Rodzina długo nie mogła pojąć, że w Wielkim Mieście nie ma jednego Bożego Narodzenia. Przez lata każdy z moich przyjaciół wypracował dwie, równoległe ścieżki idące przez ten czas, niekrzyżujące się zupełnie. Jedna biegnie przez teren rodzinny, drugi - przyjacielski. Ten pierwszy obarczony jest tradycją, wigilijną kolacją wraz z rozbłyśnięciem pierwszej gwiazdki, opłatkiem. Ta druga to czas wolny spędzony z „bliskimi z wyboru”. To takie święta jak w teledysku „Last Christmas!”. Góry, domek, kominek, wspólna choinka, wspólne poglądy. Świat zamknięty w granicach wzajemnego porozumienia. Oddech. Spokój w szaleństwie zabawy.
Wejście w świat rodziny to konfrontacje - z poglądami, stylem życia, nawet ubierania się. To ciągłe podkreślanie własnej niepodległości. Ale - paradoksalnie - to najlepszy czas na budowanie wspólnoty, nawet z zapisem protokołu rozbieżności nie do przejścia. Lepszej atmosfery nie będzie. Bo „Last Christmas!” to tylko bajka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?