- W poprzednią niedzielę posługiwał Pan do mszy św. w intencji Ryszarda Ścigały i jego rodziny?
- Jako katolik część życia spędziłem posługując jako ministrant, lektor. W kościele akademickim staram się włączać w liturgię ze studentami, Duszpasterstwem Akademickim "Tratwa". Jeśli ktoś uczęszcza do tego kościoła, z łatwością może to zauważyć.
- To była jednak wyjątkowa msza dla prezydenta. A dla Pana?
- Dla mnie również. Wspólna modlitwa była budująca dla nas obydwu.
- Nie przeszkadzają stawiane prezydentowi zarzuty?
- Od samego początku są one dla mnie nieprawdopodobne, wręcz absurdalne. Wiele osób, z którymi się spotykam, nie daje wiary w winę pana prezydenta. On zbyt długo pracował nad budowaniem dobrego wizerunku miasta i jego pozycji, by ulec pokusie korupcji. Pamiętam dużą ostrożność i zachowawczość szefa w relacjach biznesowych. Wierzę, że przed niezawisłym sądem w pełni oczyści się ze stawianych mu zarzutów. Inna sprawa to poczucie wielkiej krzywdy, jaka jemu oraz jego rodzinie została wyrządzona.
- Sporo zawdzięcza Pan Ryszardowi Ścigale. Z niewielkich Szerzyn ściągnął Pana do magistratu...
- W 2007 roku stanąłem do konkursu na stanowisko dyrektora wydziału strategii w urzędzie miasta. Wcześniej pracowałem w starostwie w Jaśle. Działałem także w samorządzie będąc od dwóch kadencji radnym.
- Szybko dołączył Pan do grona jego zaufanych współpracowników...
- W urzędzie miałem szeroki i odpowiedzialny zakres kompetencji, stąd bliska współpraca z prezydentem. W pierwszej kadencji zajmowałem się rozwojem miasta, pozyskiwaniem funduszy unijnych. Wspólnie z prezydentem opracowywaliśmy wnioski, dzięki którym miasto zdobyło 280 mln zł z tego źródła. Z czasem na pewno nasze kontakty stały się serdeczne.
- A w ślad za tym zbliżyliście się też politycznie?
- Nie było niczego takiego. Ja byłem członkiem PO, a prezydent pozostawał bezpartyjny. To Platforma zabiegała o jego względy.
- Między innymi za Pańskim pośrednictwem?
- Byłem szeregowym członkiem powiatowych, a nie miejskich struktur PO.
- 7 stycznia Platforma zerwała koalicję z "Tarnowianami". Pan opuścił PO dzień wcześniej. Zbieg okoliczności?
- Znacznie wcześniej obserwowałem w PO przechył w kierunku lewicy. Partia odeszła od swoich korzeni, od deklaracji ideowej, zapomniała o społeczeństwie. Ja pozostałem w tym samym miejscu ze swoimi przekonaniami, oczekiwaniami, marzeniami. Chcę zmieniać mój region, działać na rzecz ludzi. Tymczasem zerwanie koalicji w Tarnowie oznaczało polityczną wojnę.
- Czy aby nie wcześniej wiązał Pan swoje polityczne plany z Jarosławem Gowinem?
- Moja współpraca z ministrem Gowinem rozpoczęła się znacznie wcześniej niż powstał polityczny projekt Polski Razem. Zawsze utożsamiałem się z konserwatywnym podejściem do światopoglądu i wolnościowym spojrzeniem na gospodarkę.
- Długo musiał Pan walczyć o stanowisko pełnomocnika partii w Tarnowie z Jackiem Pilchem?
- Nie walczyłem. Wybór pełnomocnika był suwerenną decyzją Jarosława Gowina. Zanim zapadła, ja już budowałem struktury partii w Tarnowie.
- Jednak, jako zaufany człowiek prezydenta, stracił Pan fotel dyrektora w urzędzie. Czym się Pan teraz zajmuje?
- Jestem głównym specjalistą w wydziale spraw obywatelskich. Sumiennie wykonuję obowiązki, stanowiące ułamek tego, co realizowałem do czasu likwidacji Centrum Obsługi Mieszkańców, które w pełni się sprawdzało. Jestem pracowity, więc czuję niedosyt, bo moje kompetencje mogłyby być efektywniej wykorzystane w strukturach miasta.
- Ostatnio p.o. prezydenta odwołał Pana z grona członków powiatowej rady zatrudnienia?
- O tym fakcie dowiaduję się od Pana. Myślę, że to jakiś nowy, nieznany mi standard działania, w którym o decyzji zainteresowany dowiaduje się na końcu. Rada ma charakter opiniodawczy, doradczy, konsultacyjny. To ciało społeczne, kadencyjne. Trudno zatem odczytać tę groteskową decyzję Platformy Obywatelskiej inaczej niż jako odwet polityczny.
- Polska Razem wystawi kandydatów do rady w Tarnowie?
- Zgłosimy listy kandydatów, które będą krokiem w kierunku nowej jakości w polityce Tarnowa. Dzisiaj w samorządzie potrzeba ludzi pracowitych, doświadczonych, odpowiedzialnych.
- Waszym kandydatem na prezydenta będzie...
- Na decyzje przyjdzie czas. Wyłonimy go z grona osób, związanych dotąd bardziej ze sferą biznesu niż polityki.
- Od dawna mówi się jednak, że tym kandydatem zostanie Ryszard Ścigała albo szefowa "Tarnowian" Dorota Skrzyniarz.
- Nie znam planów politycznych prezydenta, ani pani Doroty Skrzyniarz. Pamiętam, że Ryszard Ścigała zawsze chciał pozostawać apolityczny. Nie został członkiem PO, a Stowarzyszeniu "Tarnowianie" przyświecają inne cele niż polityczne. Nie słyszałem nawet, by osoby z tego ugrupowania zamierzały wstąpić do Polski Razem. Nie ulega natomiast wątpliwości, że pani Skrzyniarz posiada duże doświadczenie i kompetencje.
- Jak Pan reaguje na słabe sondażowe notowania Polski Razem?
- Słabe? Zależy, na które spojrzeć. Na przykład bliski Platformie "Newsweek" opublikował sondaż, w którym nasza partia uzyskała 5,4 proc. Realne poparcie może być wyższe. Wewnętrzne partyjne sondaże w Małopolsce dają Polsce Razem 10,2 proc. A pamiętajmy, że jako partia funkcjonuje dopiero dwa miesiące.
- Na jaką reprezentację w radzie miejskiej liczycie?
- W naszym zasięgu jest 4-5 mandatów, czyli po jednym lub więcej w każdym okręgu.
Grzegorz Gotfryd
Pochodzi z Szerzyn na wschodnich rubieżach Małopolski. Od kilku lat karierę robi w Tarnowie. Absolwent ekonomii w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Pracę w samorządzie zaczynał w starostwie powiatowym w Jaśle. Od 2007 r. na stanowiskach dyrektorskich w Urzędzie Miasta Tarnowa. Bliski współpracownik Ryszarda Ścigały. Przez kilka lat członek powiatowych struktur PO. Od stycznia w ekipie Jarosława Gowina. Szef struktur Polski Razem w Tarnowie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?