Nie wszystkie szpitale trafią do sieci [WIDEO]

W zakończonych wczoraj konsultacjach nad projektem reformy szpitalnictwa w Polsce uczestniczyła wyjątkowa liczba placówek medycznych, instytucji i ekspertów. Do resortu zdrowia wpłynęły setki, jeśli nie tysiące, propozycji poprawek. - Tylko z Małopolski swoje opinie przesłało co najmniej kilkadziesiąt podmiotów - zaznacza Sylwia Grzesiak- Ambroży, dyr. Departamentu Zdrowia i Opieki Społecznej Urzędu Marszałkowskiego w Krakowie. Nie kryje nadziei, że resort zdrowia uwzględni przynajmniej część propozycji zmian.

Trudno dziwić się olbrzymiemu zainteresowaniu projektem. Reforma przewiduje utworzenie sieci szpitali, czyli kluczowych placówek dla ochrony zdrowia Polaków, które będą miały zagwarantowane finansowanie. Co z jednostkami, które do sieci nie wejdą? Część z nich przestanie istnieć.

Na ostateczne decyzje w wielkiej niepewności czeka m.in. personel cenionego prywatnego Szpitala Ginekolo-giczno-Położniczego „Ujastek” w Krakowie. Choć bowiem w myśl założeń reformy placówki publiczne mają być traktowane według tych samych zasad co prywatne, to równocześnie wiele spośród tych ostatnich nie spełnia kryteriów kwalifikacji do sieci. Chcąc się w niej znaleźć, trzeba dysponować m.in. Szpitalnym Oddziałem Ratunkowym lub Izbą Przyjęć, a „Ujastek”, jako jednoprofilowy szpital sprawujący opiekę nad matką i dzieckiem, takowych nie ma.

Narodowy Fundusz Zdrowia będzie zlikwidowany. W 2018 r. powstanie Urząd Zdrowia Publicznego

Źródło:TVN24

Marek Wójcik, ekspert ochrony zdrowia Związku Miast Polskich, uważa jednak, że placówka ma spore szanse. - W pierwszym „naborze” prawdopodobnie odpadnie. Pamiętajmy jednak, że dyrektor wojewódzkiego oddziału NFZ będzie miał prawo wystąpić do ministra zdrowia o wprowadzenie do sieci także tych placówek, które - choć nie spełniają kryteriów - mają szczególne znaczenie dla zabezpieczenia potrzeb zdrowotnych na danym terenie. A to właśnie odnosi się do tego szpitala - podkreśla Wójcik.

Co będzie, jeśli tak się nie stanie? Placówka upadnie, bo 99 procent jej dochodów pochodzi z kontraktu z NFZ, a tylko 1 procent z kieszeni pacjentek.

Spokojny za to może być prywatny Szpital im. św Rafała w Krakowie oraz skomercjalizowany „Rydygier”: duże, wieloprofilowe placówki, niezależnie od formy własności, raczej na pewno trafią do sieci. Tak będzie w Małopolsce, w której lecznice są rozmieszczone dość równomiernie.

Z ostrożnym optymizmem do reformy podchodzi Sabina Bigos-Jaworowska, przewodnicząca Stowarzyszenia Szpitali Powiatowych w Małopolsce i równocześnie szefowa oświęcimskiej lecznicy. Z jej oceny wynika, że w sieci znajdą się niemal wszystkie powiatowe jednostki. Nie jest pewna jedynie dalszego losu placówek w Rabce i w Tuchowie.

Dyrektorka żywi pewne obawy. - Nie wiemy, co oznacza zapis „finansowanie szpitali przez ryczałt”. Czy wynika z niego, że będziemy dostawać tyle samo pieniędzy, niezależnie od jakości leczenia? Jeśli nie zostanie wprowadzony mechanizm wymuszający konkurencję, pacjent na reformie może stracić - konkluduje Sabina Bigos-Jaworowska.

Dr Adam Kozierkiewicz, ekspert ochrony zdrowia, apeluje o rozwagę. Przypomina, że jest to kolejne „podejście” rządzących do reformy szpitalnictwa i aby ją wreszcie przeprowadzić, potrzebna jest niemal „koronkowa robota” wszystkich jej uczestników.

W jego ocenie należy bardzo ostrożnie zmniejszać liczbę tzw. ostrych łóżek w polskich lecznicach. - Wbrew wielu opiniom nie jest ich za dużo, lecz są nierównomiernie rozmieszczone. Nie wolno zapominać ponadto, że w okres starości, czyli wzmożonego chorowania, wchodzi pokolenie z tzw. powojennego wyżu demograficznego - podkreśla. Apeluje o uwzględnienie faktu, iż w porównaniu do 2000 roku średni wiek wydłużył się w naszym kraju aż o 3 lata.