Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie widać końca

Redakcja
Fot. z archiwum zespołu
Fot. z archiwum zespołu
Niewiele brakowało, a mogło być po zespole. W grudniu minionego roku doszło do poważnego konfliktu w grupie Agressiva 69. W rezultacie opuściło ją dwóch ważnych dla jego wcześniejszych dokonań muzyków – Bodek Pezda i Sławek Lenart.

Fot. z archiwum zespołu

Pozostali członkowie zespołu pod wodzą mieszkającego w Krakowie wokalisty i kompozytora – Tomka Grocholi – postanowili działać dalej. Dzięki temu funkcjonująca niemal dwadzieścia lat formacja nadal kontynuuje swą działalność. W poniedziałek 28 lutego Agressiva 69 zagra swój pierwszy koncert w odchudzonym składzie – w krakowskim klubie Zaścianek.

  Pomysłodawcą założenia zespołu był właśnie Tomek Grochola i Jacek Tokarczyk. Pod koniec lat 80. zachwyciła go muzyka wyrastająca z industrialu – przede wszystkim grupy Front 242, Skinny Puppy i Ministry. Początkowo próbował robić przemysłowe brzmienia dosłownie – wykorzystując stare beczki i wiertarkę ojca. Kiedy poznał jednak Jacka Tokarczyka, który nie dość, że grał na gitarze, to jeszcze próbował swoich sił we wkraczającym dopiero do muzyki samplingu, zwrócił się ku bardziej komunikatywnemu graniu. Nie bez znaczenia było nawiązanie współpracy z Bodkiem Pezdą, studiującym wtedy w Krakowie młodym klawiszowcem, który w rodzinnym Rzeszowie działał w duecie Trumpets & Drums. To właśnie on pomógł wyprodukować Tomkowi i Jackowi pierwszy album Agressivy 69 – „Deus Ex Machina” – który wydała działająca wtedy na polskim rynku niemiecka firma SPV. Zawarty na płycie industrialny rock, będący zupełną nowością na polskiej scenie, szybko zwrócił na zespół uwagę środowiska muzycznego. Nic dziwnego, że szybko znaleźli się następni chętni do współpracy z Tomkiem, Jackiem i Bodkiem – Robert Tuta i Sławek Leniart. W tym powiększonym składzie Agressiva 69 nagrała drugą płytę – „Hammered By The Gods” – którą z powodzeniem można było postawić obok innych albumów formacji reprezentujących zdobywający w połowie lat 90. gatunek, jak Nine Inch Nails,  Rammsteina czy Skinny Puppy.

 

  Mimo, iż prawie każdy z muzyków mieszkał w innym mieście, współpraca szła gładko. Z czasem pomogła w tym zespołowi nowoczesna technologia.

- Każdy opracowuje swoje pomysły u siebie w domu na komputerze – wyjaśnia Tomek Grochola. - Potem wymieniamy się nimi przy pomocy Internetu. Przesłuchujemy to, co zrobiliśmy i przesyłamy sobie uwagi. Później zjeżdżamy się wszyscy do Krakowa lub Warszawy i tam odbywamy kilkudniowe sesje, podczas których dopracowujemy poszczególne utwory.
  Nie oznaczało to, że grupa ma całkowicie elektroniczne brzmienie – w składzie był przecież wokalista, klawiszowiec, gitarzysta, basista i perkusista. Brzmienie tradycyjnych instrumentów było jednak uzupełniane i obrabiane w komputerze. Kwintesencją tych eksperymentów okazał się album „2.47”, który doczekał się również angielskojęzycznej wersji sprzedawanej na Zachodzie. Takie posunięcie sprawiło, że Agressiva mogła grać nie tylko w Polsce, ale i za granicą – szczególnie w Niemczech i krajach Beneluksu, gdzie industrialny rock cieszył się największą popularnością w Europie.

  W przeciwieństwie do innych polskich zespołów, Agressiva 69 dbała nie tylko o muzykę, ale i swój wygląd i zachowanie na scenie. Szczególną uwagę zwracał wokalista – zaskakująco podobny do Dave`a Gahana z Depeche Mode.

  - Wszystko przez moją fryzurę – śmieje się Tomek Grochola. - Ale to Elvis Presley pierwszy miał taką! A mój ojciec był jego wielkim fanem, w domu ciągle słychać było „Love Me Tender”, a pierwszą kasetę wideo, jaką przywiózł z Niemiec, był oczywiście koncert „Króla”. Ponieważ żyjemy w innych czasach i nie chcę śpiewać jak Presley, to chociaż swoją fryzurą oddaję mu hołd.

 

  Pierwszy album zespołu wydany w nowym wieku - „Agressiva 69” - przyniósł zaskakującą zmianę stylu: zamiast mocnego industrialu, piosenki miały bardziej popowe brzmienie, choć nadal opakowane były w elektroniczne dźwięki.

W jednym z nagrań – „Egoiści” – przygotowanym na potrzeby filmu Mariusza Trelińskiego pod takim tytułem zaśpiewała Edyta Bartosiewicz. Piosenka stała się pierwszym przebojem Agressivy 69 i sprawiła, że muzyką formacji zainteresowało się rodzime kino i telewizja. W efekcie kompozycje grupy ozdobiły kilka znanych filmów – „Reich”, „Wtorek”, „Pod powierzchnią” czy serial „Alfabet mafii”.

W 2006 roku ukazała się najlepsza płyta zespołu – „In”. Przyniosła ona porywającą muzykę, łączącą nowofalową melodykę z nowoczesną produkcją. Na płycie pojawiło się dwóch gości z zagranicy – wokalista Wayne Hussey z The Mission i perkusista Martin Atkins z Pigface. Przebojem z płyty stał się utwór „Nie widać końca”, do którego teledysk grupa zrealizowała w Krakowie.
  - Kiedy nagrywaliśmy album „Agressiva 69”, mieliśmy ochotę na coś lżejszego – tłumaczy Tomek. - I to było wtedy szczere. Potem odczuliśmy pragnienie powrotu do naszego wcześniejszego brzmienia. Bo przecież zawsze graliśmy mroczną muzykę. Stwierdziliśmy, że mamy więcej do powiedzenia w czadowej estetyce – i taki też album zarejestrowaliśmy. Ale połączyliśmy ciężkie riffy z elektroniką – i to nas odróżnia od innych grup rockowych.

  Z czasem muzycy z Agressivy zaczęli rozwijać swą własną działalność. Bodek Pezda założył wytwórnię płytową 2.47, której nakładem wydawał płyty ciekawych wykonawców z kręgu muzyki alternatywnej, Robert Tuta podjął się współpracy z Maćkiem Maleńczukiem i wszedł w skład efemerycznych grup NOT i Tryp, a Tomek Grochola zainteresował się mocniej elektroniką, czego efektem stało się powołanie do życia dwóch nowych projektów – Sudenes (z Krzysztofem Mandrelą, Jackiem Tokarczykiem i Izą Chembrzyńską) oraz A69 Live Act (z Jackiem Tokarczykiem i Robertem Tutą). Być może to wszystko sprawiło, że ich drogi zaczęły z czasem się rozchodzić. Pod koniec minionego roku Bodek Pezda i Sławek Lenart oświadczyli, że odchodzą z zespołu, aby skupić się działalności producenckiego 2.47 Productions Teamu. Tomek Grochola z pozostałymi kolegami postanowił kontynuować działalność Agressivy 69.

  - Dla mnie było oczywiste, ze Agressiva 69 będzie dalej grała. Ani przez chwile nie było mowy o rozwiązaniu grupy. Zresztą, jak mówią nasi fani: „Agressiva wiecznie żywa” – śmieje się Tomek.

 

Mimo personalnych perturbacji grupa nadal kontynuuje prace nad kolejnym albumem.

- Nowa płyta będzie powrotem do industrialnego rocka, ale łamanego na różne sposoby _– twierdzi. - Bo z jednej strony pojawią się na niej ostre gitary, ale z drugiej – sporo elektroniki, w tym bardzo taneczne bity. Zrezygnujemy również z tradycyjnej formy zwrotka-refren-zwrotka. Oznacza to, że nagrania będą miały bardziej wyzwolony, wręcz transowy charakter. Mamy już nowego perkusistę – Filipa z Krakowa – który jako jeden z niewielu polskich bębniarza potrafi grać połamane rytmy – breakbeat czy jungle. _

Dla wielbicielek wokalisty Agressivy 69 mamy na koniec smutną wiadomość – 26 marca Tomek Grochola bierze ślub z Aleksandrą Wolny, również wokalistką, ale młodego sosnowieckiego zespołu rockowego Dysonans. Do uroczystości pozostał miesiąc – może któraś z fanek sprawi, że Tomek zmieni zdanie?

Paweł Gzyl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski