Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie wiedzą, czym oddychają

Agnieszka Maj
Mieszkańcy wielu małopolskich miast nie zdają sobie sprawy, że powietrze może tam być bardziej zanieczyszczone niż w Krakowie
Mieszkańcy wielu małopolskich miast nie zdają sobie sprawy, że powietrze może tam być bardziej zanieczyszczone niż w Krakowie fot. Andrzej Banaś
Zanieczyszczenie. W Małopolsce działa tylko 27 stałych stacji badających jakość powietrza, z czego aż sześć znajduje się w Krakowie. Żadnej stacji nie ma w... miejscowościach uzdrowiskowych. Szanse, aby się tam pojawiły, są znikome.

Czytaj także: Kiedy zdrowe powietrze okazuje się smogiem

Wyniki badań powietrza ze stacji zainstalowanej w marcu w Nowym Targu pokazują, że smog może być tam nawet większy niż w Krakowie. Podczas dziewięciu dni badań, od 23 do 31 marca, normy były na Podhalu przekraczane przez siedem dni, czasem nawet dwukrotnie. Tylko przez dwa dni mieszkańcy mogli oddychać w miarę czystym powietrzem, w którym zawartość pyłu spadła poniżej normy (50 mikrogramów na metr sześcienny).

W tym samym czasie w Krakowie powietrze było czystsze. Na os. Piastów w Nowej Hucie norma została przekroczona tylko raz, w Bronowicach - trzy razy. Prawie tak źle jak w Nowym Targu było tylko na Alejach Trzech Wieszczów, ale nawet w tym miejscu Kraków mógł się pochwalić mniejszym smogiem. Średnia na Alejach wyniosła 60, a w Nowym Targu 67.

Burmistrz tego miasta Grzegorz Watycha nie chce się na razie odnosić do marcowych wyników, bo pomiary trwają zbyt krótko. Podkreśla jednak, że sam poprosił o prowadzenie stałych badań powietrza. - Stacja jest niezbędna po to, aby informować na bieżąco mieszkańców o jakości powietrza. Potrzebna jest także do zweryfikowania podejmowanych przez gminę działań naprawczych i określenia ich efektów - tłumaczy Grzegorz Watycha.

Nowy Targ zyskał stację dzięki temu, że nie chciał jej burmistrz Suchej Beskidzkiej. Pyłomierz zniknął z tej miejscowości rok temu. Zdaniem jej władz, wyniki badań psuły wizerunek miejscowości.

Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska usiłował przywrócić monitoring w Suchej Beskidzkiej, planował postawić urządzenia na prywatnej działce. Okazało się jednak, że aby podłączyć aparaturę, należałoby doprowadzić prąd pod kawałkiem gminnego chodnika. Władze miasta nie wyraziły na to zgody, tłumacząc, że chodnik jest na gwarancji i nie chcą go rozkopywać.

Jak wyjaśnia jednak Stanisław Lichosyt, burmistrz Suchej Beskidzkiej, były także inne powody, dla których ta miejscowość nie ma już stacji monitoringu.

To personalny konflikt pomiędzy Stanisławem Lichosytem a Ryszardem Listwanem, wicedyrektorem Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, a także byłym burmistrzem Suchej Beskidzkiej.

- Kiedy w grudniu ubiegłego roku wojewódzki inspektor ochrony środowiska w Krakowie zwrócił się do mnie o wyrażenie zgody na ponowny montaż stacji monitoringu w poprzednim miejscu, odpisałem, że jest zgoda. Ale pod warunkiem, że dla dobra sprawy, z nadzoru nad prowadzonymi badaniami w Suchej Beskidzkiej zostanie wyłączony zastępca dyrektora WIOŚ - twierdzi Stanisław Lichosyt.

Po dwóch miesiącach otrzymał odpowiedź, że dyrektor WIOŚ nie widzi podstaw do wyłączenia swojego podwładnego z nadzoru. Dlatego stacji w Suchej nie ma.

Według Stanisława Lichosyta nie jest ona zresztą potrzebna w tym miejscu. - W odróżnieniu od innych miast Małopolski Sucha Beskidzka ma diagnozowany stan i realizuje programy ochrony powietrza i ograniczenia niskiej emisji w sposób efektywny - przekonuje burmistrz. Jego zdaniem, stacje powinny być zainstalowane w tych miejscowościach, które nie mają danych na temat smogu na swoim terenie.

W Małopolsce działa tylko 27 stałych stacji badających jakość powietrza, z czego aż sześć znajduje się w Krakowie (część kupiła gmina za własne pieniądze). Co ciekawe, żadnej stacji nie ma w miejscowościach uzdrowiskowych. Paweł Ciećko, dyrektor Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, tłumaczy, że są one zbyt drogie, aby postawić je wszędzie - jedna kosztuje co najmniej 400 tys. zł. - Nie zamierzamy kupować kolejnych stacji. Nasza sieć monitoringu jest dobrze zbudowana i spełnia wszystkie ustawowe wymogi - mówi Paweł Ciećko.

Tam gdzie nie ma stałych pomiarów, ze swoim pyłomierzem jedzie Krakowski Alarm Smogowy. - Nasze pomiary prowadzone w małych miejscowościach - w tym w uzdrowiskach - pokazują, że sytuacja jest naprawdę dramatyczna. Niejednokrotnie jest gorzej niż w Krakowie. Ostatnio rekordowo wysokie stężenia odnotowywaliśmy w Skale - mówi Andrzej Guła z Krakowskiego Alarmu Smogowego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski