MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niepodległa babcia

Redakcja
Jedna z moich koleżanek nie może się już doczekać emerytury. Nie dlatego, żeby była zmęczona pracą, ale nie wyrabia na dwa etaty - jeden w swojej firmie, a drugi - u swojej córki, a raczej u swoich wnucząt. Kombinuje jak może - przychodzi do pracy na popołudniową zmianę ledwo żywa, bo od szóstej rano jest na nogach. Musi. Bo młodzi pracują. Ich potomstwo to jeszcze drobiazg w fatalnym wieku - starszy wnuczek chodzi do zerówki, młodszy nie kwalifikuje się do przedszkola. Problem rozwiązywałaby tylko solidna opiekunka do dzieci, ale to pochłonęłoby sporą część dochodów młodych. A babcia nic nie kosztuje - wręcz przeciwnie, od czasu do czasu jeszcze coś podrzuci. Co jednak najważniejsze - kocha swoich podopiecznych i z natury rzeczy nie zrobi im krzywdy, zrozumie każdą rodzinną awaryjną sytuację. Same zalety…

Za moich czasów - BARBARA ROTTER- -STANKIEWICZ

Zasadniczo wyświadczają jej przysługę, bo przecież inaczej czułaby się niepotrzebna. To, że nie ma kiedy iść do lekarza, że notorycznie jest niewyspana i zmęczona, nie jest istotne - przecież jest już babcią i jej obowiązkiem jest troszczenie się o swoje dorosłe dzieci i małe wnuki. No więc najlepsze, co może się jej przytrafić, to emerytura - wtedy będzie miała obowiązki już tylko rodzinne.
Ile takich babć w Polsce? Mnóstwo! Czasem same ledwie już chodzą, ale wyprowadzają na spacer energiczne maluchy, co jest zresztą udręką dla obu stron. Nie dośpią, nie dojedzą, ale o wnuki dbać muszą.
Oczywiście bywają i babcie, i dziadkowie, którzy walczą o swoją niepodległość i niekiedy nawet odnoszą sukces. Są jednak zawsze w odwodzie, gotowi w sytuacjach naprawdę awaryjnych pomóc młodszemu pokoleniu. Trzeba jednak sporo odwagi, by przyznać się publicznie do tego, że woli się np. pojechać na atrakcyjną wycieczkę w towarzystwie przyjaciół, niż z wnuczętami na wakacje. Bo na taki wybryk natury wciąż patrzy się nad Wisłą podejrzliwie i z pewnym zgorszeniem.
A gdy sięgnąć w przeszłość? Babcia była nie tyle opiekunką do dzieci, co rodzinnym autorytetem, któremu należało się posłuszeństwo i całowanie po rękach. No i oczywiście zwracać się trzeba było do tych szacownych niewiast w czerni, których dzisiejsze rówieśnice czują się jeszcze całkiem niezgrzybiałe: Proszę babci, proszę dziadka, a nie żadne tam: babeczki babi, babuśki i inne poufałości …Ale prawdę mówiąc jakoś nie żałuję, że moje wnuki nie traktują mnie jak matrony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski