Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niekończąca się opowieść

Włodzimierz Jurasz
Leopold Tyrmand, Monika Dyrlica, Dagmara Klein „Wędrówki i myśli porucznika Stukułki”
Leopold Tyrmand, Monika Dyrlica, Dagmara Klein „Wędrówki i myśli porucznika Stukułki”
Dla miłośnika literatury nie ma chyba większej traumy niż lektura powieści nieukończonej przez autora. Ulegasz zachwytom, zaczynasz utożsamiać się z bohaterami, wciąga cię intryga, a tu klops. Nie dowiesz się, kto zabił, nie będziesz wiedział, czy w końcu się pobrali i ile mieli dzieci.

Historia literatury światowej zna sporo takich przypadków. Wymieńmy choćby „Amerykę” Franza Kafki czy „Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej” Jarosława Haszka. Wielbiciele próbowali sobie z tym radzić. Na przykład „Szwejka” dokończył Karel Vaniek. Ba, dopisywano nawet dalsze ciągi do dzieł zamkniętych; swego czasu spory rozgłos zdobyła powieść „Scarlett” Aleksandry Ripley, czyli ciąg dalszy „Przeminęło z wiatrem” Margaret Mitchell. U nas czwartą część „Trylogii” napisał Andrzej Stojowski („W ręku Boga”). A teraz ukazała się kolejna nieukończona, acz dokończona powieść, „Wędrówki i myśli porucznika Stukułki” Leopolda Tyrmanda, będąca efektem konkursu na dokończenie, ogłoszonego przez Wydawnictwo MG, wydawcę książek autora „Złego” (patronami byli ostatnia żona pisarza - Mary Ellen Tyrmand oraz jego syn, Matthew; nadesłano 17 tekstów). Konkursu, który wygrały dwie autorki: Monika Dyrlica i Dagmara Klein - jak mówiły w grudniu 2015 r., podczas ogłoszenia wyników, znające się z internetu, prowadzące własne blogi i doskonale się przy pisaniu bawiące.

Porucznik Stukułka, choć bierze udział w kampanii wrześniowej i późniejszej konspiracji, jest jednak przykładem antybohatera. We Wrześniu unika walki, jedynym jego sukcesem militarnym jest udany atak na niemieckie tabory. Nie odnosi sukcesów także jako konspirator. Jadąc tramwajem na tajne zebranie wypytuje konduktora, jak dostać się pod wskazany mu adres, wskutek czego wywołuje ogólnotramwajową głośną dyskusję o tym, jak najlepiej tam dojść… Niekiedy wręcz pokpiwa sobie z tzw. bohaterszczyzny, stwierdzając na przykład: „My, Polacy, mamy szczególnie rozwinięty zmysł wstydu; wstydzimy się całować publicznie z dziewczętami, wstydzimy się upominać o pożyczone pieniądze, a także wstydzimy się nie umierać za ojczyznę. I tak jest bardzo dobrze”. A w innym miejscu wprost deklaruje: „Niczego tak nie cierpię, jak bezcelowego i bezskutecznego bohaterstwa”. Można rzec, że porucznik Stukułka jest wariantem Jana Piszczyka, bohatera „Zezowatego szczęścia” Andrzeja Munka, opartego na opowiadaniu Jerzego Stefana Stawińskiego. Obaj są pechowcami - o ile jednak Piszczyk to oportunista i konformista, o tyle Stukułka to sceptyk i człowiek kompromisu, w dodatku za dużo myślący, kombinujący i komplikujący, co czasem wychodzi na jedno…

Powieść Tyrmanda, jak zwykle u tego autora, jest zabawna, dowcipna i niegłupia. Nawet pomimo braku finału. A tak mówiąc między nami: byłoby lepiej, gdyby tak zostało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski