18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niemiecki diabeł

Redakcja
Krampus - stwór towarzyszący św. Mikołajowi w tradycji ludowej Austrii Fot. archiwum autora
Krampus - stwór towarzyszący św. Mikołajowi w tradycji ludowej Austrii Fot. archiwum autora
Najbliższe dni, zależnie od stanu sakiewki, poświęcić wypadnie na okazjonalne bożonarodzeniowe sprawunki.

Krampus - stwór towarzyszący św. Mikołajowi w tradycji ludowej Austrii Fot. archiwum autora

Jan Rogóż: MÓJ KRAKÓW

W pierwszej kolejności przytargamy do domu i postawimy na honorowym miejscu iglaste drzewo. Jest to tak oczywiste, że nie przyjdzie nam nawet do głowy zastanawiać się po co - mielibyśmy kłopot z wytłumaczeniem ludziom z innych kultur, np. Afrykanom czy mieszkańcom Amazonii, sensu tej naszej tradycji. A nie tak znowu zamierzchłej, bo liczącej zaledwie trochę ponad dwa stulecia. No i importowanej z krajów niemieckich. Przyjęło się jednak to drzewko zwane Christbaum całkiem gładko. Tak gładko, że dostało nawet swoją polską nazwę - sad. Szkoda, że z czasem poniechaną.

Dziś możemy kupić w dużych galeriach handlowych choinki z rozmaitych stron Europy. Ale większość woli swojski wygląd i zapach polskiej górskiej jodełki, a zwolenników sztucznych choinek, nigdy zresztą licznych, jest coraz mniej. Na oba kleparskie place zjeżdżają górale spod Turbacza, z okolic Limanowej, Wadowic na jedyne takie w roku świąteczne żniwa.

Jak to się ma do kondycji naszego drzewostanu? Nie umiem powiedzieć. Nikt tych sprzedawców nie pyta o pochodzenie choinek, co, pamiętam, w czasach nie tak znowu odległych było praktyką. Handlowały drzewkami składy opału (poniekąd - logiczne, bo wcześniej czy później trafiają do pieca), a pokątni ich sprzedawcy z dzikiego wyrębu za plecami leśniczego byli ścigani. Problemu nielegalnego wyrębu dziś widać nie ma. A był, i to spory, niemal od początku zakorzeniania się choinkowej tradycji. Na przełomie XIX i XX stulecia co roku w grudniu w krakowskiej prasie ukazywały się prawie jednakowo brzmiące doniesienia: "Z powodu nadmiernego wyrębywania choinek i wywożenia ich na targi oraz zagranicę wagonami, magistrat ogłasza następujący komunikat: «Ze względu na zbliżający się sezon sprzedaży choinek, magistrat przypomina rozporządzenie namiestnictwa we Lwowie, mające na celu zapobieżenie niszczeniu lasów przez nadmierną eksploatacyę drzewek. Według tego rozporządzenia osoby, trudniące się sprzedażą lub przewozem choinek, obowiązane są wykazać się świadectwem pochodzenia drzewek, wystawionem przez właściciela lub zarządcę lasu, i potwierdzonem przez naczelnika gminy miejsca pochodzenia choinek. Niestosujący się do rozporządzenia ulegną grzywnie do 200 kor., względnie karze aresztu do 14 dni, a drzewka sprzedawane bez przepisanych świadectw będą skonfiskowane»".

Nie tylko tradycja choinki jest w Polsce obcej proweniencji. Także jej przybranie. Bańki, w których produkcji Polska jest podobno potentatem i niekwestionowanym liderem wśród światowych dostawców, rodem są z miasteczka Lauscha w Turyngi, a ich pomysłodawcą był, w połowie XIX wieku niejaki Hans Greiner z miejscowej huty szkła.

Anielskie włosy, zwane lamettą lub z niemiecka blichtrem, to też import od zachodniego sąsiada. Wszystko skutkiem kulturowej infiltracji okresu zaborów. Na szczęście, nie wszystko, co niemieckie, się przyjęło. Czytam oto w grudniowym "Czasie" z 1909 roku: "Od kilku lat w okresie przed św. Mikołajem pojawiają się na wystawach sklepowych różne figury dyabłów, przeznaczone dla dzieci. Opinia publiczna niejednokrotnie już występowała przeciw obdarzaniu dzieci podobnymi prezentami, tem więcej, że jest to wyrób obcy, prawie wyłącznie niemieckiego pochodzenia. Obecnie kupiectwo polskie wstrzymuje się od sprowadzania dyabłów niemieckich; pojawiają się one tylko sporadycznie w niektórych sklepach. Przeciwko sprowadzaniu i sprzedawaniu tego towaru wystąpiło grono Polek we Lwowie, zwracając się do wszystkich matek Polek, aby nie kupowały tych szkodliwych dla dzieci produktów obcych, a popierało te handle, w których dyabełków nie ma, tam kupując upominki dla dziatwy". I słusznie, bo taki diablik, sądząc z opisu Mickiewicza w "Pani Twardowskiej": "Istny Niemiec, sztuczka kusa, nos jak haczyk, kurzą nogę i krogulcze ma paznokcie" - może się przyśnić po nocy.
Nie przyjął się też w Krakowie - choć go próbowano adoptować - Krampus, stwór towarzyszący św. Mikołajowi w tradycji ludowej Austrii, postać kosmata, wyjątkowo odrażająca, w koszmarnej masce, obwiązana zardzewiałymi łańcuchami, z biczem i worem na plecach na złe dzieci, by zabrać je do utopienia, zjedzenia lub w najlepszym razie do piekła. Do dziś w Austrii św. Mikołaj i Krampus tradycyjnie odwiedzają szkoły podstawowe około 6 grudnia, ale jak wyczytałem, coraz częściej dyrekcje szkół bronią im wstępu, bowiem kostiumy Krampusa budzą u dzieci przerażenie i pedagogiczny skutek jest odwrotny do zamierzonego. I chwała Panu. Powinni sobie od nas pożyczyć jakiegoś sympatycznego polskiego diabełka, Rokitę czy innego Borutę, z rogami, ogonem i widłami - jak Bóg przykazał - ale z ludzkim obliczem, tyle że upapranym w sadzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski