Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niepoczytalny terrorysta

Redakcja
Podkładał bomby, podpalał garaże i samochody. I znów może to zrobić. Do takiego wniosku doszli psychiatrzy, którzy badali Rafała K., krakowskiego zamachowca.

Ewa Kopcik: HISTORIE Z PARAGRAFEM

- Rynny zaczęły się już topić na dachu. Jeszcze chwila, a pewnie cały budynek poszedłby z dymem. W garażu były dwa samochody - z bakami do pełna zatankowanymi paliwem. Na szczęście udało się je wyprowadzić, bo gdyby doszedł do nich ogień, eksplodowałyby jak bomby - wspominają mieszkańcy ul. Truskawieckiej nocny pożar w domu sąsiadów.

Wkrótce potem zaczęły płonąć kolejne garaże i samochody: w Swoszowicach, Wróblowicach, na Górze Borkowskiej, Klinach i w Mogilanach. W trzy miesiące spłonęło kilkanaście samochodów i dziesięć garaży. Piroman zawsze pojawiał się w nocy i zawsze pozostawiał pogorzelcom kartkę z dziwnym zdaniem: "Jak nie wiesz o co chodzi, to podstaw się jeszcze raz". Brzmiało jak pogróżka.

Ale ofiar nic nie łączyło. Nie znali się wzajemnie, wykonywali różne zawody. Wszyscy zapewniali, że z nikim nie mają żadnych zatargów i nikt im wcześniej nie groził. Śledczy to potwierdzali. Przez kilka miesięcy specjalny policyjny zespół tropił podpalacza. Bez efektów. Potem na południu Krakowa zaczęły eksplodować bomby domowej konstrukcji.

Pierwsza wybuchła 29 czerwca ub. roku przy ul. Siarczanej. Odłamki raniły właścicielkę okazałego bliźniaka, 52-letnią nauczycielkę i jej 22-letniego syna. Druga eksplodowała kilka minut później przed domem przy ul. Jeleniogórskiej, gdy 55-letni mężczyzna próbował przenieść coś z piwnicy. Następna - 14 lipca w bloku przy ul. Skarżyńskiego w Nowej Hucie; w rękach 35-letniego mężczyzny, który znalazł paczkę przed drzwiami swojego mieszkania. Trzy dni później kolejny wybuch zranił 65-latka na os. Kliny. Bombę znalazł na swojej posesji.

Tę serię policjantom udało się przerwać 22 lipca ub. roku, kiedy pojawili się w domu 38-letniego Rafała K. w krakowskich Swoszowicach. W piwnicy odkryli małe laboratorium pirotechniczne i zarazem poligon doświadczalny. Znaleźli jedną uzbrojoną już bombę i kilka innych - w różnej fazie produkcji. Kolejną zabezpieczyli na pobliskiej posesji. K. zdążył ją podłożyć przed swym zatrzymaniem. Kilkadziesiąt kilogramów podejrzanych substancji, w tym tzw. czarny proch, odkryto w wynajmowanym przez niego garażu na osiedlu Ruczaj.

Mieszkanka ul. Chałubińskiego: - Znam Rafała od dziecka. Na swój sposób to wrażliwy chłopak. Jak ktoś umarł w sąsiedztwie, zawsze szedł na pogrzeb. Ale życie mu się nie ułożyło. Był skłócony z rodziną. Odkąd brat wyprowadził się z domu, mieszkał sam. Spał na materacu, nie przejmował się meblami, choć przecież zarabiał na życie jako stolarz - mówi.

Policjanci potwierdzają: - To z pozoru normalny człowiek. Choć wcześniej był notowany za drobne przestępstwa, przez sąsiadów był postrzegany jako spokojny i cichy.

K. trafił w 2005 r. do więzienia za oszustwo, kradzież z włamaniem i paserstwo. Wyrok odsiedział.

Jego sąsiedzi jeszcze dziś powtarzają: - Szok! Nikomu chyba nie przyszłoby do głowy, że to on jest tym "bombiarzem". Żadne podejrzane odgłosy nigdy stamtąd nie dochodziły.
Nic dziwnego. W czasie przeszukania domu policjanci odkryli, że wszystkie ściany są wytłumione materiałem dźwiękoszczelnym. Chodziło o to, by nikt nie słyszał miniwybuchów, gdy Rafał testował ładunki.

Co nim kierowało? - Jeździł po okolicy i wybierał ofiary. Ktoś mu się nie spodobał, bo np. zbyt głośno się śmiał, ktoś inny - bo jechał za szybko, miał taką, a nie inną rejestrację. To wystarczyło, żeby za kilka dni podłożyć mu bombę albo podpalić samochód. I ukarać za to, że jemu samemu się nie udało w życiu. Np. za to, że porzuciła go kobieta, z którą był wcześniej związany - mówi policjant.

Zachowanie Rafała K. od początku śledztwa budziło zastrzeżenia. Mówił do siebie, twierdził, że jest zagrożony, prosił o pomoc, ale nie potrafił powiedzieć, jak ma ona wyglądać. - Mam żal do urzędników państwowych, mojej rodziny, że się mną nie interesowała, oraz do mieszkańców Krakowa. Ale za to, co zrobiłem, więzienie mi się należy - mówił w sądzie, gdy decydowano o jego tymczasowym aresztowaniu.

Początkowo stawiane mu zarzuty dotyczyły wyłącznie czterech zamachów bombowych. Przyznał się do nich. W tym miesiącu postawiono mu 31 kolejnych, dotyczących podpaleń i niszczenia mienia. Chodzi nie tylko o wzniecanie pożarów w okolicach Swoszowic. Według śledczych już 6 lat temu mógł podpalać i niszczyć samochody, mszcząc się na pracownikach podgórskiego aresztu. Do tych nowych zarzutów K. już jednak się nie przyznaje.

Przez kilka miesięcy przebywał na obserwacji psychiatrycznej. Pierwsza opinia była gotowa w grudniu. Wynika z niej, że w chwili podkładania bomb Rafał był niepoczytalny. Druga - ogłoszona przez prokuraturę w tym tygodniu - jest identyczna, tyle że dotyczy podpaleń. Oznacza to, że najprawdopodobniej nie będzie odpowiadał za swoje czyny. Prokuratura ma zamiar wystąpić z wnioskiem o umieszczenie go w zamkniętym szpitalu psychiatrycznym. Sąd zdecyduje, ile czasu tam spędzi. Wiadomo na pewno, że wymaga terapii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski