Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niecka w niecce

WALD
Mieszkaniec jednego ze stawów Fot. Waldemar Bałda
Mieszkaniec jednego ze stawów Fot. Waldemar Bałda
Starym szlakiem handlowym wzdłuż Wisły, z Krakowa do Sandomierza, podróżuje się statecznie i w miarę wygodnie. Nowe Brzesko, Koszyce, Opatowiec, Nowy Korczyn, Pacanów (zostawiany z boku), Połaniec, Osiek, Koprzywnica - wszystko małe, wszystko ciche, wszystko bez pretensji do wielkości.

Mieszkaniec jednego ze stawów Fot. Waldemar Bałda

SOLEC-ZDRÓJ. Cisza, ład i wszechpotężny spokój

Na uboczu pozostaje też Solec-Zdrój. Z nazwy - to samo co Krynica, co Szczawnica, co cała rodzina kurortów z dodatkiem "Zdrój". Ze statusu - również to samo; ze specyfiki zresztą też. Ale gdzież biednemu Solcowi do Krynicy, do Szczawnicy? Solec-Zdrój to całkiem inna kategoria. To nieodrodny brat Nowego Brzeska, Koszyc, Opatowca, Nowego Korczyna, Pacanowa, Połańca, Osieka oraz Koprzywnicy; to cisza, ład i wszechpotężny spokój. Zamiast roju kuracjuszy, mnóstwa lokali i rozmaitych straganów - zacny porządek wsi, nawet nie próbującej udawać miasteczka, choć przecie i ulice ma wytyczone oraz ponazywane, i zabudowania nie gorsze i nie lepsze od tych, które tworzą substancję urbanistyczną nieodległych miejscowości, obdarzonych niegdyś prawami miejskimi.
Ale chyba nie w tym rzecz. Bo Solec-Zdrój to przecież uzdrowisko. A więc ważne są inne cechy: choćby ta, że w tym, osłoniętym wzniesieniami Garbu Wójczańsko-Pińczowskiego, zakątku Niecki Nidziańskiej (tak wyraźnie samodzielnym, że niekiedy zwanym wręcz Niecką Solską), otoczonym na dodatek lasami, panuje mikroklimat wyjątkowy. Brak chłodnych wiatrów, ciągnących od północy (zatrzymuje je właśnie ów garb), wespół z dużym nasłonecznieniem sprawia, iż średnie temperatury są tam znacznie wyższe aniżeli w innych zakątkach Kielecczyzny, obfitość z kolei lasów powoduje, że powietrze jest czystsze. Do tego dochodzą dobra, czerpane spod ziemi: najsilniejsza w kraju woda lecznicza - solanka chlorkowo-jodkowo-sodowo-bromkowo-siarczkowa pomocna w łagodzeniu skutków całej litanii chorób. Nazywanie więc Solca ekologiczną oazą nie wydaje się być przesadą.
Te atuty znane są od ponad 170 lat. Zaczęło się od warzenia soli ze słonych źródeł, skończyło na eksploatacji wód mineralnych. Natrafił na nie austriacki geolog, poszukujący węgla; a że Austria nie we wszystkim była zacofana, szybko zbadano właściwości obfitych złóż i w 1837 r. nadano wsi status uzdrowiska. Stał za tym właściciel miejscowych dóbr Karol Godeffroy, zachęcony sukcesem Buska, które stało się dla pozbawionych możliwości wyjazdu do karpackich zdrojów Polaków z zaboru rosyjskiego miejscem podreperowywania zdrowia.
Ale Solec Buska nie zdominował. Pobudowano wiele obiektów, wymaganych przez gości (pensjonaty, hotel, łazienki, salę teatralną, bilardową i taneczną, restauracje), założono park zdrojowy z efektowną aleją, obsadzoną kasztanowcami, a Busko i tak było górą. Starania następców Godeffroya, braci Daniewskich, którzy od pierwszych lat XX wieku podwyższali standard uzdrowiska, doprowadziły do nadania wsi rozgłosu za sprawą wizyt znakomitych gości, z mistrzem Paderewskim i wicepremierem Kwiatkowskim na czele, a mimo to Solec pozostawał w cieniu sławnego sąsiada. Inna sprawa, że obie wojny światowe fatalnie obeszły się z tym spokojnym zaciszem: zniszczenia były tak duże, że na długi czas stopowały rozwój. I tak już zostało; aczkolwiek w ostatnich latach, odkąd niegdysiejszy majątek prywatny znalazł się w rękach spadkobierców dawnych właścicieli, czyli Daniewskich i Dzianottów, obserwuje się nasilenie starań o nadanie zdrojowi renomy, na jaką zasługuje.
Ale to wszystko także przecież stanowi o urodzie tego miejsca. Wydarzenia zaś z przeszłości, hamujące rozrastanie się kurortu, w pewien sposób zbieżne są z... tradycją. Tak - bo ta wieś nadmiaru szczęścia nigdy nie zaznała. Notowana już w XIV stuleciu, 100 lat później na tyle okrzepła, że miała murowaną świątynię, w XVI wieku doznała ogromnych zniszczeń z rąk Tatarów, pustoszących rozległe połaci Rzeczpospolitej. Nim się odrodziła niemal z niczego - jako że prawie wszystkich mieszkańców najeźdźcy wymordowali bądź uprowadzili - przyszła kolejna klęska, czyli szwedzki potop. Wkrótce potem była zaraza, a po niej cała seria klęsk elementarnych. Na dobrą sprawę, dopiero rozpoczęcie warzenia soli nadało burzliwym dziejom wsi trochę ładu.
Nieszczęścia wojenne wpisują się więc w ten fatalny ciąg. Chociaż... Ani I, ani II wojna (ani tym bardziej pożar z 1921 r., który strawił stare Łazienki) nie zniosła Solca-Zdroju z powierzchni ziemi, a zniszczenia, choć dotkliwe, nie zatarły jego osobliwej urody. Godny odwiedzenia jest prawie 14,5-hektarowy park, któremu istniejącą do dziś formę nadano w latach 1905-1910. Uroku przydają mu stawy, napełnione wodą z rzeki o nazwie Rzoska. Z zabudowy zdrojowej uwagę zwrócić należy na malownicze, z kamienną wieżyczką, sanatorium "Świt" (rok budowy 1918), Łazienki (1922-1926) oraz powstałe jednocześnie, między 1910 a 1911, sanatorium "Jasna", wille "Prus" i "Irena" (tę ostatnią zdobi wybujała ponad kalenicę magnolia) tudzież stylową dawną portiernię i razurę uzdrowiskową, a dziś biuro obsługi klienta.
A poza tym - zwłaszcza że w Solcu wszystko jest blisko siebie - kościół parafialny. Sam budynek wprawdzie, wzniesiony w latach 1937-1939 na miejscu gotyckiej świątyni, to nic nadzwyczajnego, jednak renesansowa płyta nagrobna Samuela Zborowskiego, wmurowana w jego ścianę, wielce ciekawa.
(WALD)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski