Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nienasycony

Redakcja
Żył Wacek sam jak palec, niczym naoczny dowód na prawdziwość porzekadła, że dostatek pieniędzy oraz wszystkiego innego nie zawsze szczęście daje Trupa w rzece znajduje się nie co dzień, a już faceta w kawałkach raczej rzadko. Wacek Ł., zwany Ujkiem, a raczej jego poćwiartowane członki spłynęłyby zapewne aż do Warszawy, a objedzone przez ryby kości może i do Bałtyku, gdyby nie to, że poprawiła się pogoda.

ADAM ŻYWIECKI

ADAM ŻYWIECKI

Żył Wacek sam jak palec, niczym naoczny dowód na prawdziwość porzekadła, że dostatek pieniędzy oraz wszystkiego innego nie zawsze szczęście daje

Trupa w rzece znajduje się nie co dzień, a już faceta w kawałkach raczej rzadko. Wacek Ł., zwany Ujkiem, a raczej jego poćwiartowane członki spłynęłyby zapewne aż do Warszawy, a objedzone przez ryby kości może i do Bałtyku, gdyby nie to, że poprawiła się pogoda.
 Po tygodniach pluchy wyszło słońce, od razu mocne jak diabli, rzeka w jedną noc się wyczyściła i wynudzone dzieciaki z kolonii wyległy na plażę. Dziatwa z Poznania rozłożyła swoje koce poniżej kładki i pod okiem wychowawców wlazła w wodę. Adrian pływa jako zawodnik w jednym z wielkopolskich klubów, więc ruszył crawlem na drugi brzeg. Chciał tam odpocząć i ponieważ nurt był silny, chłopiec złapał się krzaka wyrastającego z wody. Kiedy pociągnął za gałęzie, wypłynęła z nich... ludzka stopa.
 Zrobił się tumult, wezwano oczywiście policję i nawet wojsko do przeszukania wody oraz brzegu. Znaleziono jeszcze trzy różne kawałki ciała, a po południu zadzwonili z komisariatu położonego we wsi oddalonej o kilka kilometrów z biegiem rzeki. Tam jakiś wczasowicz nadepnął i wydobył z wody czaszkę, tak jednak zmasakrowaną, że rysy twarzy były nie do rozpoznania.
 Policja czuwa i skojarzyła znaleziska z informacją, że tydzień wcześniej z miasteczka zniknął pewien obywatel.
 - Sam mord, o którym mowa, to nic specjalnego - powiada prokurator. - Brutalność i

symptomy zwyrodnienia

to dziś normalka w wielu zbrodniach. Dzwonię jednak do pana, ze względu na wyjątkowo oryginalny motyw obrony koniecznej, lansowany przez obrońcę oskarżonych. Jest, hm... jak by to określić - antropologiczny.
 Do mrożącej krew w żyłach jatki z pewnością by nie doszło, gdyby Wacek Ł., znany w pewnych kręgach raczej jako Ujek, _prowadził tryb życia stosowny do swego wieku. Mężczyzna po siedemdziesiątce powinien już zadbać o testament i opłacić miejsce na cmentarzu, a z ziemskich uciech praktykować jedynie działkę oraz oglądanie telewizora. No, według niektórych medyków, ewentualnie mały łyczek czegoś mocniejszego po kolacji na dobre krążenie.
 Tymczasem starszy pan Ł. czuł się wcale krzepko, ba - był pełen radości życia, a nade wszystko... skłonności ku przedstawicielkom płci pięknej. Trzeba przyznać, że skomplikowane były przyczyny, dla których feralnego wieczoru naruszył wszelkie przykazania _dekalogu
, a zwłaszcza to, które mówi wyraźnie, żeby nie cudzołożyć.
 Miasteczko jest wstrząśnięte, ale nie tak znowu bardzo. W końcu zbrodnia wydarzyła się na ulicy Krótkiej, która w swych dziejach na co dzień różne wydarzenia obserwuje: złodziejstwo, kazirodztwo, gwałty zwykłe i zbiorowe, dzieciobójstwo... Dorosły trup też się trafił przed paru laty, kiedy to bracia spod piątki cały tydzień użytkowali pewną kochającą alkohol damę i w końcu przez przypadek ją udusili.
 No właśnie, Krótka to Krótka, niby w centrum, ale ulica brudna, zabita dechami dosłownie, bo ostały się tu stare chałupy jeszcze sprzed wojny i jakoś tak jest, że kto się w nich rodzi, prosto z łona matki trafia

na margines

i całe życie ma przechlapane.
 Wacek też tutaj mieszkał, ale na rogu Krótkiej z główną ulicą i może dlatego wiodło mu się wcale nieźle. Dyrektorem ani prezesem wprawdzie nigdy nie został, ale jeździł trzydzieści siedem lat codziennie do kopalni i nie dość, że na koniec wylazł spod ziemi żywy, to jeszcze bez pylicy i w dodatku z piękną emeryturą. Pod koniec lat osiemdziesiątych za psi grosz wykupił od miasta swoje wielkie, położone na parterze mieszkanie komunalne. A ponieważ dwa ogromne pokoje były mu niepotrzebne, wynajął je handlowcowi na sklep, sam zaś mieszkał w kuchni. Dzięki stałym i sowitym comiesięcznym dochodom pił z kim chciał i kiedy chciał, czego mu serdecznie bezrobotni z sąsiedztwa zazdrościli.
 Męski element mikrospołeczności ulicy Krótkiej był zazdrosny z innego jeszcze powodu. Otóż Ujek dysponował pewną ponadnormatywnych rozmiarów częścią ciała, która zresztą była dla niego utrapieniem.
 - Nigdy sobie nie wziął żadnej baby, nie ożenił się i nie miał dzieci... - opowiada pani Hania spod czternastki. - Ja ciekawa nie jestem, więc nie oglądałam, ale znam takie, co z krzykiem od niego uciekały. Połasiły się, że im parę złotych da albo bluzkę kupi, ale jak zobaczyły, wolały zostawić prezenty i wziąć nogi za pas.
 No więc żył Wacek sam jak palec, niczym naoczny dowód na prawdziwość porzekadła, że dostatek pieniędzy oraz wszystkiego innego

nie zawsze szczęście

daje.
 Kiedy młody kapitalizm zaowocował i u nas przybytkami rozkoszy zwanymi agencjami towarzyskimi, sierdzisty Ujek _pomyślał, że nareszcie będzie mógł dać upust swym pragnieniom. Sądził, że i w tych punktach usługowych prawdziwej treści nabrała piękna zasada: "_klient płaci, klient żąda". Niestety, bywają okoliczności, w których instynkt samozachowawczy przebija żądzę zysku.
 - Cóż, nie dało się na tym dziadku zarobić z obiektywnych względów - mówi właściciel jednej z agencji. - Gdybym zmusił jakąś dziewczynę do świadczenia full service, odpowiadałbym za udział w morderstwie z premedytacją. Nawet Tatiana się nie zdecydowała, choć jest weteranką w zawodzie z dziesięcioletnim stażem, a starowina chciał dać jej za jeden raz całą rentę z kwitkiem, jak żonie. Gościu błagał, potem był wściekły i zrobił awanturę, więc musieliśmy go wyrzucić.
 Szefowa Zielonego Raju _nie kryje współczucia dla _Ujka:
 - Kiedy Marzenka uciekła od niego z pokoju na górze i zaczęła mi tu szlochać, cała w szoku, kazałam się dziadydze zaprezentować. Wie pan, że jemu komuna więcej krzywdy zrobiła niż panu i mnie? Gdyby ten Wacek mógł trzydzieści lat temu wyjechać na Zachód, zostałby superstarem porno-biznesu. Wie pan, na Zachodzie, jak to w normalnym świecie, jest nieskrępowany przepływ towarów i usług. Gdyby menedżerowie poszukali, znaleźliby mu odpowiednią partnerkę, bodaj w Afryce czy na Kamczatce. Wie pan, jakie przeboje filmowe z ich udziałem można byłoby nakręcić?!
 Wacek Ł. być może dożyłby swoich dni

dźgany żądzą

wprawdzie, ale w sposób naturalny, gdyby na Krótkiej nie zamieszkała niejaka Lucyna W. Była to obywatelka skądś z Polski, którą przywiózł sobie z podróży do rodziny Jarek M. Ów niewysoki mężczyzna w wieku mniej niż średnim otrzymywał maleńką rentę na felerne kolano, zgruchotane przez obudowę silnika, która spadła z suwnicy. Dla Lucyny był krezusem, bowiem kobieta od dłuższego czasu poniewierała się bez grosza. Z tego też powodu ma na koncie parę wyroków za kradzieże, a ze względu na wędrowny tryb życia odebrano jej przed laty prawa rodzicielskie do trójki dzieci.
 Co do urody, cóż... o gustach się nie dyskutuje, w każdym razie Jarkowi się podobała, a Ujkowi jeszcze bardziej. Do tego stopnia, że stawiał im obojgu trunki przy byle okazji, zapraszał do siebie albo sam wpadał z wizytą, przynosząc reklamówkę pełną piw lub win, gdyż kalkulacja finansowa wypada najlepiej na korzyść tego ostatniego napitku.
 - Brali Ujka _pod włos - mówi Lolek spod jedenastki. - Chłop się na Lucynę napalił i miał nadzieję, że ją w końcu zaliczy. Święta nie jest, nieraz ten czy ów, kiedy Jarkowi się przysnęło, miał z nią przyjemność. Wacek im stawiał, ale Lucy była oporna, więc w końcu zabrał się ostro do rzeczy.
 Wacek Ł. spotykał się z obojgiem prawie co dzień, pałając coraz większymi chęciami. Do nieszczęścia doszło _nomen omen
, w piątek trzynastego. Kiedy Ujek _przyszedł z flaszką do "przyjaciół", oboje już byli, jak to się pisze w policyjnych raportach: "_w stanie wskazującym na spożycie".
 Towarzystwo wypiło butelkę wódki, potem Ł. poszedł po drugą, która też długo nie pozostała pełna. Jarek główkę miał dość słabą, więc zasnął, a wówczas starszy pan, czując w sobie wigor młodzieńca, szczerze wyraził swoje

męskie pragnienia

przechodząc do czynu. Pani W., wiedząc z licznych opowieści znajomych, co ją czeka, zaczęła wrzeszczeć z przerażenia, budząc Jarka. Ale Wacek nie zważając na protesty obojga, nadal usiłował zniewolić Lucynę.
 Nic dziwnego, że prawnicy rozważają, czy przypadkiem konkubent z konkubiną nie działali w warunkach klasycznej obrony koniecznej. Zdesperowany i zatroskany o życie partnerki Jarek złapał za swoje krzesło i z całej siły walnął nim jurnego starucha w potylicę. Cios był dobrze wymierzony, Ujek wierzgnął tylko nogami i zsunął się z Lucy na podłogę, co kobiecie przywróciło oddech i nadzieję na dalsze życie.
 Dalej wydarzenia potoczyły się tak, że mistrz horroru Stephen King mógłby wziąć je bez retuszu do którejś ze swoich powieści, jako makabreskę w czystej postaci.
 Jarek M. wyjął siekierę, którą zawsze trzymał pod łóżkiem dla obrony oraz rąbania drewna, i zaczął tłuc obuchem po głowie _Ujka. _Kiedy się zmęczył, przekazał toporek partnerce, która również waliła z całej siły, nie zważając, że krew bryzga na nią, na Jarka, meble i ściany.
 Delikwent był nad wyraz żywotny i ciągle się ruszał, więc po pewnym czasie Jarek przekręcił siekierę o sto osiemdziesiąt stopni i uderzał ostrzem, szatkując czaszkę Wacka Ł.
 Mimo totalnego zapijaczenia, zarówno M., jak i jego konkubina doszli do wniosku, że należy pozbyć się ciała. Za domem płynie rzeka, więc zaplanowali, że najlepiej będzie włożyć _Ujka _do beczki i puścić z nurtem. Niech go sobie ktoś znajdzie choćby w Szwecji.
 Jarek M. przyniósł bekę i razem z Lucy usiłowali

upchnąć zwłoki

zamiast zimowej kapusty. Niestety, dziadek był duży, jego głowa ciągle wystawała tak, że nie można było zamknąć dekla. Nic dziwnego, że zabójcy uznali, iż trzeba Ujka skrócić o siedlisko rozumu. Próbowali rąbać szyję siekierą, była chyba jednak zbyt tępa i zabieg okazał się nieskuteczny. Wówczas Jarek naostrzył nóż na kamieniu, wygładził ostrze na pasku niczym brzytwę i przeciął grdykę równiutko, jak na dyplomowym egzaminie po masarskim kursie.
 Oprawca zamierzał odciąć też ów legendarny organ Wacka, był jednak tak pijany, że nie potrafił zdjąć trupowi majtek z wyjątkowo mocną gumką, a nie przyszło mu do głowy, żeby ją przeciąć. Chciał następnie wypatroszyć Ujka _niczym wieprzka, ale jakoś osłabł nagle, więc dał spokój.
 Po godzinnym odpoczynku mordercy zapakowali Wacka do beczki głową... to znaczy - ramionami w dół, wtedy jednak wystawały nogi. Zdenerwowany Jarek porąbał siekierą kończyny dolne nieszczęśnika i w końcu udało się _Ujka
upchnąć w naczyniu z klepek.
 Partnerzy skończyli pakować nieboszczyka nad ranem, po czym przystąpili do zacierania śladów zbrodni w mieszkaniu. Jarek porąbał wersalkę i spalił w ogródku, ciuchy poszły do pieca, tak samo jak zerwane ze ścian tapety. Lucyna umyła pozostałe meble i naczynia, przy czym szklankę i kieliszek _Ujka _rozbiła i wrzuciła do kosza, by nie było... śladów linii papilarnych.
 W ciągu dnia mordercy wypili dla otuchy kilka jaboli i dopiero w nocy, posługując się taczkami, wywieźli zwłoki. Tam, gdzie wrzucili beczkę do wody, było wcale głęboko, ale dalej zaczynały się mielizny. Podczas gdy Jarek z Łucją byli pewni, że poćwiartowany Wacek pływa sobie gdzieś koło Sandomierza albo lepiej Torunia, nieszczelne naczynie rozbiło się na rzecznej ostrodze.
 Może gdyby plucha trwała jeszcze parę dni, a nurt był wielki, nikt nie dowiedziałby się o zbrodni. Ale dobra pogoda sprowadziła ludzi nad rzekę i doprowadziła do makabrycznego odkrycia. Jarka M. oraz Lucynę W. aresztowano jeszcze tego samego wieczoru. Oboje przyznali się do winy i czekają na proces.
 Broniący ich z urzędu adwokat ma nadzieję, że doprowadzi do złagodzenia kary ze względu na wspomnianą okoliczność obrony koniecznej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski