Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie wszystkie chwyty dozwolone

Grzegorz Skowron
Tydzień w krakowskiej polityce. Czy prezydent Jacek Majchrowski powinien na czas kampanii wyborczej wziąć urlop? Twierdząco na to pytanie odpowiada dwóch jego konkurentów w wyścigu do najważniejszego gabinetu w mieście – Łukasz Gibała i Sławomir Ptaszkiewicz. Sam prezydent nie zamierza tego robić.

Dyskusja na ten temat jest bezcelowa. Trudno sobie wyobrazić, by urzędujący prezydent na dwa miesiące, czy choćby tylko na jeden, wziął urlop. Ma prawo przecinać wstęgi na inwestycjach, które powstawały w ciągu 12 lat jego rządów.

Z pewnością swoją pozycję będzie wykorzystywał w kampanii wyborczej, ale nie on pierwszy i nie ostatni. Zawsze obecnej władzy jest łatwiej prowadzić agitację wyborczą niż tym, którzy do niej dopiero aspirują.

Można się z tym pogodzić albo nie przymierzać się do startu w wyścigu wyborczym. Zamiast składać wnioski, które niczego nie zmienią, lepiej znaleźć i wytknąć błędy konkurentowi, choćby zmniejszające propagandowy wydźwięk prezydenckich sukcesów, przemówień i uśmiechów.

Ale wytykając prezydentowi, że to robi, warto uderzyć się we własne piersi. I nie chodzi tylko o to, że obaj kandydaci swoje kampanie zaczęli na długo przed tym zanim zarządzono wybory samorządowe.

Jak bowiem traktować ich udział w akcji, która wspomaga chorych na stwardnienie zanikowe boczne? Cel jest szczytny, ale wykorzystywanie go w kampanii wyborczej jest tak samo kontrowersyjne jak nadużywanie stanowiska prezydenta przy namawianiu wyborców do głosowania.

Pewnie wiele razy zachowanie Jacka Majchrowskiego będzie krytykowane, pewnie w jakiejś części słusznie, ale takiej samej krytyki muszą się spodziewać inni. Dlatego wniosek z polewania się wodą przez dwóch kandydatów, z niewielkimi szansami na podjęcie walki z prezydentem, jest jeden: niestety, nie pomogło.

Kubeł zimnej wody przydałby się za to autorom sloganu reklamującego poszukiwanie sponsora tytularnego dla Kraków Areny. „Młoda, atrakcyjna, pozna solidnego i bogatego sponsora, na lata” – to budzi dość jednoznaczne skojarzenia. Próby wmawiania, że w tym haśle nie ma podtekstów seksualnych jest tak samo bezcelowe jak próby wysłania na urlop prezydenta.

Może i slogan jest intrygujący, śmieszny (czy na pewno?), wzbudził zainteresowanie, ale nie powinna go używać instytucja publiczna.

Przede wszystkim dlatego, że miasto szuka sponsora, który wyłoży kilka milionów złotych. Szef poważnej firmy nie wyłoży takich pieniędzy tylko dlatego, że komuś w miejskiej spółce dopisuje poczucie humoru. Gdyby zarządca hali widowisko-sportowej szukał sponsorów dla każdego krzesełka w obiekcie, to być może wtedy tekst o młodości i solidności na lata ściągnąłby tych, którzy chcieliby się poczuć jak… No właśnie – jak?

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski