Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niech dobrym aktorem będzie też sędzia

Redakcja
Takesure Chinyama (z lewej, w walce z Arkadiuszem Głowackim) będzie jednym z groźniejszych atutów Legii pod Wawelem Fot. Michał Klag
Takesure Chinyama (z lewej, w walce z Arkadiuszem Głowackim) będzie jednym z groźniejszych atutów Legii pod Wawelem Fot. Michał Klag
Do Roberta Małka, 38-letniego arbitra z Zabrza, który poprowadzi niedzielny mecz Wisły z Legią (początek o godz. 17) piłkarze "Białej Gwiazdy" szczęścia ostatnio nie mają. To właśnie on sędziował przegrane jesienią ligowe spotkania z Lechem w Krakowie (1-4) oraz z Legią w Warszawie (1-2).

Takesure Chinyama (z lewej, w walce z Arkadiuszem Głowackim) będzie jednym z groźniejszych atutów Legii pod Wawelem Fot. Michał Klag

EKSTRAKLASA PIŁKARSKA. W niedzielę o godz. 17 druga w tabeli Wisła podejmuje prowadzącą Legię. Zwyciężając krakowianie znajdą się na prostej drodze do mistrzostwa Polski.

Wiślakom Małek gwizdał też w pierwszym, krakowskim meczu 1/4 finału Pucharu Polski z Lechem, dwa miesiące temu. Poznaniacy wygrali 1-0 po golu zdobytym w nieprzepisowy sposób przez Roberta Lewandowskiego, a trener Maciej Skorża mówił wtedy: - Pan Małek, jak zwykle sędziując Wiśle, popełnia błąd. W Bełchatowie nie dał nam rzutu karnego, potem przepraszał. Ciekawe, czy tym razem też nas przeprosi...
Wczoraj trener wiślaków przypomniał tamte wydarzenia, już w spokojnym, łagodzącym tonie: - Nie ukrywam, że po ostatnim meczu doszło z panem Małkiem do trochę mocniejszej wymiany zdań. Mam nadzieję, że nie będzie żywił urazy, puści w niepamięć te nasze spory. Jestem przekonany, że - tak jak wszyscy piłkarze - będzie dobrym aktorem niedzielnego widowiska. Jest bardzo dobrym sędzią - powiedział Skorża.
Co ciekawe, to właśnie Robert Małek poprowadził ostatni zwycięski mecz Wisły z Legią. Kiedy to było? W październiku 2007 roku. Potem obie drużyny grały ze sobą sześć razy - we wszystkich możliwych rozgrywkach. Różne były składy w tych meczach, niekoniecznie najlepsze, ale nie zmienia to faktu, że statystyka dla Wisły jest bolesna: cztery porażki, jeden remis i jedna "remisoporażka", czyli zwycięstwo Legii po rzutach karnych (w finale Pucharu Polski).
- Uważam, że ten najważniejszy mecz poprzedniego sezonu Legia z nami przegrała - powiedział w piątek Skorża. - To był ten mecz w Krakowie, który moim zdaniem zadecydował o mistrzostwie Polski. Po tamtym spotkaniu, jesienią, uzyskaliśmy 8 punktów przewagi, a to oznaczało, że jesteśmy już blisko celu.
W tym sezonie jest inaczej, o mistrzostwo Wisła będzie musiała bić się do samego końca. Cztery kolejki przed finiszem zajmuje 2. miejsce w tabeli, mając dwa punkty mniej od Legii. Wniosek: musi wygrać, warszawian urządza remis. - Mecze przed własną publicznością powodują w nas wzrost adrenaliny - i najlepiej odzwierciedla to statystyka. Mimo tego, że Legia jest niepokonana u siebie, najwięcej punktów na własnym stadionie - 34 - zdobyła w tym sezonie Wisła - skrupulatnie wyliczył wczoraj szkoleniowiec "Białej Gwiazdy". - O tym, że u siebie potrafimy wydobyć pokłady rezerw, najlepiej świadczy mecz z Barceloną w Krakowie, wygrany 1-0, czy 5-0 z Beitarem Jerozolima po wcześniejszej porażce 1-2 - podkreślił Skorża.
Trzymając się jednak statystyk, łatwo stwierdzić, że Legii trudno strzelić gola. W 25 meczach dała sobie wbić tylko 13. - Zaryzykuję stwierdzenie, że Legia straciła najmniej bramek w lidze dlatego, że gra bardzo ofensywnie. Bo ja, poza drugą połową meczu z Lechem w Warszawie, nie przypominam sobie takiego spotkania, w którym Legia została zepchnięta do jakiejś strasznej defensywy. Nie sądzę, by przed niedzielnym meczem Jan Urban dał zawodnikom zalecenie: "Panowie, gramy na remis, bronimy się". Bo jest zbyt dobrym trenerem, by nie wiedzieć, czym to może skutkować - stwierdził trener wiślaków.
Prawda o Legii jest też taka, że w ciągu ostatniego miesiąca rozegrała półtora dobrego meczu - cały z Cracovią (4-0) i pół z Lechem (1-1), a przedwczoraj odpadła w półfinale Pucharu Polski po drugim 0-1 ze słabym Ruchem. Skorża: - Nie sądzę, by to uśpiło naszą czujność. Byłem na meczu w Chorzowie, Legia nie zagrała w optymalnym składzie, kilku zawodników trener Urban oszczędził, więc nie mamy co liczyć na to, ze Legia będzie zmęczona w niedzielę. Ale jest też drugi aspekt meczu w Chorzowie - psychologiczny. Bo myślę, że każda porażka swoje piętno w podświadomości odkłada. Na pewno to czynnik in minus, jeśli chodzi o podejście do następnego spotkania - zauważył trener Wisły. Zaraz jednak dodał: - Z drugiej strony w niedzielę o godzinie 17 w głowach zawodników obu drużyn będzie to, co przed nimi, a nie to, jak zagrali ostatni mecz.
Wisła, jak wiadomo, przystąpi do spotkania bez Marcina Baszczyńskiego, który po zerwaniu więzadła w ostatnim meczu w Gliwicach nie będzie grał w piłkę przez kilka miesięcy. "Baszcza" na prawej obronie zastąpi zapewne Peter Singlar, z kolei na prawej pomocy w podstawowej jedenastce - zamiast Wojciecha Łobodzińskiego - pojawić powinien się Patryk Małecki. Przypuszczalny skład Wisły to zatem: Pawełek - Singlar, Głowacki, Marcelo, Piotr Brożek - Małecki, Sobolewski, Diaz, Zieńczuk - Boguski, Paweł Brożek.
Tomasz Bochenek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski