Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niepodległościowcy i rewizjoniści

Cecylia Kuta
Głodówka członków KOR w kościele św. Krzyża w Warszawie, 1979 r.
Głodówka członków KOR w kościele św. Krzyża w Warszawie, 1979 r. archiwum
23 września 1976. Powstaje Komitet Obrony Robotników, pierwsza w komunistycznej Polsce jawnie działająca grupa opozycyjna. W krótkim czasie zdobywa liczne grono współpracowników w całym kraju. W Krakowie należał do nich zamordowany przez SB Stanisław Pyjas

„Robotniczy protest przeciw wygórowanym podwyżkom, który był wyrazem postawy niemal całego społeczeństwa, pociągnął za sobą brutalne prześladowania. W Ursusie, Radomiu i innych miastach bito, kopano i masowo aresztowano demonstrantów. Najszerszy zasięg miało wyrzucanie z pracy, co obok aresztowań szczególnie uderzyło w rodziny represjonowanych. Stosowanie represji z reguły związane było z łamaniem prawa przez organa władzy. […] Ofiary obecnych represji nie mogą liczyć na żadną pomoc i obronę ze strony instytucji do tego powołanych, np. związków zawodowych, których rola jest złożona. […] Dlatego niżej podpisani zawiązują Komitet Obrony Robotników w celu zainicjowania wszechstronnych form pomocy” - pisali czterdzieści lat temu, 23 września 1976 r., w „Apelu do społeczeństwa i władz PRL” założyciele Komitetu Obrony Robotników - pierwszej jawnie działającej grupy opozycji.

Ogromne uderzenie

Początkowo formą protestu wobec fali represji, która objęła uczestników czerwcowych protestów w 1976 r., były listy do władz zawierające deklaracje solidarności z represjonowanymi. Przełom nastąpił w połowie lipca, podczas pierwszego procesu robotników Ursusa, na który przybyła grupa kilkudziesięciu postronnych obserwatorów, związanych z trzema środowiskami: harcerskim, postrewizjonistycznym oraz Klubem Inteligencji Katolickiej. Przedstawiciele pierwszego z nich, wywodzący się z 1. Warszawskiej Drużyny Harcerskiej im. Romualda Traugutta „Czarna Jedynka” oraz kręgu starszo-harcerskiego „Gromada Włóczęgów” zaczęli nawiązywać kontakty z rodzinami represjonowanych i organizować akcję pomocową, której inicjatorem był Antoni Macierewicz. „Organizatorem akcji pomocy - rozumianej jako wstęp do szerszego działania politycznego, pomysłodawcą zarówno idei, jak i inicjatorem KOR był Antoni Macierewicz. To on na początku lipca choć nie posłużył się nazwą - nakreślił generalną koncepcję organizacji korowskiej” - przypomina związany z „Czarną Jedynką” Wojciech Fałkowski.

Podczas spotkania w mieszkaniu Marty Miklaszewskiej i Jana Olszewskiego, Macierewicz zaproponował utworzenie tajnej struktury, złożonej z odrębnych komórek, zajmującej się zbiórką pieniędzy oraz zdobywaniem informacji o represjonowanych, docieraniem do ich bliskich, organizowaniem pomocy prawnej, a także kolportażem ulotek i informowaniem zachodnich mediów. Obecny na zebraniu Jan Lityński w wypowiedzi z 1981 r. relacjonował: „Odbyliśmy tę dyskusję z Antkiem [Macierewiczem], […] był bardzo optymistycznie i bojowo nastawiony, a Jacek [Kuroń] znacznie mniej. […] Antek miał wtedy taką koncepcję ogromnego uderzenia, jeżdżenia z ludźmi po obozach studenckich, zbierania pieniędzy, chodziło mu o rozpoczęcie ogromnej akcji. Myśmy z Jackiem uważali, że na akcję jest za wcześnie, że trzeba rozpocząć dopiero we wrześniu”.

Punkt wyjścia

Grupa „Czarnej Jedynki” postanowiła działać. Piotr Naimski wspomina: „Przyszli do mnie koledzy i przyjaciele z „Czarnej Jedynki” - Antek Macierewicz i Wojtek Onysz-kiewicz. […] Usłyszałem od nich, że podjęli spontaniczną próbę zaangażowania drużyny, czy raczej Gromady do akcji pomocy w Ursusie. Siłą rzeczy, ponieważ od pewnego czasu prowadziłem Gromadę, miałem wszystkie adresy, kontakty, numery telefonów. Jakoś tak to wyszło, że przypadło mi przejęcie wszystkiego od strony organizacyjnej. Antek zajął się kontaktami z adwokatami, oczywiście przede wszystkim z Janem Olszewskim, ale zaangażowało się ich kilku. […] Zacząłem dzwonić do ludzi figurujących w moim »czarnym zeszycie«, wywoływać ich, spotykać się z nimi. Po kolei składałem im propozycję działania i wyjazdów do Ursusa. […] Część od razu spontanicznie się godziła, część niekoniecznie. […] U mnie powstał bank informacji. Jadący do Ursusa zgłaszali się i dostawali adresy, pierwotnie tylko adresy. Mieli zobaczyć, jak sytuacja wygląda na miejscu. Zwykle wracali w nocy, przedostatnim albo ostatnim pociągiem i zdawali mi relację. […] Zwykle jak wybierali się tam następnym razem, wręczałem im pieniądze, przeznaczone dla potrzebujących wsparcia, ale niekoniecznie, bo na ogół bardziej potrzebna była pomoc prawna. […] Mieliśmy […] głęboką świadomość, że to nasza szansa, że to jest element szerszej całości, że jeżeli to wygramy, to będzie to punkt wyjścia do dalszego działania”.

Akcja pomocy dla represjonowanych rozszerzała się. Gdy zaczęły się wyjazdy do Radomia, gdzie skala przemocy była większa niż w Ursusie, a Służba Bezpieczeństwa wzmogła swą aktywność, powzięto działania w celu stworzenia swoistego „parasola ochronnego” i ustanowienia reprezentacji osób posiadających autorytet społeczny, która uwiarygodniłaby inicjatywę w oczach społeczeństwa.

Zdeterminowani

W połowie września Antoni Macierewicz, Wojciech Onyszkiewicz i Piotr Naimski w konsultacji z Janem Olszewskim i Janem Józefem Lipskim opracowali treść deklaracji założycielskiej KOR. „Spotkaliśmy się we trzech u mnie w domu, Wojtek Onyszkiewicz, Antek i ja. Postanowiliśmy, że zakładamy komitet we trzech, Komitet Obrony Robotników. Robiliśmy to z przeświadczeniem, że jeśli nas zamkną, to nas zamkną, ale jak już będzie istnieć instytucja, to pojawią się następni. Pojawi się trzech następnych, którzy się zgłoszą i dzięki nim Komitet Obrony Robotników będzie kontynuował swoją działalność. Nie mieliśmy tych trzech, ale liczyliśmy na to, że się znajdą. Byliśmy zdeterminowani. Jak trzeba, pójdziemy do więzienia, trudno. I z taką decyzją, że KOR już jest, postanowiliśmy się spotkać z Janem Józefem Lipskim i Kuroniem w mieszkaniu Antka Libery” - wspomina Naimski.

Widząc zaangażowanie i determinację trójki harcerzy, Lipski wsparł ich inicjatywę. Akces do Komitetu zgłosił też Jacek Kuroń. Dzięki ich poparciu udało się przekonać kolejne osoby.

Ostatecznie „Apel do społeczeństwa…” sygnowało 14 przedstawicieli różnych pokoleń, zawodów i nurtów ideowo-politycznych: pisarz Jerzy Andrzejewski, poeta Stanisław Barańczak, adwokaci Aniela Steinsbergowa i Ludwik Cohn, ekonomista prof. Edward Lipiński, działacze PPS Antoni Pajdak i Adam Szczypiorski, dowódca Kedywu Okręgu Warszawskiego AK ppłk Józef Rybicki, kapelan AK i Szarych Szeregów ks. Jan Zieja, działacz niepodległościowy Wojciech Ziembiński oraz wspomniani Antoni Macierewicz, Piotr Naimski, Jan Józef Lipski i Jacek Kuroń. W kolejnych dniach dołączyli do nich: Halina Mikołajska, Mirosław Chojecki, Emil Morgiewicz, Wacław Zawadzki, Bogdan Borusewicz i Józef Śreniowski. Na początku 1977 r. do KOR przystąpili: Anka Kowalska, Stefan Kaczorowski, Wojciech Onyszkiewicz, wiosną 1977 r. Adam Michnik, a później również ks. Zbigniew Kamiński i Jan Kielanowski. Jesienią 1977 r., po przekształceniu KOR w Komitet Samo-obrony Społecznej KOR, weszli do niego: Konrad Bieliński, Seweryn Blumsztajn, Andrzej Celiński, Leszek Kołakowski, Jan Lityński, Zbigniew Romaszewski, Maria Wosiek oraz działacz KIK Henryk Wujec. Ostatni, w latach 1978-1980, przystąpili: Jerzy Ficowski, Wiesław Kęcik, Jerzy Nowacki i Ewa Milewicz.

Z KOR i KSS „KOR” współpracowały również osoby, które nie były ich formalnymi członkami. Z Krakowa byli to m.in.: Bogusław Bek, Lesław Maleszka, Andrzej Mietkowski, Janusz Pierzchała, Stanisław Pyjas, Liliana Batko-Sonik, Bogusław Sonik, Ryszard Terlecki, Bronisław Wildstein.

W stronę lewicy

Z czasem nasilał się konflikt pomiędzy grupą związaną z Macierewiczem i Naimskim, reprezentującą opcję niepodległościową a zwolennikami Kuronia i Michnika - byłych rewizjonistów obawiających się jakiejkolwiek bardziej radykalnej aktywności, jak np. demonstracje czy bojkot wyborów. Stopniowo przewagę zdobywała „lewica laicka”.

Po latach jej przedstawiciele i zwolennicy zaczęli kreować siebie jako założycieli i członków KOR, mimo, że w rzeczywistości dołączyli do niego znacznie później.

Piotr Naimski podkreśla: „Porozumienie naszego środowiska i środowiska Jacka Kuronia było na gruncie praktycznego działania. Trzeba było pomóc ludziom. Niewielu zdaje sobie dziś sprawę z tego, że wtedy nie było wielu chętnych do takiej działalności”. Wyjaśnia: „od samego początku było dla nas jasne i dla naszego środowiska i sądzę, że dla Jacka Kuronia, że reprezentujemy dwa różne pomysły na działanie, różne cele mamy postawione. My chcieliśmy od samego początku po prostu niepodległej Polski. Nie chcieliśmy zawierać kompromisów z liberalną frakcją w PZPR, czy tym podobnych gier, które były żywiołem Jacka i jego kolegów. Czuli się w tym dobrze i uważali, że to jest droga poprzez rozmiękczanie i rewidowanie komunizmu. Oni byli rewizjonistami, a my niepodległościowcami. I ta różnica była widoczna od samego początku, a ze szczególnym natężeniem się pojawiła, gdy zaczęliśmy myśleć bardziej w kategoriach politycznych po zwycięstwie w 1977 r. Wtedy w lecie ostatni robotnicy z dużymi wyrokami z Radomia i Ursusa wyszli na wolność, a także wyszliśmy my - 11 osób, którzy siedzieliśmy w areszcie śledczym na Rakowieckiej. Przystąpiliśmy wtedy do następnego etapu działania. Te różnice są do dziś. To jest sytuacja, gdy my myśleliśmy w 1989 r. - nie przystępując do Okrągłego Stołu - jak tworzyć niezależne struktury społeczne i polityczne, a Adam Michnik pisał tekst, w którym ostrzegał przed polskim ciemnogrodem, który niejako nikomu nie zagrażał, a w domniemaniu jemu zagrażał”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski