Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie wystarczy urodzić się Majką

Ryszard Niemiec/
Preteksty. Siedemdziesiąt lat temu, kiedy nie było jeszcze przesądzone, że Polska skręci na stalinowski szlak ustrojowy, znaleźli się ludzie, którzy zawzięli się, by umożliwić młodzieży wiejskiej dostęp do sportu.

Na wiejskich wspólnotach, pastwiskach i podworskich łąkach wytyczano boiska do piłki, najczęściej kopanej, niekiedy ręcznej, wykrawano miejsce na bieżnie. Po reformie rolnej nie było problemów z ziemią pod place, ale pionierzy sportu wiejskiego uprawiali go „goło, boso”. Wbrew temu, co rozpowszechniano w PRL, wpływ na powstanie Ludowych Zespołów Sportowych mieli działacze mikołajczykowskiego Polskiego Stronnictwa Ludowego, nosiciele tradycji przedwojennych Wici.

Ta glosa historyczna wydaje się niezbędna dlatego, bo organizatorzy jubileuszu 70-lecia mają opory w podkreślaniu doniosłości genezy LZS, obawiając się sugestii o „wynalazku komuny”. Koncentrują się na dniu dzisiejszym, który obok dumy z osiągnięć Kamila Stocha czy Rafała Majki, przynosi klubom wiejskim powody do troski o zaspokojenie elementarnych potrzeb młodzieży uprawiającej w nich wyczyn.

W jubileuszowych referatach donośnie wybrzmiewają frazy o ilości wybudowanych stadionów i sal gimnastycznych, o powszechnym „orlikowaniu”, jako kolejnym etapie cywilizacyjnego pochodu, następującym po elektryfikacji, telefonizacji, wodociągowaniu i kanalizowaniu „obszarów wiejskich”, jak to określa nowomowa urzędnicza.

Nieśmiało dochodzi do głosu prawda o daleko idącym niedoinwestowaniu ludowych klubów w środki na rozwijanie działalności szkoleniowej. Wyposażone niegdyś w państwowe dotacje wojewódzkie, powiatowe, nawet gminne rady LZS mogły planować i koordynować pracę wielosekcyjnych klubów. Dzięki takiemu modelowi niektóre dyscypliny sportowe, takie jak kolarstwo, podnoszenie ciężarów, narciarstwo klasyczne, tenis stołowy, stawały się masowym fundamentem wyczynu olimpijskiego. Dziś, po wycofaniu się państwa z roli mecenasa sportu klubowego, przy okopaniu się samorządów na pozycjach sponsora sportu dzieci i młodzieży, LZS-y ulegają systematycznej pauperyzacji.

Działacze i animatorzy klubowej działalności w chwilach szczerości opowiadają o swoich jałmużniczych kwestach po firmach, instytucjach samorządowych, a także o „domokrążnym dziadowaniu” pośród zasobniejszych sąsiadów. A przecież nigdzie nie jest powiedziane, że w państwie do niedawna uchodzącym za zieloną wyspę w Europie, szczycącym się rekordowym wzrostem PKB , nie można zdobyć się chociażby na sfinansowanie z budżetu państwa jednego trenera w każdym LZS.

Stać nas na efektywną troskę o duchowe wychowanie młodzieży (katecheci), w imię harmonii ciała i ducha, warto pomyśleć też o zadbanie o jej fizyczność. Wystarczy sięgnąć po splagiatowanie idei 500 plus, rzecz jasna w wersji usportowionej. Jestem w stanie udowodnić, że będzie to inwestycja pomagająca także zapobiegać kryzysowi demograficznemu w najbardziej podatnym środowisku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski