18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niepełnosprawną się nie czuję

ANNA AGACIAK
Agnieszka Harasim ma nadzieję, że uda się jej kupić nowe protezy. FOT. ANNA KACZMARZ
Agnieszka Harasim ma nadzieję, że uda się jej kupić nowe protezy. FOT. ANNA KACZMARZ
Miałam szczęście. Nie amputowano mi kończyn. Nie straciłam ich w wypadku. Taka się urodziłam. Dla mnie brak nóg jest zupełnie naturalny - śmieje się Agnieszka Harasim, 25-latka z Augustowa, studiująca w Krakowie pedagogikę specjalną.

Agnieszka Harasim ma nadzieję, że uda się jej kupić nowe protezy. FOT. ANNA KACZMARZ

Agnieszka studiuje, jest wolontariuszką, zrobiła patent żeglarski, latała motolotnią, lubi grać w kosza. Niby nic wielkiego. Przecież w taki sposób funkcjonują tysiące młodych ludzi. Agnieszkę wyróżniają spośród nich tylko... dwie protezy nóg

Dziewczyna do 18. roku życia nawet nie czuła się inna. - Obrażałam się, gdy ktoś nazwał mnie niepełnosprawną. Mentalnie do niepełnosprawności nie dorosłam - mówi. - To zasługa rodziców i braci. Nie cackali się ze mną, nie dawali taryfy ulgowej. Gdy próbowałam się od jakiejś pracy wymigać, mówiąc, że mi ciężko, od razu stwierdzali, że symuluję. Miałam fajne dzieciństwo, ale dopiero gdy wyjechałam z rodzinnej wsi, zobaczyłam inny świat i możliwości, jakie mi oferuje.

Dzieciństwo na Podlasiu

Agnieszka urodziła się 25 lat temu w niewielkiej wiosce pod Augustowem. Rodzice, widząc dziecko bez nóżek, przeżyli szok. Szybko jednak uznali, że trzeba pogodzić się z tym, co się stało i należy działać. Nie wyobrażali sobie w przyszłości córki na wózku inwalidzkim. Od samego początku radzili się różnego rodzaju specjalistów i protetyków. Efekt? Od drugiego roku życia postawili dziewczynkę na protezach.

- Wszystko było normalnie - wspomina dziewczyna. - W okresie, w którym dzieci zaczynają chodzić, ja stawiałam pierwsze kroki na takich malutkich protezkach.

W kłopocie pomogła też dalsza rodzina z USA. Dowiedzieli się że w szpitalu w Chicago prowadzony jest program leczenia dzieci bez kończyn, także z zagranicy. Szpital do 18. roku życia pokrywał koszty protez. Co 2-3 lata Agnieszka latała do Stanów, aby dopasowywano jej większe protezy. Czuła się w nich pewnie i komfortowo.

- W klasie maturalnej pojechałam do Chicago ostatni raz. Skończyłam 18 lat i powiedziano mi goodbye. Od tej chwili musiałam z protezami radzić sobie sama - mówi. - Nawet myślałam, aby tam zostać. Żyje się łatwiej, mniej jest barier architektonicznych. Ale rodzice się przestraszyli. Chcieli abym skończyła szkołę. Nie wyobrażali sobie mnie samej w Stanach. Wiedzieli, że w Polsce łatwo mi nie będzie, ale tu zawsze mogę na nich liczyć.

Do skończenia szkoły średniej Agnieszka żyła jak inni rówieśnicy. Na wsi nie było chodników ani żadnych ułatwień dla niepełnosprawnych. Nie przerażało jej to. Ze starszym bratem jeździła na imprezy. Próbowała swych sił na rowerze. Uznała jednak, że wygodniej i szybciej jest przemieszczać się samochodem. Nie chciała jednak ciągle prosić innych, aby ją podwozili. Tata stwierdził, że jest już dorosła, więc jeśli chce jeździć samochodem, musi to sobie sama załatwić. Pasowało jej to.

Szkoła życia

W internecie Agnieszka znalazła ogłoszenie promujące kursy prawa jazdy dla niepełnosprawnych w Konstancinie pod Warszawą. Zadzowniła tam i dowiedziała się, że 3-tygodniowy kurs łącznie z zakwaterowaniem i wyżywieniem kosztował będzie 5 tysięcy złotych. To była dla niej kwota astronomiczna. Poradzono jej więc, aby złożyła podanie o przyjęcie do szkoły policealnej w zawodzie technik informatyk albo technik ekonomista. Szkoła miała w ofercie dla swych słuchaczy kurs prawa jazdy. - Pomyśłałam sobie: ścisła w ogóle nie jestem, ale jakoś sobie poradzę - wspomina. - Do szkoły mnie przyjęto i to totalnie zmieniło moje życie.
Agnieszka do 19. roku życia nie znała żadnej osoby niepełnosprawnej i za taką się nie uważała. Trochę wstydziła się tego określenia. Tymczasem w Konstancinie głównie z takimi osobami miała do czynienia. Wystraszyła się. Po tygodniu zadzwoniła do rodziców, aby ją zabrali. Uważała, że jest zdrowa i tak naprawde to jest tam tylko na kursie samochodowym.

W końcu jednak przełamała się. Zaczęła rozmawiać z niepełnosprawnymi . Odkryła fanstastycznych ludzi, którzy zaczęli jej otwierać oczy. Dowiedziała się o wielu programach, z których mogłaby korzystać, aby żyć pełniej i ciekawiej.

- To było coś zupełnie nowego. Do tej pory wiedziałam, że jedyne, co przysługuje niepełnosprawnemu, to renta. Tymczasem w szkole miałam nawet bezpłatną rehabilitację. Dla mnie rehabilitacją było chodzenie w protezach - dodaje.

Agnieszka zachłysnęła się życiem. W Konstancinie znalazła prawdziwą przyjaźń i odkryła, że mimo protez może robić wiele rzeczy. No i zrobiła upragnione prawo jazdy. Chciała się jeszcze uczyć i zdobyć ciekawy zawód. Niepełnosprawny pragnący znaleźć dobrą uczelnie musi najpierw sprawdzić, czy fizycznie sobie w niej poradzi, czy akademik jest blisko, czy jest w miarę tanio. Dopiero wtedy zaczyna szukać dla siebie kierunku.

Spróbować wszystkiego

Niepełnosprawna przyjaciółka Agnieszki, Wiki, znalazła dla nich uczelnię w Pułtusku. W czasie wakacji dziewczyny postanowiły zdobywać nowe umiejętności. Agnieszka wyszukiwała warsztaty sportowe dla niepełnosprawnych. Zachłysnęła się np. żeglarstwem. Podczas kursu w Giżycku zdobyła patent żeglarza jachtowego. Jedyne, czego się troszkę wtedy bała, to że wpadnie do wody, bo pływać nie umie. W czasie kolejnych wakacji pojechała do Pucka, aby na warsztatach zdobyć uprawnienia wolontariusza hospicyjnego. Podczas studiów zdobyła także uprawnienia instruktura sportów niepełnosprawnych w specjalności boccia. To kule do gry zespołowej dla niepełnosprawnych.

We Włocławku, ku przerażeniu rodziny, spróbowała też swych sił w lataniu na motolotni. Uważali, że to skończy się tragicznie. Aga miała przecież lęk wysokości.

Od dwóch lat Agnieszka jest też wolontariuszem w Fundacji "Mimo Wszystko" Anny Dymnej.

Postanowiła także zwiedzać Europę. Znalazła jedyne w Polsce biuro podróży dla niepełnosprawnych i z nim pojechała m.in. do Rzymu. Marzy teraz o Barcelonie.

Największe szaleństwo Agnieszki Harasim? Bez zastanowienia odpowiada, że wyjazd na sesję zdjęciową do Niemiec. Miała tylko adres i mgliste pojęcie o firmie, która się tym zajmuje.

Po trzech latach zdobyła licencjat z pedagogiki ogólnej i zdecydowała, że chce kontynuować naukę. Podczas sylwestra w Krakowie zakochała się w tym mieście i postanowiła, że tu właśnie chce studiować.

Na jednej z krakowskich uczelni znalazła kierunek pedagogika specjalna - rehabilitacja społeczna i zawodowa osób z niepełnosprawnością. Uznała, że w tym zawodzie będzie wiarygodna i przydatna. Miała też szczęście do mieszkania. W internetowym portalu ogłoszeniowym opisała, jakiego mieszkania szuka. Otrzymała odpowiedź i niemal idealne lokum. Wprawdzie na piątym piętrze, ale z windą i blisko uczelni.

Podcięte skrzydła

Wesoła, pełna optymizmu i wiary w siebie dziewczyna zderzyła się jednak w Krakowie z rzeczywistością.

Przyjechała w sierpniu. Zachwyciła się nową uczelnią, miastem przyjaznym dla niepełnosprawnych, niskopodłogowym taborem komunikacji miejskiej. Rozpoczęła też współpracę z Fundacją Aktywnej Rehabilitacji. Iwona Opalińska, szefowa tej organizacji, gdy poznała Agnieszkę, zaproponowała jej pracę instruktora sportowego osób niepełnosprawnych. - Sądzę, że nasi podopieczni zobaczą w niej bratnią duszę i dzięki niej uwierzą w siebie -wyjaśnia.

Niestety, wszystkie plany stanęły pod znakiem zapytania. 9-letnie protezy Agnieszki, które umożliwiały jej normalne życie - popsuły się. - Połamał mi się staw kolanowy, przestał się blokować - opowiada Agnieszka. - Nie dało się z tym chodzić. Zaczęłam się przewracać i nie potrafiłam sama wstać. Jak w tej sytuacji funkcjonować? Przypomniałam sobie, że w Augustowie mam stare protezy. Razem ze swoim chłopakiem pojechałam więc do rodziców, aby je przywieźć. Niestety, chodzenie w nich to już nie to samo. Protezy są oporne, ciężkie i trudno w nich chodzić.

Co trzy lata osobom bez kończyn przysługuje refundacja na nowe protezy. Aleksandra Kwiecień z biura prasowego Małopolskiego Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia wyjaśnia, że najwyższa możliwa wysokość refundacji to 3000 zł. Resztę musi samodzielnie sfinansować pacjent. NFZ dofinansowuje także naprawę zepsutych protez. To 30 procent wartości refundacji protezy.

Agnieszka oddała więc swoje protezy do remontu, a chodzi na zastępczych. Nie ma jednak złudzeń, że stare protezy będą jak nowe. Po nocach śnią się jej więc elektroniczne protezy - takie mercedesy klasy S. W nich mogłaby naprawdę wszystko. Poznała dziewczynę ze Stalowej Woli, która ma taką protezę. W zakupie pomogła fundacja.

- Ta noga jest rewelacyjna. Ona może w niej biegać, jeździć na rowerze, ma do niej pilota, może ją ładować ładowarką - opowiada z zachwytem Agnieszka. - Niestety, jedna proteza kosztuje 150 tys. zł. W moim przypadku potrzebne są dwie...

Dla fundacji pomagających niepełnosprawnym w zakupie takiego sprzętu to ogromne wyzwanie. Przeważnie rozkładają bezradnie ręce. Agnieszka zbiera więc pieniądze na protezy mechaniczne za... bagatela 85 tys. zł. Tylko takie zapewnią jej dotychczasową aktywność. Wspiera ją w tym fundacja Avalon. Może przy okazji rozliczeń podatkowych znajdą się życzliwe osoby, gotowe przekazać 1 procent na tę niezwykłą osóbkę.

* Wpłata 1% podatku: nr KRS: 0000270809, w polu "cel szczegółowy" należy wpisać: HARASIM, 864.

* Wpłata darowizny: Fundacja AVALON - Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym, ul. Michała Kajki 80/82 lok. 1, nr rachunku: 62 1600 1286 0003 0031 8642 6001, tytułem: Agnieszka Harasim, 864.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski