"Budzimy się i modlimy. Później mamy śniadanie. Mszę świętą odprawiamy w południe. O pierwszej jemy lunch. Po posiłku śpiewamy. Mamy czas wolny, a o ósmej odmawiamy różaniec. O 8.30 czeka na nas kolacja". Mowa o kilku księżach - wygnańcach, nad którymi opiekę sprawuje pielęgniarka. Dzielą jeden dom we wsi na chilijskim wybrzeżu.
Są w różnym wieku, mają różne zainteresowania. Łączy ich mroczna przeszłość, grzechy, których Kościół nigdy im nie wybaczy, ale zrobi wszystko, by nie wyszły na światło dzienne. Homoseksualiści, pedofile, handlarze dziećmi - to czarne owce katolickiej wspólnoty, które - jak mówi jeden z bohaterów - znalazły schronienie na marginesie społeczeństwa.
O nich opowiada "The Club" w reżyserii Pabla Larraina. W Berlinie film spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem. Zagraniczne redakcje, m.in. "The Daily Tlegraph" z Wielkiej Brytanii i niemiecki "Der Tagespiegel" uznały go za "znakomity".
Film Larraina doskonale łączy popularną konwencję thrillera z kinem społecznie zaangażowanym. Reżyser nie gra wyświechtanymi kliszami, nie tworzy jednoznacznie dobrych i złych charakterów. Siłą dzieła jest niejednoznaczność jego bohaterów. Niełatwo będzie nam ich osądzić.
Trzeba zaznaczyć, że temat filmu dobrze wpisuje się w to, co na tegorocznym Berlinale jest modne. Sprawy mniejszości seksualnych, feminizmu, a także właśnie grzechy Kościoła, to tematy nośne i chętnie przez wielu reżyserów portretowane.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?