Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niesiołowski mógł zaczekać

Paweł Kowal
OD KRAKOWA DO BRUKSELI. N ałogowcy śledzący obrady Sejmu mieli w tym tygodniu wątpliwą przyjemność oglądania debaty parlamentarnej na temat odwołania ministra obrony Antoniego Macierewicza.

Opozycja ma prawo składać wnioski o odwoływanie ministrów. Więcej, spośród rozmaitych aktywności opozycyjnych ta ma nawet potencjalny walor. Pozwala zaistnieć opozycji, ale też rządowi daje możliwość do analizy jakiegoś elementu polityki. Obie strony zbierają się wspólnie na sejmowej sali i mają okazję wymienić uwagi na konkretny temat: kultury, wojska czy zdrowia. Z punktu widzenia interesów państwa, a tylko tymi warto się zajmować, opozycyjny wniosek o wotum zaufania jest dużo bardziej efektywny niż uliczna manifestacja czy strajk. Nie jest dla nikogo zaskoczeniem, że następujące potem głosowanie najczęściej wygrywa rząd: wnioski o wota nieufności nikomu więc straszne być nie powinny.

Tym niemniej w polityce wielką rolę odgrywa kontekst. Trudno oprzeć się wrażeniu, że w tym tygodniu PiS było znacznie sprytniejsze od PO. Politycy tej partii decydujący o porządku sejmowych obrad doskonale zdawali sobie sprawę, że debatowanie nad wnioskiem o odwołanie ministra obrony dwa dni przed szczytem NATO może zaszkodzić tylko wnioskodawcom, a rządowi straszne być nie powinno. I tak się stało. Po pierwsze, powstało wrażenie, że opozycja nie docenia znaczenia zjazdu czołowych natowskich polityków w Warszawie. Po drugie, zrodziło się przeświadczenie o podziale w polskiej politycznej elicie wokół kwestii tak zasadniczej jak bezpieczeństwo. Reporter TVN Krzysztof Skórzyński dopytywał użytkowników Twittera, co nam jeszcze wspólnego zostało. Bo jeśli nie stosunek do bezpieczeństwa, to co? Bigos, wspomnienia z czasów dzieciństwa w PRL, kolędy?

A mogło być tak dobrze... Opozycja mogła wnioskować o przesunięcie debaty o parę tygodni. Stefan Niesiołowski zaczekałby ze swoimi filipikami, szczególnie że nietrudno było przewidzieć, co powie. Przedstawiciele rządu zamiast wyzywać opozycję od zdrajców, mogli zaskoczyć taktyką i zamiast charakterystycznego dla naszych czasów „my, my” mogli powiedzieć coś, co by wszystkim krytykom odebrało ostatni argument: że co prawda gabinet ma sukcesy i wiele mu się udało, ale to także dzięki kontynuacji polityki poprzedników. Przecież to prezydent Komorowski i wicepremier Siemoniak zabiegali, by szczyt był w Warszawie. Kłótni Polska ma dużo, sporów przy rodzinnym stole, wyzwisk w mediach, a podkreślenia jedności w czymś więcej niż poparcie dla piłkarzy i miłość do bigosu brakuje. Pozostaje tylko wierzyć, że posłowie się mylą i oglądanie obrad Sejmu nie jest pasją polityków z zagranicy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski