Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niebieska tiara

Redakcja
Policjanci byli przez ludzi postrzegani jako ci, którzy pomagają, a nie przeszkadzają

EWA KOPCIK

EWA KOPCIK

Policjanci byli przez ludzi postrzegani jako ci, którzy pomagają, a nie przeszkadzają

Największą i najpoważniejszą operacją podczas minionej wizyty Ojca Świętego w Małopolsce było zabezpieczenie przebiegu uroczystości na Błoniach. Wymagało m.in. szczegółowego zaplanowania przyjazdów i odjazdów pociągów, wytyczenia parkingów, dróg ewakuacyjnych. Tutaj każdy błąd mógł się zemścić. Mimo że w przeddzień rozpoczęcia papieskiej wizyty organizatorzy zapewniali, że wszystko jest już zapięte na ostatni guzik, nie mogli przewidzieć najważniejszego - ile osób zjawi się na uroczystości na Błoniach.

Czy uda się zapanować nad wielomilionowym tłumem, zwłaszcza po zakończeniu mszy, gdy każdy będzie chciał natychmiast wyruszyć z powrotem do domu? Czy nie dojdzie do paraliżu dworców? Przed rozpoczęciem pielgrzymki te pytania spędzały sen z powiek dowodzącym operacją "Tiara II".
   Sobota, godz. 18. Ponad tysiąc osób jest już na Błoniach. Większość - w sektorach z miejscami siedzącymi: w A, B, C, D i w zerowym. Podjeżdżają policyjne samochody. Około 200 policjantów i 400 strażaków zaczyna sprawdzać zaproszenia. Wiele osób ich nie ma. Wszyscy muszą opuścić sektory. Będą mogli wrócić, ale tylko z zaproszeniami. - Są pretensje, słychać głosy oburzenia. Nie skutkują. Mundurowi są stanowczy. Policjanci zaczynają ich ponownie wpuszczać, sprawdzając wejściówki - od 21. Funkcjonariusze i strażacy zostają na Błoniach aż do rana.
   Niedziela, 5 rano: Na ulicach Krakowa oraz Błoniach pełni już służbę ponad 4 tys. policjantów. Deptakiem przy ul. 3 Maja ciągną tłumy. Liny w sektorze za ołtarzem mogą nie wytrzymać naporu. Policjanci dowożą i ustawiają za ołtarzem jeszcze

dodatkowych 100 płotków.

   Godz. 7.30. Z pokładu policyjnego śmigłowca dociera do sztabu meldunek: Błonia są już zajęte w ok. 75 - 80 proc. Tymczasem przy bramkach na autostradzie utworzył się gigantyczny korek. O godz. 8 autostrada od strony Katowic zostaje zamknięta. Policjanci kierują samochody na drogi objazdowe. Niedługo w Balicach wyląduje prezydent Kwaśniewski, prezydenci Litwy, Łotwy oraz polski premier. Policjanci będą pilotować VIP-ów - najpierw do hoteli, a potem na Błonia.
   W tym czasie największe korki są przy "zakopiance", wjeździe od strony Skawiny i przy Pasterniku, w miejscu, gdzie droga zwęża się do jednego pasa. Fukcjonariusze z drogówki są tam już od świtu.
   O godz. 8.10 do sztabu dociera z Błoń niepokojąca wiadomość. Sektor, przez który ma przejeżdzać papież, został całkowicie zablokowany. Kilkunastotysięczny tłum nie reaguje na apele i prośby o przejście do wyznaczonych sektorów.
   - Przestraszyłem się, że trzeba będzie zmieniać trasę przejazdu Ojca Świętego - przyznaje insp. Bogdan Klimek, dowódca operacji "Tiara II". - Natychmiast uruchomiliśmy odwody, poprosiliśmy o pomoc księży. Udało się. Ludzie w końcu zrozumieli, że jeśli się nie usuną, to większość zgromadzonych nie ujrzy przejazdu Ojca Świętego.
   Między godziną 7.30 a 8 także skrzyżowanie przy hotelu Cracovia jest całkowicie zablokowane. Ponieważ są jeszcze wolne miejsca w sektorze "D", policjanci apelują przez urządzenia nagłaśniające o przejście do niego. Tymczasem zajęte jest przejście od strony ul. Czarnowiejskiej. Jeśli nadciągający stamtąd tłum ruszy do przodu, powstanie ogromny bałagan. Policjanci muszą więc zatrzymać tam ludzi aż do chwili przejazdu papieskiego orszaku. Później przeprowadzą ich trasą główną w około tysiącosobowych grupach i skierują do nie zapełnionych sektorów.
   Kiedy o godzinie 10 rozpoczyna się msza, w całości zapełnione są także sektory zapasowe: pod kopcem Kościuszki i na alejach - od Czarnowiejskiej w kierunku Kleparza. Tylko prawa nitka alei jest wolna. Kursują po niej samochody służb specjalnych, policyjnych i karetki pogotowia. Jest dużo zasłabnięć na Błoniach.
   Dużo pracy mają też policjanci z komisariatu wodnego. Bulwary wiślane patroluje z wody

osiem łodzi

- pięć policyjnych i trzy WOPR-u. Niektórzy pielgrzymi próbują... moczyć nogi w wodzie. W pobliżu jest wiele dzieci. - W każdej chwili ktoś może wpaść do rzeki, o nieszczęście nietrudno. Zwracamy też uwagę, czy ktoś nie kręci się pod mostem. Każdą informację sprawdzamy - mówi kom. Maciej Rymar.
   Wodniacy udzielają też pomocy medycznej pielgrzymom. Karetki pogotowia tu nie dotrą. Jakiś starszy człowiek potknął się i rozbił twarz, ktoś inny zasłabł. Wiele osób korzysta z apteczki, by opatrzyć obolałe nogi.
   - Zdawaliśmy sobie sprawę, że zapełnianie Błoń nie będzie zadaniem łatwym. Na szczęście nie mieliśmy sytuacji, które wymuszałyby podejmowanie jakichś nadzwyczajnych decyzji. Udało się nam również dotrzeć do pielgrzymów, którzy zrozumieli, że nie chcemy im przeszkadzać, tylko pomóc. Staraliśmy się, aby policjanci biorący udział w zabezpieczeniu byli kompetentni, mieli szczegółowe informacje i udzielali ich ludziom. Znacznie mniej, niż podczas poprzednich wizyt, było przypadków zaginięć dzieci - ocenia już po zakończeniu całej operacji insp. Bogdan Klimek.
   Godz. 11.30 - na Błoniach trwa msza, tymczasem policyjni pirotechnicy sprawdzają Rynek Główny, przez który mniej więcej za dwie godziny będzie przejeżdżać kolumna papieska. Jeden z nich ogląda przez wziernik stojącą w pobliżu ratusza skarbonkę. Widzi jakieś

styki kabli i diody.

   Informacja o tym dociera do sztabu. Po kilku minutach policjanci otrzymują rozkaz: "neutralizować!". Stojący wzdłuż trasy przejazdu ludzie muszą się przesunąć pod Sukiennice. Antyterroryści ściągają robota do rozbrajania ładunków wybuchowych. Potem wspólnie z BOR-owcami zabierają się do pracy.
   O 12.10 skarbonka, umieszczona w tytanowym kocherze, wyjeżdża z Rynku. Po zdetonowaniu okazuje się, że nie zawierała ładunku wybuchowego.
   Kilka minut przed 13 do sztabu dociera kolejna elektryzująca wiadomość: ktoś zgłosił, że w oknie na drugim piętrze jednego z budynków przy pl. Wszystkich Świętych zobaczył przed chwilą mężczyznę trzymającego jakąś rurę w rękach. Policjanci pukają do mieszkania. Nikt nie otwiera, wewnątrz panuje cisza. Wyważają drzwi i wchodzą do środka. Nie ma tam jednak nikogo.
   - Nie mogliśmy zlekceważyć tego zgłoszenia. Podobnie jak nie mogliśmy pozostawić w Rynku podejrzanej skarbonki. Nikt przecież nie wiedział, co znajduje się w środku. W efekcie musimy jednak zapłacić za rozbite drzwi - przyznaje insp. Klimek.
   Msza kończy się tuż przed godziną 13. Policjanci muszą teraz zabezpieczyć główną trasę przejazdu orszaku papieskiego. Nie mogą przepuścić tłumu na przeciwległą stronę al. 3 Maja. W tym celu ściągane są dodatkowe posiłki.
   O 13.15 papież opuszcza Błonia. Zaraz potem policjanci z drogówki pilotują VIP-ów. Dopiero o 13.35 otwarte zostają wyjścia z sektorów w rejonie hotelu Cracovia oraz trasa główna. Od pół godziny opuszczają natomiast sektory pielgrzymi kierujący się do Podgórza - ul. Kościuszki, Księcia Józefa i na most Zwierzyniecki. Tu nie ma poważniejszych problemów.
   Nieciekawie sytuacja wygląda natomiast na dworcu. O 15 wszystkie perony są już szczelnie wypełnione. Istnieje niebepieczeństwo, że ktoś może zostać zepchnięty na tory.
   - Najbardziej obawiałem się właśnie

paraliżu dworca

- mówi insp. Klimek. Pamiętałem wizytę z 1983 r., kiedy pociągi nie mogły wjeżdżać na perony, bo ludzie stali na torach. Przy planowaniu tej pielgrzymki zastanawialiśmy się, co w takiej sytuacji zrobić. Szykowaliśmy się do przyblokowania wejścia na dworzec, żeby w tym czasie wywieźć tych, którzy już tam są, i dopiero wtedy wpuścić następnych. W niedzielę było takie zagrożenie. Podciągałem już odwody pod dworzec, do dyspozycji dowódcy operacji Kraków, ale nagle zrobiło się tam luźniej. Pociągi odjeżdżały planowo.
   O godzinie 15.15 dowódcy zabezpieczenia na Błoniach meldują do sztabu: "rozśrodkowanie pielgrzymów dobiega końca". Duża grupa ludzi pozostaje jednak w rejonie sektora "0" Policjanci widzą jakieś przepychanki. W pierwszej chwili nie wiedzą o co chodzi. Dowodzący zabezpieczeniem kierują tam znaczne posiłki. Okazuje się, że wielu ludzi chce się dostać pod sam ołtarz, by dokładnie go obejrzeć i przy okazji zrobić sobie zdjęcie...
   Podobna informacja dociera do sztabu z Łagiewnik. Większość pielgrzymów, którzy przyjechali do Krakowa autobusami lub zostawili samochody na parkingach, chce jeszcze zobaczyć sanktuarium. Do zabezpieczenia tej części miasta skierowanych zostaje kilkuset policjantów.
   Powoli rusza komunikacja miejska. Tłumy oblegają przystanki. Wiele tramwajów nie może ruszyć z miejsca, bo nie da się zamknąć drzwi. Znów interweniują policjanci.
   O godz. 11 rozpoczyna się już także zabezpieczanie trasy przejazdu Ojca Świętego z kurii na Wawel i na cmentarz Rakowicki. Policjanci pilnują, żeby ktoś nie zaparkował tam samochodu, nie podrzucił czegoś, nie zamontował. W żargonie policyjnym - to tzw. zabezpieczenie szkieletowe O 16 rozpoczyna się już to właściwe. Pirotechnicy sprawdzają teren i następnie przekazują go dowódcom odpowiedzialnym za bezpieczeństwo na danym odcinku. Płotki zostały już rozwiezione i ustawione. Pomagają w tym żołnierze, którzy natychmiast ściągają bariery z miejsc, w których nie są one już potrzebne. Jeden

płotek waży ok. 40 kg.

   Płotki ustawiane są w miejscach niebezpiecznych, gdzie można spodziewać się dużego naporu tłumu. Cały czas jest nimi odgrodzony teren w okolicy kurii. Ciągle są tam również policjanci. Podobnie jak przy wszystkich trasach przejazdu papieskiego orszaku.
   - Na powodzenie operacji często dobrze wpływa element zaskoczenia - twierdzi insp. Klimek. - O zmianie programu w przebiegu poniedziałkowej wizyty papieża w sztabie wiedzieliśmy już od rana. Policjanci, którzy mieli zabezpieczać trasę przejazdu - z Balic do Tyńca - dowiedzieli się jednak o tym znacznie później. Z pokładu śmigłowca sprawdziliśmy, czy na trasie nie ma przeszkód: beczkowozów, cystern, parkujących samochodów. O 14 wysłaliśmy tam policjantów z ruchu drogowego i z prewencji do wstępnego zabezpieczenia. Potem jeszcze 750 funkcjonariuszy do fizycznego zabezpieczenia. Ograniczyliśmy ruch na autostradzie i wyznaczyliśmy objazdy. Wreszcie wstrzymaliśmy ruch na drodze z Krakowa do Tyńca.
   I nie było żadnych narzekań kierowców, ani razu nie spotkaliśmy się z niechęcią. Byliśmy przez ludzi postrzegani jako ci, którzy pomagają, a nie przeszkadzają im w spotkaniu z Ojcem Świętym. Odnieśliśmy wrażenie, że jesteśmy po prostu dobrze odbierani. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie będzie to procentować - podsumowuje dowódca operacji "Tiara II".
   Przez cztery dni nad bezpieczeństwem Ojca Świętego i pielgrzymów czuwało w Małopolsce ponad 17 tys. policjantów. W piątek - 3650, w sobotę - 3408, w niedzielę - 4255, w poniedziałek - 5323. Do zabezpieczenia trasy o długości ok. 300 km - w tym ok. 100 km w Krakowie - użyto 6,5 tys. płotków i ok. 30 km lin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski