Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie ustając w biegu

Redakcja
Jan Pucher - wychowawca wielu lekkoatletów

80 lat KOZLA

80 lat KOZLA

Jan Pucher - wychowawca wielu lekkoatletów

   W tym roku Krakowski Okręgowy Związek Lekkiej Atletyki obchodzi swe 80-lecie. W czasie działalności związku nie brakło w Krakowie znakomitych lekkoatletów i zasłużonych szkoleniowców. Charakterystyczna sylwetka trenera Jana Puchera dobrze jest znana na krakowskich stadionach. Nie opuszcza ich od lat 50. Najpierw startował, by następnie zająć się trenerką.
   Jak sam szacuje, przez jego trenerskie ręce przewinęło się w ciągu prawie półwiecza kilka tysięcy młodzieży. Sam, mimo przekroczenia sześćdziesiątki, ciągle biega, choć już rekreacyjnie. Codziennie rano można go zobaczyć w truchcie na prawobrzeżnych bulwarach Wisły. Oblicza, że w życiu pokonał biegiem ponad 300 tysięcy kilometrów!

Jak smakowała

lebioda...

   Mocno związany z Krakowem, jednak nie pochodzi z tego miasta. Urodził się niedługo przed wojną w województwie stanisławowskim. Kiedy w 1939 r. wkroczyła tam Armia Czerwona, zaczęła się gehenna. Najpierw były prześladowania, potem wywózka aż na północne krańce Syberii. Jan Pucher jechał jako kilkuletnie dziecko. Warunki na zsyłce były straszne, głód, okropne zimno. Rodzice niebawem zmarli. Trójką młodszego rodzeństwa opiekowała się szesnastoletnia siostra. Cudem przeżyli. Jako dzieci musieli ciężko pracować, choćby przy odciąganiu odciętych gałęzi z wyrąbanych drzew. Trener pamięta temperaturę poniżej 30 stopni! Albo spożywanie samej, jedynie przygrzewanej bez żadnego tłuszczu, lebiody.

Droga

na stadion

   Po wojnie skończyło się syberyjskie wygnanie, rodzeństwo Pucherów znalazło się na ziemiach zachodnich Polski, w Żaganiu. Też nie było łatwo, nadal ciężar opieki nad nimi spoczywał na siostrze. Wszyscy, jeszcze dzieci, musieli jej pomagać niczym dorośli. Panowała wtedy atmosfera tymczasowości, grasowały bandy, kręcili się szabrownicy, dewastując co się tylko dało.
   Potem Jan Pucher przeniósł się do Gorzowa, gdzie trafił do sportu, a stamtąd do technikum w Gliwicach. Uprawiał wiele dyscyplin sportowych, tylko do piłki nożnej go nie ciągnęło. Biegał, skakał, nawet ścigał się na nartach. Wstąpił do Kolejarza Katowice, następnie Startu Katowice. Wybrał bieganie, szczególnie dystanse od 800 m do 5 km. Najbardziej lubił trasę 3 km. Kiedy powołano go do wojska, znalazł się najpierw w Śląsku Wrocław. Ponieważ Wawel Kraków potrzebował biegacza do swej sekcji, Puchera przeniesiono pod podwawelskiego grodu, gdzie już osiadł na stałe.

W krajowej

czołówce

   Pod koniec lat 50. został zawodnikiem Wawelu, gdzie byli tacy biegacze jak reprezentanci Polski Stanisław Ożóg, Edward Stawiarz. Po pięciu latach przeszedł do Wisły, która też miała mocną sekcję l.a. Powoływano go do szkolenia centralnego. Na obozie przedolimpijskim przed Tokio nagle zachorował, stracił przytomność, wielkie nadzieje sportowe zostały przerwane. Należał do krajowej czołówki, ale medali na mistrzostwach Polski nie zdobył, bywał na mecie czwarty, piąty. Jeden z najbardziej pamiętnych startów przydarzył się mu w Warszawie.
   - Biegła mocna stawka biegaczy, w tym późniejszy mistrz Europy na 5 km Anglik Tulloh - wspomina Jan Pucher. - Finiszowałem pierwszy, słyszałem wzmagający się krzyk widowni. Byłem przekonany, że to radosny doping dla mnie. Tymczasem tuż przed samą taśmą jakby spod ziemi wyrósł Tulloh i wygrał. Przegrałem, bo nie zorientowałem się, że Anglik mnie goni. Hałas ze strony widowni brałem jako doping dla mnie, a nie ostrzeżenia, że Tulloh jest coraz bliżej. Biegacz ten zawsze startował boso. To mi odebrało zwycięstwo, bo nie słyszałem go za sobą. Gdyby biegał w kolcach, zapewne ich odgłos kazałby mi być ostrożnym...
   Jan Pucher biegał często w owych latach w otoczeniu największych polskich sław, medalistów i rekordzistów - Zdzisław Krzyszkowiaka, Jerzego Chromika, Kazimierza Zimnego, Stefana Lewandowskiego i wielu innych.

Łowienie talentów

   Od 1969 r. był trenerem w Wiśle, a pracował również w milicji, prowadząc zajęcia sportowe. Ścigał też przestępców, pamięta doskonale wielką obławę w Krakowie na skrytobójczo grasującego Karola Kota. W klubie pracował nie tylko z lekkoatletami, ale prowadził zajęcia biegowe z piłkarzami, mile wspomina choćby wspólne zajęcia z Adamem Nawałką czy Michałem Wróblem.
   Potem został szkoleniowcem Wawelu, z którym ma kontakt po dziś. Teraz jest na emeryturze, wolny czas przeznacza nadal na szkolenie, ostatnio pomaga biegaczom nowej sekcji Fajfer 2001 Łapanów.
   Wyszukał i wychował wielu biegaczy. Z sentymentem wspomina Zbigniewa Pierzynkę (Wisła), maratończyka z igrzysk w Moskwie, także innych biegaczy z klubu "Białej Gwiazdy", tam wychował płotkarza Ryszarda Stocha, który przeszedł do Wawelu. Wielkim talentem był Piotr Rozworski, którego rekordu okręgu juniorów młodszych na 1500 m nikt nie pobił od lat. Wśród wychowanków byli też: Krzysztof Ożóg, Jacek Stefan, Paweł Lorens, Ryszard Jaszkowski, Alicja Polak, medaliści mistrzostw Polski. Przyczynił się do sprowadzenia do Wisły czołowych polskich biegaczek Elżbiety Katolikowej i Celiny Sokołowskiej.
   W Wawelu wychował Marka Sukiennika, znanego obecnie w kraju biegacza długich dystansów. Trener pamięta, jak młody Marek stał długo przed bramą stadionu, dopiero po zachęcie ze strony szkoleniowca przekroczył próg i został w klubie. Jan Pucher trenował Marcina Rasia, który niedawno jeszcze wygrywał z Czapiewskim, Ernestynę Kopeć, Barbarę Golonkę i wielu wielu innych.
JAN OTAŁĘGA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski