Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niedziela, 15 listopada

Redakcja
Na poligonie w Lidzbarku Warmińskim ćwiczyłem przed przysięgą krok defiladowy. Było lato 1968 roku, a my w upale na dziedzińcu koszarowym, bach, bach, bach. Noga wykroczna uniesiona wysoko, prościutka w kolanie, musiała opadać z impetem, tak by cała stopa uderzyła o bruk.

Andrzej Sikorowski: MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Bach, bach - potężny był odgłos kilkudziesięciu tych stóp tworzących oddział. Dowodził nami zawodowy kapral - kompletny kretyn, którego cała wiedza i intelekt znalazły się w stopach właśnie. Kraśniał z uciechy, gdy słyszał równe walnięcie - dowód, że jego talent pedagogiczny i przywódczy przynosił oczekiwane rezultaty. Ale też dostawał białej gorączki, gdy któryś z nas stąpał pod włos, dla jaj, rzecz jasna. Takie żarty nie mieściły mu się w wojskowej głowie, nabierał przekonania, że jesteśmy jeszcze większymi niż on imbecylami i nie potrafimy opanować skomplikowanej sztuki robienia hałasu. Bach, bach, bach - niosło się miarowo w siną dal ku chwale ojczyzny.

Te dwa tygodnie przybijania podeszwą i obcasem nie stanowiły na szczęście zagrożenia dla naszych stawów i ścięgien. Nie fundowały nikomu płaskostopia. Bo, że platfusa ma każdy żołnierz kompanii reprezentacyjnej Wojska Polskiego, to pewne jak dwa razy dwa. Oni oklepują glebę miesiącami, by godnie zaprezentować się przy uroczystych okazjach. Taka okazja właśnie minęła. Święto odzyskania niepodległości kazało przemaszerować przed obliczem prezydenta i patrzeć w prawo, i prezentować broń, i trzaskać salwą wypolerowanych na glanc wysokich butów - bach, bach, bach w rytm "Warszawianki".

Nie powiem, robi wrażenie taka parada, taka manifestacja siły, karności, dyscypliny, oddania. I te rogatywki i szable w dłoniach - "dawnych wspomnień czar" chciałoby się powiedzieć. Czy "za mundurem panny sznurem" pozostaje aktualne? Chyba nie. Etos rycerski przechodzi do muzeów, współczesność niesie ze sobą coraz więcej pacyfizmu. I bardzo dobrze. Komuna wciąż wskazywała nam wrogów, zalecała czujność i karmiła wojenką. Dlatego z niesmakiem oglądałem na małym ekranie grupę dzieciaków, jakie przed chwilą opuściły piaskownicę, śpiewających z przejęciem wspomnianą wcześniej "Warszawiankę". "Hej kto Polak na bagnety", brzmi w ich ustach fałszywie i groźnie. Pozwólmy berbeciom cieszyć się beztroską młodością spędzaną w wolnym od zagrożeń kraju. Nie każmy wygłaszać fraz: "kto przeżyje wolnym będzie, kto umiera, wolnym już", bo to groteskowe, a nie patriotyczne. Niech ich bohaterami, nawet w ważnych historycznych chwilach, pozostaną skrzat, krasnale, dobre wróżki. I niech do przyszłości zmierzają luźnym, broń Boże nie defiladowym, krokiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski