Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie udało się ustalić, kto podpalił młyn

Paweł Chwał
Młyn zajął się od dachu i najwyższej kondygnacji. Następnie ogień schodził w dół. Strażacy gasili pożar przez kilkanaście godzin
Młyn zajął się od dachu i najwyższej kondygnacji. Następnie ogień schodził w dół. Strażacy gasili pożar przez kilkanaście godzin Fot. Michał Gąciarz
Tarnów. Właściciel działki przy ul. Kołłątaja przez osiem miesięcy nie uprzątnął pogorzeliska. Po ostatniej kontroli nadzór budowlany stracił cierpliwość i chce ukarać gospodarza obiektu

Prokuratura Rejonowa w Tarnowie po ponadpółrocznym śledztwie umorzyła postępowanie w sprawie pożaru młyna Szancera z powodu nieustalenia sprawców. - Śledczy nie mają wątpliwości co do tego, że budynek spłonął wskutek celowego podpalenia, jednak nie udało im się ustalić osób, które miały w tym swój udział - przyznaje Arkadiusz Bara, rzecznik prasowy prokuratury.

Biegły, który na zlecenie prokuratury analizował pożar, stwierdził, że ogień został wzniecony w co najmniej pięciu miejscach.

- Paliło się w środku, mimo że nie miało się od czego zająć, bo przecież do budynku nie był doprowadzony prąd - zauważa Jakub Czurka, mieszkaniec bloku, który przez ul. Mostową sąsiaduje z młynem. W nocy z 4 na 5 kwietnia, kiedy wybuchł pożar, nie zmrużył oka. Młyn przez kilkanaście godzin gasiło aż 60 strażaków.

- Zajęło się od dachu i najwyższej kondygnacji, a później ogień po stropach przenosił się w dół, na niższe piętra. Strażacy w takim przypadku niewiele mogli zrobić. Od tego czasu nikt nie kiwnął tutaj palcem, żeby uprzątnąć to pogorzelisko i zagospodarować w jakiś sposób tę piękną działkę blisko centrum - mówi mężczyzna.

Miejski inspektor nadzoru budowlanego w zaleceniach pokontrolnych, przeprowadzonych na zgliszczach młyna, wyznaczył właścicielowi terenu czas do końca ub. roku, by usuną nadpalone elementy stropów i dachu, w tym zwisające arkusze blachy. Miał on też rozebrać części murów szczytowych, które grożą zawaleniem.

- Właściciel miał osiem miesięcy, ale poza ogrodzeniem młyna szarfami i umieszczeniem tabliczek o zagrożeniu, nie wywiązał się z wytycznych - mówi Roman Górski, miejski inspektor nadzoru budowlanego.

Potwierdziła to kontrola przeprowadzona kilka dni temu na działce, na której stoi młyn. - Wysłaliśmy po niej do właściciela pisemny nakaz, ale nie odpowiedział na niego. Nie sposób się z nim w ogóle skontaktować - mówi Roman Górski.

W takiej sytuacji kolejnym krokiem nadzoru będzie nałożenie na właściciela działki mandatu karnego, który może wynieść nawet 15 tysięcy złotych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski