Dawid Krieger na wczorajszych zajęciach Cracovii Fot. Michał Klag
Rozmowa z DAWIDEM KRIEGEREM, nowym napastnikiem Cracovii
- W zeszłym tygodniu podpisałem z klubem trzyletni kontrakt. Jestem więc zawodnikiem Cracovii.
- O angaż w "Pasach" starał się Pan już zimą. Czemu wtedy nie doszedł do skutku?
- Były inne cele. Dyrektor sportowy i trener chcieli mnie u siebie, ale zespół wzmacniał się przed walką o utrzymanie, więc zdecydowano się na doświadczenie i wybrano Masaryka. Uważano, że taki zawodnik bardziej przyda się w walce o utrzymanie. Powiedziano mi, że mój temat powróci. Powtórny kontakt pojawił się po zakończeniu sezonu w Niemczech, na przełomie maja i czerwca. Miałem jeszcze ofertę z Górnika Zabrze i propozycję z Carl Zeiss Jena, ale zdecydowałem się na Cracovię.
- Jakie było dla Pana to ostatnie pół roku?
- Grałem w drugiej drużynie Energie Cottbus, gdzie górna granica wieku to 23 lata. To była Regionalliga, czyli czwarta liga. Wiosną strzeliłem 4 bramki i miałem 4 asysty, a w całym sezonie zdobyłem 11 goli (był najskuteczniejszym strzelcem zespołu - przyp. MK) i miałem 5 asyst, zagrałem we wszystkich meczach. Kończył mi się kontrakt, ale klub był dla mnie w porządku. Przed drugim zespołem też był postawiony cel, jakim było utrzymanie, więc rzucono wszystkie środki. Mieliśmy średnią wieku 20 lat, a Regionalliga w Niemczech to nie jest łatwa liga. Skończyliśmy ją na 10. miejscu.
- W jakich okolicznościach trafił Pan do Cottbus?
- Wyjechałem w wieku 18 lat. Miałem ofertę z Górnika Zabrze (Kieger jest wychowankiem tego klubu - przyp. MK), żeby wejść do pierwszej drużyny i ofertę z Energie, ale zaryzykowałem wyjazd. Nauczyłem się dużo pod względem mentalnym. Zobaczyłem z bliska, jak wygląda profesjonalizm. W drużynie byli wtedy Mariusz Kukiełka, Tomasz Bandrowski i kilku, którzy dziś grają w Bundeslidze. Byłem w kadrze pierwszej drużyny przez trzy lata. Później przydarzyły mi się kontuzje i inni wskoczyli na moje miejsce.
- Nie żałuje Pan tego wyjazdu?
- Rzuciłem się na głęboką wodę. Może to było za wcześnie? Jednak nie żałuję.
- Przychodzi Pan do Cracovii, która chce zapomnieć o walce o utrzymanie i grać o wyższe cele.
- Dokładne cele na sezon nie są jeszcze sprecyzowane, ale myślę, że to będzie walka o puchary.
- Pewnie chciałby Pan powtórzyć wyczyn Daniela Sikorskiego, który trafił do Górnika z rezerw Bayernu Monachium i w Polsce zabłysnął.
- O to chodzi. Daniel w Bayernie też był w drugiej drużynie, która grała w III lidze. Grał dobrze, ale nie tak, żeby się tam wybić. W Polsce to mu się udało i jest w miejscu, w którym jest. Moim celem jest powtórzenie tego samego - chcę się pokazać w Polsce z jak najlepszej strony.
- Pan wraca z Niemiec do Polski, a w przeciwnym kierunku podąża Mateusz Klich. Co może mu Pan poradzić?
- Nie znamy się dobrze, więc nie rozmawialiśmy. Co mogę doradzić? W Niemczech jest bardzo duża dyscyplina, do której trzeba się dostosować. Bardzo szybko musi się też nauczyć języka, bo na to zwraca się szczególną uwagę. Ja wyjechałem bez znajomości niemieckiego i było ciężko. Człowiek jest wtedy "głuchoniemym", ale szybko nadrobiłem te braki.
- Siłą rzeczy nie mogliśmy Pana oglądnąć w żadnym meczu. Co jest Pana mocną stroną, jaka jest Pana ulubiona pozycja na boisku?
- Jestem szybkim zawodnikiem i gram obiema nogami. Nie boję się pojedynków jeden na jeden, odejścia od rywala i strzału na bramkę. Można powiedzieć, że jestem takim typowym środkowym napastnikiem.
Rozmawiał MACIEJ KMITA
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?