Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nieskromność. Który ze skoczków jest większy

Krzysztof Kawa
Iga Świątek zaczyna powielać casus Kamila Stocha. On, jako skoczek narciarski, szedł śladami Adama Małysza z dźwięczącym, natarczywie powtarzanym wokół sloganem w uszach, że takiego jak Małysz to nigdy już Polska mieć nie będzie.

Minęło kilka lat i dziś toczymy dysputy, który z tych skoczków jest większy. Wiadomo - ten z Wisły był pierwszy, a tego powtórzyć się nie da. Choćby więc nie wiem jak Stoch wyskoczył ponad Małysza, zawsze się znajdzie ktoś, kto powie, że na świecie nie tylko o wyniki chodzi.

Bo przecież są jeszcze niewyobrażalne emocje, zaskakujące puenty, eksplozje i implozje. Małysz dał ich nam tak dużo, że Stochowi wzruszyć kogokolwiek było po stokroć trudniej. A jednak czynił to - i to wcale nierzadko.

Osobiście z takimi dylematami problemu nie miałem, bo szczęśliwie znalazłem się w odpowiednim miejscu i czasie, gdy nowa gwiazda wschodziła podczas próby przedolimpijskiej w Pragelato przed czternastu laty. Już wtedy, stojąc pod włoską skocznią, nabrałem przekonania, że „mały-szomania” będzie mieć swój ciąg dalszy.

Igę Świątek można na razie podziwiać głównie na ekranie telewizora. Ale i tak nie sposób oderwać od niej oczu. By to zrozumieć, trzeba tę dziewczynę obejrzeć w akcji na korcie. 17-letnia warszawianka kroczy śladami Agnieszki Radwańskiej, a każdy z tych kroków warto uważnie śledzić, by nie przegapić momentu, w którym przejmie miano godnej następczyni krakowianki.

Wiem, że część ekspertów już ją tak nazwała, inni są przekonani, że osiągnie jeszcze więcej, ale najważniejsze jest to, co o tym wszystkim myśli ona sama. A ona ma konkretny cel: wygrać cztery Wielkie Szlemy i zdobyć medal olimpijski. Nieskromnie? Pewnie, że nie. I bardzo dobrze.

Na razie musi mierzyć się nie tylko z legendą Isi, ale i własnymi, sporymi ograniczeniami. Są braki w technice, są i w odporności psychicznej. W trakcie debiutanckiego występu w Australian Open o mało nie przegrała przez... głośny doping polskich fanów podczas wymian piłki.

Jeszcze nie raz spotka ją na korcie coś gorszego, coś, co wytrąci z rytmu, rozproszy, zdenerwuje. We wtorek miała dość rozsądku, by wziąć przerwę medyczną, ochłonąć, zebrać się w sobie. I ostatecznie wygrać z bardziej doświadczoną Rumunką. Zuch dziewczyna. Jak głowa będzie dawać radę, to o resztę można być spokojnym.

POLECAMY - KONIECZNIE SPRAWDŹ:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski