Piwnica i okolica
W poniedziałek 22 lipca. Kiedyś święto obchodzone oficjalnie, ale hucznie. Święto ludowej ojczyzny imienia Józefa Stalina. Były festyny ludowe, podczas których można było kupić towary deficytowe, nie tyle co na 1 maja (właściwie dlaczego?), ale zawsze. Były akademie ku czci nie wiedzieć czego i były potem bankiety. Zawsze na słodko. Jedna z zagadek PRL. Dawano ciastka, owoce i słodkie wina. Czy ktoś jeszcze pamięta, co się piło z okazji 22 lipca za czasów Władysława Gomułki?
Słyszałem, że Komitet Centralny z okazji 22 lipca pił tylko wermuty radzieckie: Biełyj Desertnyj i Krasnyj Desertnyj, które razem układały się w polskie barwy narodowe, a po solidnym wymieszaniu powodowały ujawnianie się narodowego charakteru. Dla creme de la creme PRL, dla Biura Politycznego zarezerwowany był wermut Krasnyj Kriepkij - 18 proc. mocy.
Zamiłowanie do wermutów było w tej epoce duże, skoro przy bardzo niewielkim imporcie win z Zachodu wermuty włoskie akurat były powszechnie dostępne w delikatesach, pewnie dla badylarzy i prywaciarzy. Było Cinzano, Cora, Gancia, Martini i Rocadonna. Dziś tylu gatunków włoskich wermutów w sklepach nie ma.
Poza tym było sporo słodkich win deserowych, którymi też wznoszono toasty za pomyślność PRL. Bułgarskie Pomorie, rumuńskie Cotnar i Murfatlar, a przede wszystkim niezapomnianej pamięci jugosłowiański Prosek. Kto tego nie pił, ten nie wie, co to słodycz socjalizmu. Z zachodnich win deserowych z tego czasu zapamiętałem greckie Mavrodaphne i Samos.
Władza ludowa starała się nam osłodzić PRL razem z jego świętem, 22 lipca, jak tylko mogła. Kieliszek wina Prosek pod ptysia albo rurkę z kremem mógł przekonać do socjalizmu najzawziętszego wroga.
A produkowaliśmy i własne wina słodzące życie. Nie żadne tam Okęcie, Tur, Warka czy Rycerskie. Ze zlewek win gronowych, sprowadzanych z zagranicy, wytwarzano metodą słodzenia wina - któż to jeszcze pamięta - Axente Sever, Lacrima, Calabrese czy Mistella. Ozdobę prywatek i delikates bram przechodnich. Jak kogoś nie było stać na importowany wermut, to mógł sobie łyknąć Dionizosa, Koronę, Monter Verde albo Oriona. Tak więc, wbrew powszechnym opiniom, za PRL żyło się słodko, zwłaszcza że święto narodowe przypadało również w narodowy dzień czekolady. Jeśli ktoś w poniedziałek chciałby poświętować i wypić za pamięć PRL, to tylko wermutem. Broń Boże wytrawnym, tylko słodkim, jak usta Bieruta. Zakąska też musi być słodka, bo potem łatwiej się rzyga.
RADWAN
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?