Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niebezpieczny Amor

Redakcja
Walentynki w biurze?

   Na drzwiach do jego pokoju ktoś przykleił maleńkie, czerwone serduszko. Na jej biurku niewidzialna ręka położyła czekoladę w wiele mówiącym opakowaniu. W poczcie internetowej pojawiło się kilka sympatycznych e-maili. Walentynki w biurze. Niby dyskretnie i bez słów, ale choćby nie wiem jak sympatyzujący ze sobą pracownicy ukrywali swoje uczucia, zostaną one dostrzeżone, skomentowane i najczęściej... źle odebrane przez otoczenie.

Fascynująca granica

   Flirt w pracy jest pociągający i odpychający zarazem. Praca zabiera nam coraz więcej czasu, już nie tylko przepisowe 8 godzin, ale popołudnia, wieczory, często weekendy. Dla tzw. singli to coraz częściej jedyne miejsce, gdzie mają szansę poznać życiowego partnera. Socjologowie twierdzą, że około 60 proc. par poznaje się w miejscu pracy. Ale i osoby trwające w stałych, szczęśliwych związkach nierzadko zaczynają darzyć szczególną sympatią tę jedną koleżankę lub tego jednego kolegę. Przebywając wiele godzin w towarzystwie lub choćby sąsiedztwie miłej oku osoby, ulegają urokowi jej atrakcyjnego wyglądu, kompetencji, błyskotliwości, poczucia humoru. Szukają okazji do porozmawiania, wspólnego wykonania jakiegoś zadania lub choćby jednoczesnego wyjścia na papierosa. Po pewnym czasie taka osoba staje się bliższa niż stały partner.
   - Atrakcyjność współpracownika bywa silniejsza niż obowiązujące normy, zakazujące osobom będącym w stałych związkach wikłania się w przelotne romanse. Oficjalnie więc flirty w pracy to zjawisko marginalne, ale nieoficjalnie - dość powszechne. Służbowe relacje kobiet i mężczyzn w każdym miejscu pracy widać jak na dłoni, ale jakie myśli zaprzątają ich głowy, to sprawa nieodgadniona. Mnie, jako psychologa, fascynuje granica między niegroźną fascynacją drugą osobą w wyobraźni a otwartym flirtem - mówi profesor Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny, kierownik Instytutu Zarządzania UJ.

Wyzywająca pokusa

   Z ankiety przeprowadzonej przez jedną z pracowni badania opinii społecznej w Wielkiej Brytanii wynika, że amorom w miejscu pracy poddaje się 48 proc. osób. 25 proc. menedżerów największych firm amerykańskich w anonimowej ankiecie czasopisma "Fortune" przyznało się do biurowego romansu. - Najbardziej standardowy układ to związek prezesa ze swoją sekretarką, przełożonego z podwładną. Sekretarki są zazwyczaj dość wyzywające erotycznie i stanowią ogromną pokusę dla szefów. Dla kobiet z kolei wysoka pozycja zawodowa mężczyzny to skutecznie działający afrodyzjak. Oczywiście, bywają szefowie ceniący przede wszystkim kompetencje swoich asystentek. Zdarzają się też związki szefowych ze swoimi podwładnymi, chociaż z reguły mężczyźni boją się dominujących kobiet - dodaje profesor Nęcki.

Skazani na niełaskę

   Zdaniem psychologa społecznego nawet najbardziej dyskretnie okazywana sympatia w miejscu pracy nie ujdzie uwadze otoczenia. Rzadko zdarza się, aby flirt zyskał przychylność współpracowników. Oczywiście, bywa, że biurowe romanse znajdują swój finał przed ołtarzem. Na weselu bawi się całe biuro, ale to nie oznacza pozyskania raz na zawsze łaskawości współpracowników w ocenach kompetencji służbowych zakochanej pary. 31 proc. ankietowanych w Wielkiej Brytanii uznało np., że amory zniekształcają właściwą ocenę kompetencji pracowniczych. Najtrudniej jest, jeśli sytuacja zawodowa (wynagrodzenie, zakres obowiązków, nagrody i profity) jednej strony związku zależą od oceny drugiej strony - męża, chłopaka, sympatii. Zawsze będą oni posądzani o stronniczość.
   - Flirtujących najczęściej spotykają dość surowe kary ze strony współpracowników: szydzenie, kpienie, a nawet ostracyzm towarzyski. Pracownicy długo przebywający ze sobą znają nie tylko siebie nawzajem, ale i swoje rodziny. Flirty rodzą plotki. Bywają przyczyną donosów do stałych partnerów, a w efekcie mogą nawet zrujnować ich małżeństwa. Środowiska pracownicze są dość konserwatywne i to nie tylko w Polsce. W wielu zachodnich firmach nie toleruje się flirtów w pracy, być może w obawie, aby nie uwikłać biura w procesy o molestowanie seksualne. Znam przypadek z dużej firmy telekomunikacyjnej, gdzie flirtująca para straciła z powodu amorów pracę. Gry towarzyskie przenosi się więc poza firmę - uważa prof. dr hab. Zbigniew Nęcki.

Energetyczny flirt

   Czy flirtowanie w miejscu pracy ma wyłącznie złe strony? Niekoniecznie. We wspomnianej wcześniej ankiecie przeprowadzonej w Wielkiej Brytanii aż 40 proc. ankietowanych było zdania, że flirt w pracy zwiększa ludzką wydajność. Flirt jest zjawiskiem bardzo energetycznym, dodaje sił twórczych, ożywia umysł, sprzyja intensywniejszej pracy i mobilności pracownika. Starając się zwrócić na siebie uwagę swojej sympatii, zainteresowany zdobyciem jej względów, pragnie wyróżnić się wśród innych zarówno kompetencjami zawodowymi, jak i wyglądem. Dbałość o wygląd zewnętrzny dotyczy nie tylko kobiet, ale i mężczyzn. Ten etap flirtowania nie wpływa destrukcyjnie ani na życie zawodowe, ani rodzinne. - Tyle tylko że łatwo można przekroczyć niebezpieczne granice - komentuje psycholog społeczny. - Dopóki flirt toczy się jak spokojny strumyk, niczego nie niszcząc, można go tolerować. Gorzej, gdy zamienia się rwącą rzekę. Z doświadczenia psychologa wiem, że nie wolno włączać erotyki w miejscu pracy. A szczególnie niebezpiecznymi sytuacjami sprzyjającymi przekraczaniu granic są firmowe imprezy integracyjne, wyjazdy i delegacje.

Konflikt wartości

   W sytuacji prawie 20-procentowego bezrobocia pracownicy bardzo cenią swoje etaty. Żeby utrzymać stanowiska pracy są skłonni pracować jeszcze wydajniej i jeszcze dłużej. Na uczucia zaczyna brakować czasu i siły.
   - Zmęczenie pracą, wypalenie zawodowe jest odczuwane we wszystkich dziedzinach życia, m.in. w postaci braku ochoty na seks. Bardzo zapracowani stają się albo okresowymi abstynentami albo złymi partnerami. Nie mają też ochoty na flirty, które przecież wymagają czasu, energii i zachodu - uważa profesor Nęcki, ale zaraz dodaje: - Odczuwają konflikt wartości między pracą, która jest tą wartością dającą materialne podstawy życia, a potrzebą czułości i bliskości drugiej osoby, która jest wartością jeszcze większą i do tego bardzo przyjemnym doświadczeniem. A ponieważ człowiek z natury swojej jest poszukiwaczem przyjemności, raczej nie zrezygnuje z miłego obcowania z płcią przeciwną.
   Czy wymagania współczesnego rynku pracy stawiającego na najważniejszym miejscu kompetencje, ogromne zaangażowanie i mobilność pracowników, a także na rywalizację między nimi wyeliminują flirty z życia zawodowego? - Nigdy w życiu - mówi z przekonaniem prof. Nęcki. - Flirt bazuje bowiem na drugim bardzo ważnym nurcie życia: poczuciu własnej tożsamości, samospełnienia, dowartościowania jako kobiety lub jako mężczyzny. Życie nie może sprowadzić się wyłącznie do spraw zawodowych. Człowiek nie jest cyborgiem mechanicznie wykonującym swoją pracę. Chce być sobą, a nie tylko pracownikiem. Potrzebuje czułości, miłości, bliskości i potwierdzenia swojej wartości seksualnej, która, czy tego chcemy czy nie, kieruje wieloma naszymi działaniami....
EP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski