Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niepołomice. Tu repatrianci znaleźli dom. Pierwszy w Polsce

Jolanta Białek
Jolanta Białek
Na wystawie "Myśmy do stepów unieśli ojczyznę" można oglądać dokumenty, fotografie i inne pamiątki
Na wystawie "Myśmy do stepów unieśli ojczyznę" można oglądać dokumenty, fotografie i inne pamiątki Jolanta Białek
Niepołomice są swoistą kolebką repatriacji. Przypomina o tym wystawa „Myśmy do stepów unieśli Ojczyznę”

Gmina Niepołomice zaprosiła repatriantów jako w pierwsza w Polsce. W grudniu 1994 roku przyjechała do Zakrzowa rodzina Rupetów, która została deportowana do Kazachstanu w 1936 roku.

- Przyjechaliśmy tu w sześć osób, z moją mamą, teściem, mężem i naszymi dziećmi. Tyle co weszliśmy do domu, słyszymy pukanie do drzwi. Wchodzi pan Franciszek, mąż pani Aleksandry Ślusarek z wielkim garnkiem i mówi: - Przyniosłem zupę, pani Burdowa ugotowała, powiedziała że po tak długiej drodze jesteście zmęczeni, zmarznięci i musicie zjeść coś ciepłego. Na drugi dzień pan Franciszek dostarczył nam gar gołąbków, znów od pani Burdowej - tak wspominała grudniowe dni sprzed 22 lat Nina Rupeta, podczas środowego spotkania „Myśmy do stepów unieśli Ojczyznę”.

- Najbardziej zapadła mi w pamięć i bardzo ucieszyła - swoista skarga, jaką usłyszałem od rodziny Państwa Rupetów mniej więcej po trzech miesiącach ich pobytu w Zakrzowie. Mówili, że „nie mają jednego wolnego wieczoru dla siebie, bo cały czas ktoś do nich przychodzi”. - To fajnie świadczyło o mieszkańcach, którzy przyjęcie repatriantów potraktowali jako ważne swoje zadanie i zrobili wszystko, by ci czuli się tu jak u siebie - dodał Stanisław Kracik, burmistrz Niepołomic w latach 1990-2009.

To było straszne życie

- Bardzo denerwuję się na takich spotkaniach, ale wiem, że ktoś musi mówić o tym, co przeszli Polacy w Kazachstanie, by prawda o tym dotarła do jak największej liczby ludzi - tak zaczęła swą opowieść bardzo wzruszona Nina Rupeta.

Jej dziadkowie wraz z dziećmi zostali deportowani do Kazachstanu w maju 1936 roku. - Moja mama miała wtedy 17 lat. Wysiedlając Polaków obiecywano im „nowe lepsze życie w innym miejscu”. Zapakowano wszystkich do bydlęcych wagonów, zabrano ludziom dokumenty tożsamości, dając w zamian zaświadczenia, na których wypisano imię, nazwisko i wiek danej osoby. Jechali w nieludzkich warunkach prawie miesiąc, wiele osób zmarło już w drodze. Gdy dotarli do celu podróży czekał ich jeszcze 75-kilometrowa piesza wędrówka do miejsca, gdzie mieli się osiedlić. To był pusty step, na którym rozstawiono wojskowe namioty. I tak Polacy zaczęli życie „w nowych, lepszych warunkach” - opowiadała - na podstawie wspomnień swej mamy Heleny Sobolewskiej - pani Nina.

By przetrwać zimę zesłańcy budowali lepianki. Kto nie zdążył lub nie umiał sobie poradzić, umierał. Pierwsza zima przyniosła tragiczne żniwo: zmarło wiele osób starszych, chorych i dzieci.

- Mama opowiadała, że życie było straszne. Nie tylko z powodu warunków, ale także dlatego, że nie widziano w zesłańcach człowieka. Każdy miał przypisany numer - jak w łagrach - którym trzeba było się „przedstawiać” - mówiła Nina Rupeta.Trwały masowe represje, za oddalenie się od miejsca zamieszkania groziła kara ciężkiego więzienia. Zesłańcom ograniczano nie tylko swobody osobiste, ale także m.in. dostęp do szkół. Zapowiedziano, że nie mają powrotu do Polski i żadnych praw do majątku, który tam pozostawili.

Najtrudniejsze było pierwszych 20 lat na zesłaniu. Po roku 1956 sytuacja Polaków nieco się poprawiła. Powrót do kraju był jednak nadal niemożliwy. Próbowali wielokrotnie, ale za każdym razem im odmawiano.

Przełom w tej sprawie nastąpił dopiero w latach 80-tych minionego stulecia, kiedy do Kazachstanu legalnie zaczęli przyjeżdżać polscy księża (m.in. ks. Władysław Bukowiński, nazwany „apostołem Kazachstanu”), a faktyczna możliwość powrotu do Polski pojawiała się dopiero w następnej dekadzie.

Zaczęło się od Rupetów

W 1993 roku Aleksandra Ślusarek, wtedy radna miejska Niepołomic, pojechała do Kazachstanu, by poznać sytuację Polaków na zesłaniu i pomóc im w powrocie do ojczyzny.

- Trafiłam do domu Eugeniusza Rupety w miejscowości Krasnokamenka. Pan Eugeniusz płakał, mówił: przyślijcie mi zaproszenie, ja do Polski pójdę choćby na kolanach. No i był w Polsce jako pierwszy… - wspominała Aleksandra Ślusarek, która od lat szefuje Związkowi Repatriantów RP.

- Wszystko zaczęło się od Niepołomic, to tu zamieszkały trzy pierwsze rodziny z Kazachstanu. Potem jeździłam od gminy do gminy i prosiłam, by przyjęli repatriantów. Do tej pory udało się sprowadzić do kraju 134 rodziny. To w sumie ok. 7000 osób - dodała prezes ZR RP.

Przez lata repatriację Polaków z Kazachstanu i Wschodu blokowały wadliwe przepisy prawne (lub ich brak). Kilka miesięcy temu (w maju) znowelizowano wreszcie ustawę o repatriacji. Nowe przepisy znacznie ułatwiły powrót i osiedlania się w Polsce potomków zesłańców na dawne tereny ZSRR.- Proszę Państwa - repatriacja się rozpoczęła - powiedziała Aleksandra Ślusarek.

Pokazali pamiątki

Wystawa „Myśmy do stepów unieśli ojczyznę” dokumentuje losy Polaków deportowanych do Kazachstanu w latach 1936-1937. Ekspozycję można oglądać w Laboratorium Aktywności Społecznej (przyziemie biblioteki) do 10 listopada.

WIDEO: Magnes. Kultura Gazura - odcinek 23

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski