MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niemieccy informatycy już się nas boją

Redakcja
15-lecie działalności i 10. rocznicę giełdowego debiutu świętował w sobotę ComArch w nowo otwartym Centrum Szkoleniowo-Biznesowym. To czwarty budynek spółki zlokalizowany w krakowskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej. Spółka planuje zarobić w tym roku ok. 50-60 mln zł. Prof. Janusz Filipiak (drugi od lewej) zapowiedział też, że spółka będzie skupować własne akcje na giełdzie. Fot. Anna Kaczmarz
15-lecie działalności i 10. rocznicę giełdowego debiutu świętował w sobotę ComArch w nowo otwartym Centrum Szkoleniowo-Biznesowym. To czwarty budynek spółki zlokalizowany w krakowskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej. Spółka planuje zarobić w tym roku ok. 50-60 mln zł. Prof. Janusz Filipiak (drugi od lewej) zapowiedział też, że spółka będzie skupować własne akcje na giełdzie. Fot. Anna Kaczmarz
ROZMOWA. Z prof. Januszem Filipiakiem, prezesem ComArch SA, po otwarciu nowego centrum firmy

15-lecie działalności i 10. rocznicę giełdowego debiutu świętował w sobotę ComArch w nowo otwartym Centrum Szkoleniowo-Biznesowym. To czwarty budynek spółki zlokalizowany w krakowskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej. Spółka planuje zarobić w tym roku ok. 50-60 mln zł. Prof. Janusz Filipiak (drugi od lewej) zapowiedział też, że spółka będzie skupować własne akcje na giełdzie. Fot. Anna Kaczmarz

Patrząc na nowe centrum odnosi się wrażenie, że ComArchu kryzys nie dotyczy?

- Oczywiście, że dotyczy. Jednak, i to jest dobra wiadomość, w tym roku nie chcemy zmniejszać zatrudnienia ani wynagrodzeń. Natomiast zła wiadomość jest taka, że w tym roku stworzymy 50-60, może sto nowych miejsc pracy. Do tej pory tworzyliśmy 300 miejsc pracy rocznie, w 2007 roku nawet 700. Notujemy spore schłodzenie tempa rozwoju, co nie zachwyci giełdowych inwestorów. Z drugiej strony, nasze przychody nie powinny być gorsze niż w zeszłym roku, a wynik finansowy będzie dodatni.
Branża IT jest oceniana przez analityków jako jedna z tych, które najłagodniej przejdą przez kryzys.
- Wcale nie jest tak różowo jak się wydaje. Nawet Microsoft ma mniejsze przychody i zwalnia pracowników. Działając w Dreźnie widzimy, że w Niemczech upadają firmy informatyczne. To jest czas próby. Mocni przetrwają, a słabi będą mieć duże kłopoty.
Czas kryzysu to dobry okres do inwestowania. Czy ComArch planuje nowe inwestycje?
- Oczywiście. Pod koniec ubiegłego roku kupiliśmy niemiecką firmę SoftM AG Monachium, która w tej chwili zatrudnia 500 osób w Niemczech, Szwajcarii i Austrii. Niezależnie od tego inwestujemy w rozwój produktów i w marketing, głównie w Niemczech, co jest na przekór panującym obecnie trendom.
ComArch jest jedną z nielicznych polskich firm, którym udało się zaistnieć w świecie. Jak odbierani są za granicą biznesmeni z Polski?
- Zupełnie inaczej niż jeszcze dziesięć lat temu. Zaczynaliśmy biznes w Niemczech w 1999 r. i wtedy dość podejrzliwie postrzegano nas jako dostawców wysokich technologii. W tej chwili ten odbiór jest bardzo pozytywny, niemieccy informatycy wręcz się nas boją. Związki zawodowe, i to wcale nie jest żart, nie chcą nas wpuszczać do dużych korporacji. Teraz dużo czasu spędzam w Niemczech, bo pracujemy nad restrukturyzacją kupionej firmy. W Monachium taksówkarz pyta nas, skąd jesteśmy. Mówimy, że z Polski, a on na to z lekkim przekąsem "A, Polska, nowe mocarstwo gospodarcze". Ja wychodzę z założenia, że taksówkarz jest zawsze najlepiej poinformowany. Chyba mało osób w Polsce zdaje sobie sprawę z tego, że w tej chwili bardziej boją się naszej dynamiki i agresywności niż z nas kpią, jak to jeszcze było kilka lat temu.
Mówił Pan dzisiaj, że ComArch będzie inwestował w Wietnamie i Chinach. I co ciekawe, idziecie tam, bo ściągają was międzynarodowe sieci handlowe, które planują otwarcie sklepów w tamtych krajach.
- Tak. To jest podobnie jak w Rosji i na Ukrainie, gdzie nie dostarczamy usług do tamtejszych firm. Współpracujemy natomiast z wieloma zagranicznymi firmami, a te chcą mieć jednego dostawcę usług informatycznych, bez względu na to, gdzie prowadzą działalność. Oczywiście, to też jest inwestycja, bo my musimy wyłożyć swoje środki. Są to jednak pewne inwestycje, bo gdy my tam wchodzimy, to nasz klient już tam jest.
Minęło 15 lat od powstania ComArchu. Często firma była postrzegana jako polski Microsoft. Czy Bill Gates był dla Pana inspiracją?
- Nie. Na początku zbytnio go nie ceniłem, a może po prostu nie miałem czasu o nim myśleć. Teraz po piętnastu latach, gdy widzę, ile pracy, energii i serca, a czasem cierpienia trzeba włożyć w budowę firmy, to Gatesa podziwiam. Miałem przyjemność spotkać go osobiście. On jest nieprawdopodobnie zmęczony. Mało kto wie, że Gates pali papierosy i to jednego za drugim. Widać po nim, ile zdrowia kosztowało go stworzenie tego imperium. Tak więc czapki z głów i wielki szacunek.
Pan też czuje się zmęczony?
- Może nie aż tak jak Gates, ale czuję zmęczenie. Nie chcę niczym epatować ani się żalić, ale to prawda, że cały czas pracuje się "na zmęczeniu". Pracujemy od rana do nocy, a w soboty i niedziele jest czas dla Cracovii.
Czy dzisiaj wyrzuca Pan może sobie jakiś błąd, który popełnił w ciągu tych piętnastu lat?
- Przedsiębiorca nie patrzy wstecz, nie zastanawia się nad tym, co dzisiaj, tylko patrzy w przyszłość. A błędy wszyscy robili, robią i będą robić. Nie ma sensu katować się błędami, które zrobiliśmy, a na pewno je popełnialiśmy. Zawsze ufałem ludziom, może trochę za bardzo, ale nadal będę ufał, bo to jest fajna metoda działania i, jak się okazuje, skuteczna.
ROZMAWIAŁ KRZYSZTOF ŻYRA

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski