Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niedziela, 21 czerwca

Redakcja
Moja klasa w podstawówce - 42 bodaj chłopaków z różnych domów - wyrostków zainteresowanych wszystkim, tylko nie przyswajaniem wiedzy. To nie była łatwa do okiełznania gromada. Pamiętam, że niektórych nauczycieli potrafiliśmy doprowadzić do płaczu i opuszczenia sali lekcyjnej.

Andrzej Sikorowski: MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Stado świetnie wyczuwa słabość jednostki i wtedy potrafi być bezlitosne. Ale przecież zdarzały się momenty ciszy jak makiem zasiał i pełnego skupienia, wymuszone strachem przed... laniem. Jeśli dziś potrafię posługiwać się jako tako językiem Puszkina, to zawdzięczam ów fakt solidnym podstawom uzyskanym za sprawą pana od tego języka. Dzisiaj jego metody uznano by za skandaliczne, bowiem posłuch i respekt budował na obawie przed biciem. Nosił w swojej teczce kawał gumy przypominający kabel i przyłapanego na niesforności delikwenta raczył jednym, jedynym uderzeniem w tyłek, który uprzednio kazał wypiąć, ciosem piekącym jak ogień, bolesnym wielce, pamiętanym długo. Ten klaps Okińczyca zaliczył pewnie każdy w naszej budzie, lecz nie sądzę, by ktoś miał z tego powodu złamaną psychikę, życiową traumę, uraz, skazę itp. Wręcz przeciwnie - traktowaliśmy gumowy raz jak pasowanie na rycerza, męską przygodę, a dzisiaj wiem, że tylko lęk przed nim kazał się uczyć niechcianej mowy.
Piszę te słowa, gdy przez kraj przetacza się fala dyskusji nad problemem bicia dzieci, która to debata wielce mnie bawi. Bo znów powołuje się ekspertów i znawców, psychologów, pedagogów z fakultetami do roztrząsania problemu, jaki powinien rozwiązywać jedynie zdrowy rozsądek. Przemoc jest obrzydliwa i co do tego nie ma sporu. Znęcanie się nad słabszymi, a szczególnie dziatwą, winno mieć finał wyłącznie w kryminale. Ale do diabła, nie wpadajmy w paranoję i nie doprowadźmy do sytuacji, w której matka lub ojciec za klepnięcie w pośladek staną przed sądem. Ono najczęściej ma wymiar symboliczny i nie chodzi tu o zadanie bólu, jak w opisanym na wstępie przykładzie mojego "pedagoga", tylko przywołanie do porządku, przypomnienie hierarchii. Gdyby spytać moją córkę, czy ją bito w dzieciństwie, odpowie przecząco, bo nie pamięta tych nielicznych klepnięć, mimo że miały miejsce. Niedawno została poproszona przez przyjaciółkę na chrzestną matkę jej dziecka. Poszła więc do kościoła po metrykę swojego chrztu. Nie dostała dokumentu, za to opuściła święte miejsce ze srogą reprymendą, bowiem uczciwie wyznała, że nie praktykuje. Duchowny z oburzeniem walnął kazanie o bezbożnikach, którym przychodzi do głowy zostawać chrzestnymi rodzicami, że niby co z nich za autorytety. Takie klapsy bolą prawdziwie, bo nie wynikają z matczynej ani ojcowskiej troski, tylko głupoty rodem ze średniowiecza. Jak głęboko jeszcze w nim tkwimy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski