Krakowa. Od kilku mieszka w Bronowicach, w okolicach Rydlówki i Tetmajerówki. I trudno się dziwić, wszak Wyspiański bliskim jest mu pisarzem. Zagrał znakomicie Gospodarza i Czepca w jego „Weselu”, teraz gospodaruje tam, skąd widać Wawel i Wieżę Mariacką.

W Bronowicach mieszka też serdeczny przyjaciel aktora ze „Starego” – Leszek Piskorz. Razem obchodzą jubileusze, razem są odznaczani, razem wypijają kieliszek nalewki „przy płocie”.

Spędziliśmy wspólne lata w liceum, w szkole teatralnej na jednym roku, a od lat jesteśmy sąsiadami w Bronowicach, w __tym czarownym miejscu – mówi Leszek Piskorz. – I mimo iż pora by się pokłócić, to nadal jesteśmy przyjaciółmi. Co prawda Tadeusz jest kibicem Cracovi, a ja Wisły i nieraz robimy sobie na złość, wykrzykując przed domami: „Wisła pany” albo „Cracovia pany”. Ale to nie przeszkadza, byśmy nadal łyknęli wspólnie kielicha. Mamy taki system wzajemnego porozumiewania się przy płocie, tajemnych znaków, by nasze kochane żony nie złościły się, że jakieś winko przy tym płocie strzelimy. A wódeczka też niejedna wspólnie wypita. Tadeusz jest fantastycznym kompanem, przyjacielem, aktorem i człowiekiem o bardzo dobrym sercu. Ma wielką wyobraźnię, która czasami go ponosi i __której mu zazdroszczę.

Krakowską PWST Tadeusz Huk ukończył w 1970 r. i od razu dostał angaż do Teatru im. J. Słowackiego. Poszedł za swym profesorem Jerzym Golińskim.

To właśnie Goliński wszczepił we mnie poważne traktowanie zawodu. On dawał studentom powiew innego świata, bo właśnie wrócił ze stypendium w USA i otwierał nam oczy na współczesną sztukę, literaturę, teatr. W „Słowaku” od razu zagrałem duże role, jednak po dwóch sezonach odszedłem, bo nie odpowiadał mi repertuar zaproponowany przez nową dyrekcję. Z tego, co wiem, Konrad Swinarski, zobaczywszy mnie w jednym ze spektakli, powiedział, że trzeba mnie ściągnąć do „Starego”. Niestety, ze Swinarskim pracowałem krótko. Byłem w próbach „Hamleta”, gdy latem 1974 roku Konrad tragicznie zginął w wypadku samolotowym. Miałem szczęście, że w „Starym” nie zacząłem od statystowania w ukształtowanym zespole, w którym dokonywał się twórczy ferment artystyczny. Tutaj przecież nowym językiem teatru mówili Swinarski, Jarocki, Wajda. Byłem młody, szarpałem pracę z wypiekami na __twarzy.

Rola Horacego w „Hamlecie” w reżyserii Andrzeja Wajdy rozpoczęła współpracę Tadeusza Huka z tym wybitnym artystą. Z kolei rola Kreona w „Antygonie”, także w inscenizacji Wajdy, ugruntowała pozycję aktora w zespole „Starego”. O tej kreacji pisano: „Zagrał swą rolę porywająco, dokonał rzeczy niezwykle trudnej: pokazał przemianę okrutnika w tchórza, potem w bolejącego ojca”.

Współpracę z Wajdą scharakteryzuję tak: Kiedy podczas jednej z prób dopytywałem go szczegółowo, jak mam zagrać, odpowiedział: „Nie po to cię zaangażowałem do tej roli, żebyś zadawał mi kłopotliwe pytania. Pracuj, proponuj, a ja, od czasu do czasu, będę ci coś podrzucał”. Praca z Wajdą daje aktorowi duże poczucie wolności.

Role Huka m.in. w „Burzy”, „Operetce” czy „Fantazym” to prawdziwe kreacje aktorskie. Jego Baron Krieg w „Wiośnie Narodów w Cichym Zakątku” w reżyserii Tadeusza Bradeckiego był po raz kolejny dowodem, że aktor fantastycznie czuje się w rolach charakterystycznych. Za tę brawurowo zagraną postać został uhonorowany wieloma prestiżowymi nagrodami. W spektaklu „Spaghetti i miecz” przygotowanym przez Kazimierza Kutza, stworzył niezwykle zabawną sylwetkę pułkownika Sroki.

Do tej listy dorzuciłbym jeszcze wcześniejsze moje role: Księcia Pavisa w „Dwugłowym cielęciu” i główną postać w „Trzeciej piersi” Iredyńskiego.

Do filmu Tadeusz Huk nie miał nadmiernego szczęścia, choć brawurowo zadebiutował w „Aktorach prowincjonalnych” Agnieszki Holland. Wystąpił też w kilku głośnych obrazach, jak „Amator”, „Wodzirej”, „Danton”, „Operacja Samum”, a także w popularnych serialach, jak m.in. „Majka”, „Julia” czy „Czas honoru”.

Poza aktorstwem radość też sprawia aktorowi malowanie, rysowanie i pisanie opowiadań, wierszy, prowadzenie dziennika. O talentach malarskich Tadeusza Huka mogli przekonać się ci, którzy przed paroma laty odwiedzili wystawę jego prac, z której wszystkie rysunki zostały sprzedane.

Tak się bawię, od czasu do czasu. Kiedyś moje rysunki – akty, abstrakcje, były gwałtowne, pełne temperamentu i ostrych kolorów. Czasem kontrowersyjne obyczajowo. Dziś moja kreska złagodniała – może to sprawa wieku? A co do pisania, to lubię naskrobać kilka zdań z minionego dnia, uchwycić kilka refleksji.

„Trylogia”, „Wesele hrabiego Orgaza”, „Pan Tadeusz” to ostatnie jak dotąd tytuły, w których aktor wystąpił na deskach narodowej sceny. W Teatrze Stu gra gościnnie w spektaklu „To właśnie miłość”, a od marca przechodzi na emeryturę w macierzystym teatrze. Na emeryturę w sensie administracyjnym, gdyż aktor w każdym wieku jest przecież teatrowi potrzebny. Szczególnie taki aktor jak Tadeusz Huk: wybitnie utalentowany, o bardzo silnej męskiej osobowości scenicznej, znakomitej prezencji.

Miejmy nadzieję, że zarówno teatr jak i film będą pamiętać o aktorze. Że będzie mógł przebierać w ciekawych propozycjach. Że reżyserzy nie pozostawią Tadeusza Huka „bezrobotnym”. Że nie udowodnią, po raz kolejny, jaki my mamy talent do marnowania i zaniedbywania talentów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski