Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niektórzy chłoszczą samice pokrzywami

Redakcja
Święto Karpia w Zatorze jest formą promocji uroków tego usianego stawami regionu Fot. MAREK MORDAN
Święto Karpia w Zatorze jest formą promocji uroków tego usianego stawami regionu Fot. MAREK MORDAN
Coroczne Święto Karpia w Zatorze tradycyjnie jest okazją do dobrej zabawy. W ten weekend słynącą z hodowlanych stawów Zatorszczyznę może odwiedzić nawet 100 tysięcy turystów.

Święto Karpia w Zatorze jest formą promocji uroków tego usianego stawami regionu Fot. MAREK MORDAN

WYDARZENIE. Święto Karpia w słynącej z hodowlanych stawów Zatorszczyźnie

- Jak się karpie wytrą, to trzeba je ze stawu wziąć, żeby nie przeszkadzały - objaśnia Lech Szarowski, doświadczony hodowca ryb spod Oświęcimia.
Po prostu, bez ceregieli spuszcza się wodę i wybiera tarlaki, a ikra zostaje przylepiona do trawy. - Bo im dłużej tarlaki pływają z ikrą, tym większe ryzyko mechanicznych uszkodzeń czy przejęcia pasożytów od starszych ryb - wprowadza w hodowlane meandry.
Cała rybacka sztuka polega więc na tym, by samice składały ikrę w tym samym terminie. Łatwo powiedzieć. Tylko jak przekonać do tego rybę? Przez kilka setek lat hodowli miejscowi wypracowali różne, niekiedy dość wysublimowane metody perswazji. - Niektórzy chłoszczą samice pokrzywami. Inni z kolei ładują je do taczek z twardym kołem. I toczą, ale nie po wertepach, tylko po kostce brukowej, żeby wywołać bardzo pomocne ponoć wibracje - uchyla rąbka tajemnicy Szarowski.
Ryb w stawie jest sporo. Trzeba zdrowo namachać się witkami pokrzywy, a i do taczek z "twardym kołem" krzepko się przyłożyć. - Nie ma nic bez roboty! - prycha hodowca.
Dodaje, że takie sposoby na inicjowanie tarła funkcjonują w okolicy przynajmniej od XVI wieku.
Narybek, jak ciut podrośnie, trafia z tarliska do tzw. przesadki pierwszej. A potem do przesadki drugiej. W przenoszeniu ze stawu do stawu chodzi o zapewnienie maleństwom optymalnych warunków do rozwoju. - Pierwotniaki, glony jednokomórkowe, drobne wrotki i wioślarki - żyjątek jest cała masa. Założenie jest takie, by małe rybki wpadły w tę pożywną zupę. Choć nie zawsze się to udaje, bo np. dużych liścionogów łyknąć nie dadzą rady. Więc jak tych ostatnich będzie pełno w stawie, to ryba będzie pływała głodna - tłumaczy Lech Szarowski. - To tak jakbyśmy wyposzczeni znaleźli się obok stada bizonów z kozikiem o pięciocentymetrowym ostrzu w ręku. Niby potencjalnego żarcia wkoło jest pełno. Tylko jak po nie sięgnąć...
Ale i na duże liścionogi jest ponoć sposób. Niektórzy preferują w tym celu potraktowanie stawu specjalistycznym preparatem. - Na liścionogi działa. A małżoraczków i wrotków nie bije! - wyłuszcza hodowca.
Prawdziwą próbą charakteru dla młodej ryby jest zimowanie. Ofiary są nieuniknione. - W kilkusettysięcznym mieście też zdarzają się pogrzeby. A że ryba żyje krócej niż człowiek i jej śmiertelność jest wyższa, zatem straty są poważne - referuje.
Karpie czeka jeszcze jedno takie zimowanie, a w trzecim sezonie, już tłuściutkie i odchowane, mogą trafić na stół, w panierce, occie, wędzone czy np. "po zatorsku".
Choć przyroda lubi czasem spłatać psikusa i w wychuchanym hodowlanym cyklu zdarzają się zaskakujące komplikacje. - To był rok 86 albo 87. Zima stulecia, jak to mówili - opowiada Szarowski. - Do jednego z zatorskich stawów przestała dopływać woda i wreszcie ryba pod lodem zaczęła się źle czuć. A jak coś się działo za komuny, to zawsze był komitet. Podobnie i tym razem. Na stawy pofatygował się nawet pan prokurator. Interesowało go tylko jedno: czy przeręble są wycięte...
Przeręble wycinane były. Sęk w tym, że w tych warunkach dawało to niewiele. Przy 30-stopniowym mrozie lód na stawie miał pół metra grubości. - Więc taka dziura w lodzie zamarzała po pięciu minutach. Ale jak prokurator przeręble zobaczył, zadowolony, wziął "cztery litery" w troki i pojechał - wspomina.
A potem "bardzo uczony" weterynarz kazał te przyduszone ryby zakopać. - Żywe zakopać w dole z wapnem?! Nie zamierzaliśmy tego zrobić. I potem okazało się, że te, co je mieliśmy zakopać, w hodowli się przydały, a z tych, co niby mu się najbardziej podobały, pożytku żadnego nie było.
Bo z rybą to zdecydowanie nie tak prosto, jakby się komuś pierwszemu z brzegu mogło wydawać. Albowiem, co robić, jak dajmy na to, ryba w stawie zachoruje. - Jeden sypie do wody taki środek, a drugi znowu taki preparat... Czy to pomaga? Najbardziej chyba na psychikę hodowcy - żartobliwie kwituje Lech Szarowski.
Coroczne Święto Karpia w Zatorze tradycyjnie jest okazją do dobrej zabawy - w programie są m.in. koncerty, pokazy, wycieczki a przede wszystkim, dla smakoszy, ryba "na wszelkie możliwe sposoby". Święto jest też formą promocji uroków tego usianego stawami regionu, unikalnej przyrodniczej oazy, będącej m.in. ostoją rzadkich gatunków wodnego ptactwa.
Paweł Plinta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski