Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niepotrzebny nam kompromis

Paweł Kowal
Od Krakowa do Brukseli. III Rzeczpospolita poczęła się w kompromisach. Pierwszy był kompromis Okrągłego Stołu. Ma on jednak tylko częściowo dobrą legendę. W istocie było to rozwiązanie „zamiast”. Zamiast normalnych wyborów.

Po kilkunastu miesiącach okazało się, że nie jest już na miarę ambicji obywateli państwa wychodzącego z komunizmu. Potem był kompromis w sprawie ustawy dopuszczającej aborcję ze stycznia 1993 roku.

To klasyczny przykład politycznego kompromisu, który co prawda daje stronom sporu poczucie stabilizacji, jednak pozostawia trwałe poczucie niedosytu - wszystkim, niezależnie od poglądów. Kolejnym kompromisem, który fundował początek państwa, był kompromis w polityce zagranicznej. Gdy jesienią 1993 roku do władzy w Polsce doszły siły postkomunistyczne: SLD i PSL, przywódcy tych partii postanowili nie odwracać kierunków polskiej polityki zagranicznej, które zostały wypracowane w poprzednich czterech latach solidarnościowych ekip.

Kompromis w polityce zagranicznej zagrał szczególną rolę w 1995 roku, bowiem po wyborach prezydenckich, które wygrał Aleksander Kwaśniewski, praktycznie nic nie stało na przeszkodzie, by orientację zachodnią Polski odwrócić o 180 stopni.

Nowy prezydent nie tylko nie odkręcał wspólnie z rządem decyzji poprzedników, ale wzmocnił zachodni marsz polskiej demokracji. Kompromis w sprawach zagranicznych skończył się dopiero wraz z tym, jak pokłóciły się ekipy PiS i PO po 2005 roku. Wtedy to polityka zagraniczna w znacznie większym stopniu stała się polem normalnej politycznej konkurencji. I tak jest do dzisiaj.

W czasach codziennych kłótni politycznych tęsknimy za kompromisem. Niektórzy tak bardzo, że zapominają, ze kompromis jest tylko jednym z politycznych narzędzi, i to wcale nie najlepszym. W kompromisie każdy ustępuje i odchodzi od stołu negocjacji pod przymusem udawania przed kamerami, że mu się wszystko udało tak, jak zaplanował. W skrzynce na polityczne narzędzia bez problemu znajdziemy inne lepsze rozwiązania.

W naszych czasach lepiej zadziałałoby ustalenie, co jest dobrem wspólnym, czyli co jest wspólną przestrzenią ważną dla wszystkich. Które sprawy, jako wspólne, powinny podlegać ochronie polityków, a na 100% wszystkich urzędników. Zapewne powinny to być: niepodległość, sprawiedliwość i rozwój - możliwość realizacji nie tylko w materialnym sensie.

Nie potrzeba wcale we wszystkim się „dogadać” i we wszystkim ustąpić. Normalna demokracja potrzebuje sporu, potrzebuje zmian po wyborach, bo inaczej ludzie nie będą przekonani, że warto głosować. Ale potrzebuje też ustalenia, co jest święte i nie do ruszenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski