Kilka lat temu w Małopolsce nowy sposób rozsyłania karetek pogotowia budził kontrowersje i wywoływał protesty. Zamiast dyspozytora w każdym powiecie, który przyjmował wezwania i wysyłał zespoły ratownictwa medycznego, ówczesny wojewoda Jerzy Miller wprowadził tylko dwie duże centrale - w Krakowie i Tarnowie.
W każdej z nich odbierający telefony widzą na interaktywnej mapie, gdzie czekają ambulanse gotowe do wyjazdu i z którego miejsca mają najbliżej. Taki system sprawdził się w praktyce i przyniósł oszczędności, dzięki którym Małopolska zyskała dodatkowe karetki.
W trakcie wprowadzania systemu politycy PiS byli w opozycji i nie zostawiali suchej nitki na nowym sposobie zarządzania karetkami. Obiecywali, że po wygranych wyborach przywrócą przynajmniej dodatkową dyspozytornię pogotowia w Nowym Sączu. I co? Okazuje się, że w konsultowanym właśnie projekcie ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym PiS idzie jeszcze dalej niż PO i PSL - chce, by w każdym województwie była tylko jedna dyspozytornia.
Wydawać by się mogło, że skoro jeden małopolski wzór jest dobry i sprawdzony, to warto skorzystać też z innego. Chodzi o system informatyczny dający możliwość monitorowania, gdzie są karetki. Małopolska też taki ma i też przetestowała go w praktyce. Ale rząd chce zbudować nowy, własny, a ten już stosowany w naszym regionie trzeba będzie wyrzucić.
Nowy system ma być lepszy, ale dopiero za kilka lat, jednak początkowo ograniczy możliwości ratowników w karetce. Dziś wysłanie z ambulansu odczytu EKG do szpitala i szybka konsultacja to standard, z którego teraz rządzący rezygnują. Czy najpierw musi być gorzej, żeby potem było lepiej?
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Dwa tablety w karetce uratują unijną dotację
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?