- Nowy rok w Eurolidze zaczęłyście zdecydowanie lepiej, niż kończyłyście stary.
- Potrzebowałyśmy tego zwycięstwa. Zwłaszcza tak wysokiego. Przed przerwą świąteczną w drużynie nastroje nie były najlepsze, po tej porażce z Galatasaray w Kraków Arenie. W dodatku w końcówce starego roku nie grałyśmy tak naprawdę swojej koszykówki, jakbyśmy nie były sobą. Ta przerwa świetnie nam zrobiła, naładowałyśmy baterie. Znów bronimy i atakujemy tak, jak powinnyśmy. A przede wszystkim ponownie czujemy się drużyną.
- To ostatnie było zwłaszcza widoczne - tym razem punkty zdobywały nie jedna czy dwie Amerykanki, ale większość zespołu. Wygrałyście, mimo, że liderka drużyny, czyli Allie Quigle'y tym razem zagrała słabo.
- To cecha, którą powinny się charakteryzować prawdziwe drużyny. Kiedy nawet brakuje punktów jednej zawodniczki, reszta bierze na siebie odpowiedzialność. Każda z nas może mieć słabszy dzień. Zwykle Allie jest bardziej widoczna, bo często trafia do kosza, ale tym razem może zasłużyła się w innym elemencie gry. W koszykówce nie zawsze dobra gra oznacza tylko wysoką skuteczność. Allie pomogła nam w inny sposób i wszystko jest w porządku.
- A któż Pani tak podbił oko?
- Justyna Żurowska. Pewnie za karę (śmiech). A tak poważnie, to przez przypadek dostałam w oko na rozgrzewce przed drugą połową. Trzeciej kwarty meczu prawie nie widziałam. Trener pytał, jak się czuję, a ja na to: widzę na jedno oko. Aplikuję jednak krople i mam nadzieję, że szybko mi te dolegliwości przejdą. Bo jeśli nie, to będę musiała iść na dodatkowe badania.
- Przed wami jeszcze długa droga do play-offów. Myśli Pani, że Wiśle rzeczywiście do awansu wystarczy wygrywanie wszystkich meczów u siebie , czy też konieczne będzie przynajmniej jedno dodatkowe zwycięstwo na wyjeździe?
- Trener Stefan Svitek powtarza nam, że nie mamy za daleko wybiegać w przyszłość, tylko iść do przodu krok po kroku. Myślimy tylko o tym, by wygrać ten następny mecz. I nieważne, czy to spotkanie wyjazdowe, czy grane u siebie. W przyszłym tygodniu czeka nas starcie w Kursku. Chcemy je wygrać i dopiero potem myśleć o następnym.
- Czy jednak wasze zwycięstwo na tak trudnym terenie jest możliwe? Po tak długiej podróży, jaka was czeka?
- Jeżeli już teraz zaczęłybyśmy wyszukiwać wymówki, w stylu: bo podróż taka daleka, to na pewno nie wygrałybyśmy tego meczu. Trzeba po prostu tam polecieć i zagrać najlepiej, jak potrafimy.
- Po raz pierwszy po swoim rozstaniu z Wisłą miała okazję zagrać w Krakowie Erin Phillips. Miło było zobaczyć dawną koleżankę?
- Bardzo się cieszyłam, że znów nadarzyła się szansa, by zobaczyć Erin. Miałam z nią świetne relacje. To fantastyczna zawodniczka, ale jako człowiek jest jeszcze wspanialsza. Zawsze się cieszę z jej sukcesów. Ale nie przeprosiłam jej za to, że tym razem odebraliśmy jej drużynie ostatnią szansę na awans.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?