Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niemy krzyk ofiar

Redakcja
Instytucje zobowiązane do udzielenia pomocy są postrzegane jako obce i zbiurokratyzowane. Pojawia się bezradność i poczucie krzywdy. Prawie cztery piąte Polaków uważa, że w kraju nie żyje się bezpiecznie - wynika z sondaży Centrum Badania Opinii Społecznej. Blisko 80 proc. mieszkańców Krakowa obawia się, że może stać się ofiarą przestępstwa - wskazują badania przeprowadzone przez Instytut Socjologii UJ. Poczucie zagrożenia potęguje nie tylko notowany co roku wzrost przestępczości i przekonanie o bezkarności wielu sprawców, lecz także niewielkie zaufanie społeczeństwa do instytucji wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania.

WA KOPCIK

WA KOPCIK

Instytucje zobowiązane do udzielenia pomocy są postrzegane jako obce i zbiurokratyzowane. Pojawia się bezradność i poczucie krzywdy.

Prawie cztery piąte Polaków uważa, że w kraju nie żyje się bezpiecznie - wynika z sondaży Centrum Badania Opinii Społecznej. Blisko 80 proc. mieszkańców Krakowa obawia się, że może stać się ofiarą przestępstwa - wskazują badania przeprowadzone przez Instytut Socjologii UJ. Poczucie zagrożenia potęguje nie tylko notowany co roku wzrost przestępczości i przekonanie o bezkarności wielu sprawców, lecz także niewielkie zaufanie społeczeństwa do instytucji wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania.

-Jednym z warunków poczucia bezpieczeństwa jest świadomość, że jeśli staniemy się ofiarami przestępstwa, to wymiar sprawiedliwości potrafi zapewnić nam ochronę i umożliwi dochodzenie należnych praw. Tymczasem badania przeprowadzone w 2000 r. - rok po zatwierdzeniu polskiej Karty Praw Ofiary - pokazują, że nawet próby wyegzekwowania podstawowych praw przez pokrzywdzonych napotykają na ogromne utrudnienia - uważa Barbara Worek z Instytutu Socjologii UJ.
 Andrzej Mucha, dyrektor Centrum Pomocy Ofiarom Przestępstw i Patologii Społecznych w Krakowie, dodaje: - Ofiary przestępstw często automatycznie stają się ofiarami organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości. Spotykamy się z sytuacjami, w których policjanci i prokuratorzy nakłaniają pokrzywdzonych do rezygnacji ze ścigania sprawców przestępstw. Pełnomocnicy procesowi nie zawsze wywiązują się ze swych obowiązków. Bywa, że adwokat inkasuje honorarium od klienta i poleca mu we własnym zakresie napisać wniosek dowodowy...

Resocjalizacja mordercy

 Wieść o tragicznej śmierci Michała Łyska, 24-letniego studenta UJ, obiegła wszystkie mass media. Mordercami okazali się nieletni. Bardzo młodzi ludzie zamordowali w 1997 r. 12-letniego Łukasza Bartoszewskiego z Łodzi, jego rówieśnika Michała Szwedka z Poznania czy Agnieszkę Karkoszkę z Wrocławia. Rodziny zamordowanych dzieci zostały same z własnym cierpieniem.
 - W chwili przekroczenia progu sądu rodzinnego role morderca-ofiara odwróciły się - uważa Aleksander Łysek, ojciec Michała. - Sędzia delikatniej rozmawiał z młodymi oprawcami niż ze mną. W pewnej chwili ostrym tonem nakazał mi się do nich odwrócić, a do morderców powiedział: - "A teraz, chłopcy, zróbcie, co obiecaliście". Usłyszałem wymuszone "przepraszam". To zabójcy byli biedni, a rodzina ofiary niebezpiecznym wrogiem. Tragedią nie była śmierć Michała, ale umieszczenie zabójców w zakładzie poprawczym. Nad mordercami roztoczono parasol ochronny. Mieli prawo do wszystkiego - do najlepszych adwokatów i do wglądu w akta. Ja - do niczego. Nie powinienem się nawet interesować, w jaki sposób zginęło moje dziecko. Nie byłem przecież stroną w tym postępowaniu...
 Zanim doszło do rozprawy w sądzie rodzinnym, obydwaj mordercy otrzymali kilkudniowe przepustki z zakładów poprawczych. Spędzili w domu święta, odebrali prezenty. W czasie ubiegłorocznych wakacji Paweł T. przebywał w domu przez kilka tygodni. Sąd zgodził się na przedłużenie przepustki z poprawczaka po przedstawieniu zaświadczeń lekarskich o konieczności odbycia rehabilitacji po urazie ręki. Dopiero gdy sprawa stała się głośna, decyzję zmieniono, nakazując T. powrót do zakładu.
 Podobne odczucia mają rodzice innych zamordowanych dzieci.

Mniej niż niedostatecznie

 Sytuacji ofiar przestępstw i ich rodzin nie poprawiło podpisanie w 1999 r. polskiej Karty Praw Ofiar. Nie dawała ona zresztą pokrzywdzonym żadnych dodatkowych uprawnień, a stanowiła jedynie zbiór obowiązujących już w tym zakresie zapisów w kodeksach. W badaniach przeprowadzonych rok później przez Instytut Socjologii UJ, wspólnie z krakowskim stowarzyszeniem "Katon", zaledwie 10 proc. respondentów przyznawało, że zna ten dokument.
 - Pokrzywdzeni bardzo często dopiero od nas dowiadują się, że mogą być stroną w postępowaniu. A dzięki takiemu oświadczeniu mają prawo do wglądu do akt, dowiadywania się o postępach w sprawie, mogą wyznaczyć pełnomocnika, który będzie reprezentował ich interesy w postępowaniu przygotowawczym. Wreszcie, gdy sprawcy zostaną zatrzymani, a sprawa trafi do prokuratury, mogą zrobić odpis z protokołów. Jeśli zaś sprawa trafi do sądu, mogą być oskarżycielami posiłkowymi. Tego nikt im nie mówi - twierdzi Krzysztof Orszagh, rzecznik praw ofiar.
 - Nasze badania wskazują, że sytuacja ofiar przestępstw w Polsce nadal jest trudna - mówi Barbara Worek z Instytutu Socjologii UJ. - Instytucje z urzędu zobowiązane do udzielenia im pomocy są postrzegane jako obce, zimne i zbiurokratyzowane. Pojawia się bezradność, poczucie krzywdy i brak zaufania do państwa.
 Ankietowani zgłaszali zastrzeżenia zarówno do policji, prokuratury, jak i sądów. Policji zarzucano m.in. opieszałość, bagatelizowanie doniesień, brak wrażliwości i szacunku w traktowaniu ofiar. Zdaniem specjalistów, w konsekwencji zniechęca to do współpracy z policją. Wśród zarzutów pod adresem prokuratury powtarzały się: częste umorzenia postępowań z powodu znikomej szkodliwości czynu lub niewykrycia sprawcy, brak zrozumienia dla ofiar oraz niechętne udzielanie informacji o toczącym się postępowaniu.
 Zwracano także uwagę na swoistą solidarność w środowisku prawniczym, przejawiającą się m.in. trudnościami w znalezieniu adwokata, który podjąłby się sprawy wymagającej zakwestionowania innej opinii prawniczej. Bardzo nisko oceniali także respondenci działalność sądów. Podkreślano m.in. naruszenie praw do godnego traktowania ofiar, do informacji oraz zadośćuczynienia.

Nagrodzeni bezkarnością

 Im więcej bezradności w małych sprawach, tym więcej poważnych zbrodni - to znana zależność. Widać to doskonale na przykładzie nieletnich. Ponieważ w praktyce są bezkarni, dokonują coraz cięższych przestępstw - zabójstw, rozbojów, gwałtów. Są wykorzystywani przez zorganizowane podziemie kryminalne do kradzieży samochodów. Poczucie bezkarności powoduje, że są coraz bardziej brutalni.
 Co roku w całym kraju sądy rozpatrują ponad 50 tys. spraw związanych z przestępstwami nieletnich. Do zakładów poprawczych rocznie trafia ok. 2 tys. osób. W większości przypadków sądy sięgają po środki mniej radykalne: upomnienie, nadzór rodziców, nadzór kuratora. W ostatnich latach zlikwidowano w Polsce 16 placówek szkolno-wychowawczych. W innych brakuje miejsc. Sądy umieszczają więc w pogotowiu opiekuńczym zdemoralizowanych nieletnich, notorycznych włamywaczy, sprawców gwałtów i rozbojów, ale także uciekinierów z domów, dzieci wymagające opieki, z zaburzeniami psychicznymi, mające problemy w nauce.
 Praktyka postępowania wobec nieletnich to tylko jedna z przyczyn wzrostu przestępczości pospolitej. Policji rokrocznie udaje się wykryć zaledwie kilkanaście procent takich przestępstw. Nie można tego tłumaczyć jedynie ograniczeniami finansowymi, brakiem zaufania do policji czy strachem przed ewentualną zemstą sprawców. Nieoficjalnie policjanci przyznają, że nie ścigają sprawców włamań, kradzieży z samochodów, kieszonkowców i drobnych włamywaczy.
 - To po prostu nie ma sensu. Nawet gdybyśmy złapali takiego przestępcę, i tak wypuści go prokurator. Poza tym zwykle, gdy przyjeżdżamy do takich zgłoszeń, okazuje się, że nikt niczego nie widział i niczego nie słyszał. W takiej sytuacji prokuraturze nie można dostarczyć niczego, co dałoby się wykorzystać jako dowód w sądzie. Dlatego nie przywiązujemy dużej wagi do tych przestępstw - mówi jeden z krakowskich policjantów.
 Prawda leży jednak pośrodku. Właściciel jednego z podgórskich barów, któremu niedawno dwóch młodych ludzi zagroziło obiciem twarzy, jeśli nie poda im wódki, czekał na przyjazd radiowozu ponad pół godziny. Przeciętny obywatel, zgłaszający np. o kradzieży samochodu czy włamaniu do mieszkania, wychodzi z komisariatu bez cienia wątpliwości, że jego sprawa ma czwartorzędne znaczenie. Mało komu przychodzi jeszcze do głowy, by zgłosić policji kradzież roweru czy radia z samochodu.

Ideał przed lustrem

 Policja i prokuratura zwykle energicznie reagują dopiero wtedy, gdy mają do czynienia z poważnym przestępstwem, lub gdy sprawy nie da się tak po prostu odłożyć ad acta. Tymczasem przestępca, który dziś kradnie radia samochodowe, jutro będzie kradł całe auta, a za jakiś czas wyrzucał z samochodów właścicieli. Jeśli przy tym ma świadomość, że prawdopodobnie nie będzie ścigany, któregoś dnia może zabić.
 Istnieje także "ciemna" liczba zgwałceń, przemocy w rodzinie oraz przestępstw seksualnych, w których ofiarami są dzieci. - Często przedstawiciele instytucji powołanych do pomocy ofiarom tych przestępstw wykazują rezerwę wobec osób, które nie reprezentują stereotypu "idealnej" ofiary - twierdzi dr Przemysław Piotrowski z Instytutu Psychologii Stosowanej UJ.
 - W przypadku zgwałcenia kobieta nie powinna więc mieć wcześniej kontaktu ze sprawcą, musi udowodnić, że się broniła. Nie może mieć przeszłości seksualnej, a podczas przesłuchania musi spójnie opisać całe zajście. A jeśli zgwałcona zostaje prostytutka, istnieje tendencja do obwiniania jej, co czasem powoduje zmianę kwalifikacji prawnej czynu. Tymczasem czyn jest czynem i na jego ocenę nie mogą rzutować stereotypy. To samo dotyczy idealnej ofiary przemocy w rodzinie, która powinna wzorowo wywiązywać się z obowiązków matki i żony, m.in. troszczyć się o męża-oprawcę. Stereotyp wymaga, by była zrównoważona, współpracowała z wymiarem sprawiedliwości i przede wszystkim nie domagała się swych praw... - dodaje psycholog.
 Aż do września 1988 r. ściganie sprawców gwałtów następowało na wniosek pokrzywdzonych. Zdaniem policjantów, w wielu przypadkach przepis ten uchronił sprawców od odpowiedzialności karnej. Nic nie dało zatrzymanie gwałciciela na gorącym uczynku, jeśli ofiara odmówiła złożenia wniosku o jego ściganie. A ofiara często milczała ze strachu, wstydu albo z poczucia irracjonalnej winy. Czasami już w trakcie postępowania wycofywała wniosek.
 W komisariacie z reguły trafiała na przypadkowego policjanta (zazwyczaj mężczyznę), który nie miał pojęcia o tym, w jaki sposób należy przesłuchiwać ofiary przemocy seksualnej. Potem, podczas okazania podejrzanego, musiała stanąć twarzą w twarz ze swym oprawcą. A później wszystko powtarzało się w prokuraturze. Dopiero od niedawna w policji obowiązuje zasada, według której ofiary przemocy seksualnej przesłuchiwane są przez specjalnie przeszkolone w tym celu policjantki, zaś rozpoznanie podejrzanego odbywa się poprzez lustra weneckie. Wytyczne m.in. w tej sprawie skierował w kwietniu tego roku do prokuratorów odwołany niedawno minister sprawiedliwości Lech Kaczyński.

Dziecko pod presją

 Niezwykle istotny jest również sposób przesłuchania i przeprowadzenia badań dzieci, ofiar przemocy seksualnej. Zdaniem psychologów, powinny być one przesłuchiwane tylko raz.
 - Konieczne jest nawiązanie kontaktu z dzieckiem. Przesłuchanie małych dzieci powinno się więc odbywać w specjalnym pokoju. Nie za stołem czy barierką na sali rozpraw. Z dzieckiem rozmawiamy zawsze na podłodze. Dzieci czują się winne, gdy przychodzą do sądu. Ważne jest więc znalezienie odpowiedniego miejsca, w którym odbywa się przesłuchanie - mówi Maria Keller z fundacji "Dzieci Niczyje".
 Niestety, praktyka w polskich sądach różni się od tych założeń. - Tylko w sporadycznych przypadkach sędzia zgadza się na przesłuchanie ofiary bez obecności sprawcy - mówi krakowski psycholog, biegły sądowy. - Efekt jest taki, że na sali rozpraw dzieci wycofują się z dotychczasowych zeznań. Jakiś czas temu jeden z krakowskich sądów uniewinnił ojca, podejrzanego o molestowanie dwójki małych dzieci, bo te na sali sądowej zamilkły. "Nie mogą stanowić dowodu zeznania, wyznane psychologowi na ucho przez dwójkę małych dzieci" - brzmiało uzasadnienie wyroku.

Bez zadośćuczynienia

 Poszkodowanemu często jest obojętne, czy sprawca spędzi pół roku czy rok w więzieniu. Chciałby natomiast zadośćuczynienia krzywdy. Zazwyczaj pozostaje mu dochodzenie sprawiedliwości w sądzie cywilnym. Każdy, kto taką drogę przeszedł, długo będzie się zastanawiał zanim ponownie zdecyduje się na podobną próbę wyegzekwowania rekompensaty. Po pierwsze dlatego, że w tradycyjnym postępowaniu zazwyczaj czuje się zlekceważony przez wymiar sprawiedliwości, po drugie dlatego, że w większości przypadków wyegzekwowanie zasądzonej kwoty jest po prostu niemożliwe.
 Często okazuje się, że przestępca ma więcej praw niż ofiara. Nasze przepisy dotyczące obrony koniecznej mówią o tym, że obrona musi być współmierna do formy ataku.
 Zmiany w tym zakresie przewiduje projekt nowelizacji ustawy karnej. Stwarza on prokuratorowi możliwość umorzenia postępowania w przypadku przekroczenia granic obrony koniecznej, gdy broniący się działał pod wpływem strachu i silnego wzburzenia (teraz prokurator jest zobowiązany wszcząć w takiej sprawie postępowanie). Nowelizacja rozszerza też katalog przestępstw, w przypadku których sąd będzie zobowiązany orzec zadośćuczynienie na rzecz ofiar.
 Przewiduje też utworzenie tzw. funduszu gwarantowanego, z którego ofiary przestępstw przeciwko zdrowiu i życiu mogłyby otrzymywać pomoc w przypadku, gdy sprawca przestępstwa jest nieznany. Projekt zakłada również zaostrzenie odpowiedzialności karnej za zastraszanie świadków i pokrzywdzonych - maksymalnie do 12 lat pozbawienia wolności (obecnie zagrożenie karą wynosi od 3 miesięcy do 5 lat).
 Wiele z tych rozwiązań - oczywistych dla mieszkańców krajów o utrwalonej demokracji - w Polsce znajduje się dopiero na etapie publicznych dyskusji. W USA np. prawo do informowania ofiary o zwolnieniu warunkowym sprawcy przestępstwa z więzienia zostało zagwarantowane w poprawce do konstytucji uchwalonej w 1956 r. Przygotowana obecnie w Polsce nowelizacja kodeksu karnego wykonawczego zakłada w takich sytuacjach jedynie uwzględnienie losu osób pokrzywdzonych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski