Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie zmieniać szkoły co trzy lata

EKT
Są to dyskusje trudne dla obu stron. Rodzice nie przyjmują racji ekonomicznych, którymi najczęściej podpierają się władze; wiedzą, że mała szkoła stwarza ich dzieciom cieplarniane warunki, że w nielicznej klasie nauczyciel jest w stanie dotrzeć do każdego, że uczeń nie jest anonimowy. Szkoła w miejscu zamieszkania oznacza, że młody człowiek wraca po lekcjach prosto do domu, nie traci czasu na dojazdy, nie czeka na autobus na przystanku czy w świetlicy. Koronnym argumentem rodziców jest bezpieczeństwo, które w masowych szkołach trudniej zagwarantować, a w dużej grupie dzieci potrafią być bezwzględne wobec słabszego psychicznie kolegi. Szkoły w małych miejscowościach są poza tym centrum życia kulturalnego: odbywają się w nich różne imprezy, spotkania. Dorośli bardziej integrują się z takimi placówkami oświatowymi - szukają sponsorów, skłonnych sfinansować remonty, wymianę okien, zakup komputerów, sami też pomagają w miarę możliwości. Nie bez znaczenia są względy sentymentalne: w wiejskich szkołach uczyli się dziadkowie, rodzice - także dlatego niełatwo godzić się na likwidację.

Oświata. Zimowe dylematy

Styczeń, zwłaszcza luty, to niełatwe miesiące dla samorządowców i rodziców uczniów z małych szkół. O tej porze roku władze muszą podjąć decyzje o likwidacji lub zmianie stopnia organizacyjnego takich placówek. Zazwyczaj dzieje się tak na początku kadencji, bo pod koniec mało kto odważy się na tak niepopularne kroki.

Władze z kolei liczą pieniądze wydawane na utrzymanie małych szkół. Koszty są często dwukrotnie wyższe niż w przypadku większych. Mają też wiele racji, gdy argumentują, iż w dużej placówce uczeń ma większe możliwości rozwoju, bo dysponują lepszą bazą i wyposażeniem. Zdaniem wielu samorządowców rodzice zbyt często przyjmują postawę roszczeniową - odpowiedzialność za wychowywanie zrzucają na nauczycieli, sami zaś poświęca potomostwu zbyt mało czasu.
W powiecie krakowskim w obliczu likwidacyjnych postanowień stoją władze gmin Skawina i Igołomia-Wawrzeńczyce. W tej ostatniej, w Stręgoborzycach, uczy się troje dzieci, w Złotnikach - 16. Radni poprzedniej kadencji nie zdecydowali się na zamknięcie tych placówek, natomiast obecni samorządowcy już podjęli taką uchwałę. Pozostawili większe placówki - w Pobiedniku Małym (51 uczniów i oddział przedszkolny z ośmiorgiem dzieci) oraz Tropiszowie (51 osób w SP, 19 w przedszkolu).
Podobna decyzja czeka na najbliższej sesji radnych ze Skawiny. Burmistrz Adam Najder zaproponował spore zmiany w organizacji oświaty. Najtrudniejszą z nich jest likwidacja Szkoły Podstawowej w Facimiechu (klasy 0-III) oraz oddziałów IV-VI w Polance Hallera i Pozowicach. W dwóch ostatnich miejscowościach dorośli nie wyrażają zgody na takie rozwiązanie.
Rodziców nie przekonały argumenty burmistrza i przewodniczącego Komisji Edukacji Rady Miasta Marka Klimczyka, że działania te podejmowane są dla dobra ich dzieci. - My wiemy, co jest dla nich dobre - odpowiadają.
Są oburzeni brakiem reakcji władz oświatowych na wyniki testów szóstoklasistów. W ostatnich dwóch latach w 9-stopniowej skali uczniowie z Polanki Hallera uzyskali średnią 3. Znacznie lepsze były w poprzednich latach: 6 i 7. W Pozowicach przez ostatnie dwa lata średnia wynosiła 2. W SP w Wielkich Drogach natomiast, gdzie mają się uczyć dzieci z Pozowic, średnia wynosi 8,5, w Krzęcinie 8,8, a w Woli Radziszowskiej - 7,5.
Wyniki, przytaczane przez wizytatorkę Małopolskiego Kuratorium Oświaty Elżbietę Pałkę na spotkaniu w Polance Hallera, mocno zdenerwowały zebranych. Rodzice uczniów uważają, że władze nie powinny się nimi podpierać, bo to tylko pretekst: mają za złe tak samorządowcom, jak i pracownikom kuratorium, że nie zareagowali na spadek średniej i nie podjęli działań naprawczych.
Rodzice boją się o adaptację dzieci w obcej szkole. Martwią się o dojazdy, o wystawanie na przystankach lub wyczekiwanie w świetlicach szkolnych. Przywołują zapewnienia władz, składane gdy tworzono gimnazja. - Miały to być piękne szkoły z dużymi oknami, salami gimnastycznymi, miało w nich być bezpiecznie. I co mamy? Przemoc, strach przed narkotykami, podział na miejscowości i wcale nie wysoki poziom - mówili w czasie spotkania w Polance Hallera. Ich zdaniem, zmiana szkoły co trzy lata (nauka do III klasy na miejscu, od IV do VI w Rzozowie, i w Gimnazjum w Radziszowie) nie wpłynie dobrze na psychikę dzieci.
Na sesji, zaplanowanej na 28 lutego, okaże się, czy apel prowadzącego zebranie w Polance Hallera Krzysztofa Gębali, sołtysa Artura Śnieżki i radnego Eugeniusza Zająca o wstrzymanie się z decyzją o zmianach w tej szkole jeszcze przez rok zyska poparcie radnych.
(EKT)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski