Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nieruchome rzeczy

Redakcja
Poetka wyznaje: "Umrzeć - tego nie robi się kotu".

Paweł Głowacki: DOSTAWKA

Tadeusz Kantor nie miał kota. Już słyszę rytualną ripostę: jak to nie miał, jak miał, na dokładkę, panie drogi, wcale nie małego, pęczniejącego w głowie od urodzenia!... Ale zostawmy radość wirtuozów metafor kąśliwych. Nie wiem, jak było przez całe życie Kantora, wiem, że w ostatnich trzech latach, gdy zamieszkał w pokoju na poddaszu kamienicy przy Siennej 7 - nie było przy nim żywego ducha.
Nie nalewał mleka do miski, papuga nie bredziła w klatce pod sufitem, nie sypał karmy do akwarium, nie sięgał po smycz, by trzy razy dziennie wlec siebie i najlepszego przyjaciela po schodach, drewnianych i czarnych, i nawet najlichsza mysz nie gryzła sera w trocinach na parapecie okna z widokiem na cele mnichów w bieli, dzień w dzień próbujących odnaleźć jasne ścieżki między nie naszą wiecznością a naszym czasem. Miał tylko przedmioty. Gdy o zmierzchu 7 grudnia 1990 roku opuszczał strych po raz ostatni, rzekł: "Nie gaście światła, zaraz wrócimy". Umrzeć - tego nie robi się kotu, to się robi rzeczom. 8 grudnia o świcie w pokoju na poddaszu zostało tylko światło i - one.
Łóżko, które sam zaprojektował. Przeszklony kredens z japońskimi intarsjami. Wyplatane krzesło za stołem przy oknie z widokiem na cele dominikanów. Mosiężne świeczniki. Metalowo-szklana cukiernica. Notatniki. Biały papier ze znakiem wodnym. Flamastry firmy Pentel. Kleje, skocze, suche pastele, tubki farb akrylowych i pędzle. Pozytywka. Te i cała reszta. Mniejsze i większe. Są tu wciąż, nie wszystkie, ale są - rzeczy dzień po dniu coraz mocniej nieruchome, coraz chłodniejsze. Do partytury seansu “Dziś są moje urodziny", który właśnie tu sam sobie snuł aż do własnego końca, wkleił wiersz Mihály Landányiego "Potem". Ile razy odczytywał przedmiotom frazę: "a po tobie pozostaną tylko porządek i cisza"?
Rzeczy więc, wciąż tu, w pokoju na poddaszu. Jak długo jeszcze? One, a za ścianą, w sali pod spadzistym dachem, do końca sierpnia obrazy jego i rysunki z trzech ostatnich lat. Na przykład "Ma maison" - "Mój dom" - podparty kijem samotny komin z żałosną resztką dymu po tym, co się w popiół obróciło. Albo "Pewnego wieczoru weszła do mojego pokoju Infantka Velázqueza" - on goły w kapeluszu i ona cała w bieli, stary duch, który go nawiedzał od zawsze. Jeszcze “Mój sen" - jego matka, która najdelikatniejszym gestem wypycha go przez otwarte okno. Wystarczy. Malowane pożegnania ostatnie. Rysowane finalne rachunki z samym sobą. Samotne rozmowy z duchami zmarłych, końcowe dotykanie odwiecznych motywów, ostatnia potyczka z pamięcią, o której wiedział, że nie ocala, ale czy to powód, by opuścić ręce?
Tak, w sumie zawsze idzie o pamięć. Za wielkim przewodnikiem po stu latach samotności pewnego dalekiego plemienia, Kantor mógłby bez cienia wahania rzec: "Moje życie jest tym, co i jak z niego zapamiętuję, żeby o nim opowiedzieć." Nie znajduję lepszego motta dla tej dziwnej, przez Annę Halczak na poddaszu kamienicy przy Siennej 7 skomponowanej gry przedmiotów ze sztuką. Z drugiej strony - czemu się dziwić? W końcu przez życie całe w teatrze swym szukając jasnych ścieżek między nie naszą wiecznością a naszym czasem - Kantor szukał ich na krawędzi między realnością a iluzją. Przecież pokój na poddaszu był dlań synonimem jego Pokoiku Wyobraźni, gdzie śnił, a oba miały się spotkać w “Dziś są moje urodziny" - w opowieści, której nie zdołał dokończyć. Co zeń pozostało?
To, co jest sednem gry na poddaszu. Westchnienie. Żalu, że się nagle skończyło? Nie. Ulgi, że wreszcie będzie można odpocząć? Też nie. Zwyczajnie - samo ono. Gołe, spokojne. Długie westchnienie rzeczy, barw i kresek, z dnia na dzień coraz mocniej nieruchomych. I jeszcze coś. Lodowata obojętność na piski żywych dziergane tam, w dole, na parterze. Dni temu kilka pewien ptak z małopolskiego sejmiku wysilił główkę i tak oto beknął o Kantorze i nowej jego krakowskiej siedzibie: "To jest sztuka przeciętna, pies z kulawą nogą nie zajrzy do tego muzeum." I co? A cóż to może obchodzić nocną lampkę, przy której Kantor tydzień, bądź dzień przed śmiercią czytał "Nieznośną lekkość bytu" Milana Kundery po francusku?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski