MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nieśmiertelni dyktatorzy

Redakcja
Fidel Castro Fot. archiwum
Fidel Castro Fot. archiwum
Z najnowszego raportu Freedom House - amerykańskiej organizacji prowadzącej badania na rzecz demokracji - wynika, że 35-40 proc. ludności świata, czyli ponad 2,5 mld osób, żyło w 2010 r. w krajach rządzonych przez autorytarne lub totalitarne reżimy.

Fidel Castro Fot. archiwum

Leksykon satrapów

Od wydania raportu ubyło trzech dyktatorów: Egipcjanin Mubarak, Libijczyk Kaddafi oraz Tunezyjczyk Ben Ali. Nadal jednak wielu innych ma się świetnie.

Według raportu 2010 rok był piątym z kolei, który przyniósł obniżenie poziomu swobód obywatelskich na świecie. Freedom House za "niewolne", czyli łamiące podstawowe prawa polityczne i obywatelskie, uznaje aż 47 państw. Na czele większości z nich stoi mniej lub bardziej przerażający dyktator.

W kategorii "najstraszniejszych", tych, którzy mają najwięcej ludzi na sumieniu, o haniebną palmę pierwszeństwa rywalizuje liczne grono. Gdyby ograniczyć się do samych ofiar śmiertelnych, prym wiedzie Mao Zedong. Historycy przypisują mu w sumie doprowadzenie do śmierci 118 mln osób. To "owoc" 27 lat panowania Mao (1949-1976). Stalin i Hitler też odpowiadają za mord kilkudziesięciu milionów. Straszne czyny na swoim sumieniu mają również inni dyktatorzy, by wymienić Kim Ir Sena (Korea Północna), Kim Dzong Ila (Korea Płn.), Pol Pota (Kambodża), Saddama Husajna (Irak), Ho Chi Minha (Wietnam Płn.), Włodzimierza Lenina (Związek Sowiecki), Augusto Pinocheta (Chile), Ferdinanda Marcosa (Filipiny), Jeana Duvaliera (Haiti), Francisco Franco (Hiszpania), Josipa Broz Tito (Jugosławia), Muammara Kaddafiego (Libia), Alfredo Stroessnera (Paragwaj), Antonio Salazara (Portugalia), Jeana Bedela (jako cesarza Bokassy I z Republiki Środkowej Afryki), Nicolae Ceausescu (Rumunia), Idi Amina (Uganda), Mobutu Sese Seko (Zair), Ericha Honeckera (NRD). W Polsce "małym stalinkiem" nazywany był Bolesław Bierut, a Władysław Gomułka, Edward Gierek i Wojciech Jaruzelski do pewnego stopnia mogli się czuć satrapami, od których wiele zależy.

Na liście dyktatorów sprawujących obecnie władzę - obok już wymienionych - umieścić można także m.in. prezydentów: Czadu Idrissa Déby'ego, Kamerunu Paula Biya, Syrii Baszara al-Assada, Białorusi Aleksandra Łukaszenkę, Wenezueli Hugo Chaveza, króla Arabii Saudyjskiej Abdullaha. Robert Mugabe jest dyktatorem Zimbabwe od 24 lat.

Są to tylko nieliczni dyktatorzy, którzy panowali lub panują w XX i XXI stuleciu.

Od 1949 r., czyli od 62 lat, Koreą Północną rządzi rodzina Kimów. Najpierw przez 45 lat - do 1994 r. - władcą był Kim Ir Sen, a od 17 lat rządy sprawuje jego syn Kim Dzong Il. Obaj utrzymują kult własnej osoby, żyją w wielkim bogactwie, gdy zdecydowana większość ich rodaków cierpi niewyobrażalną dla nas biedę. Prof. Waldemar Dziak z PAN, który napisał osobne biografie "ojca i syna", zwraca uwagę, że od ponad 20 lat liczbę Koreańczyków szacuje się na około 22-23 miliony, choć przyrost naturalny był tam i jest do dzisiaj bardzo wysoki. - Ludzie po prostu umierają z głodu. Przeciętny Koreańczyk z Północy dożywa 50 lat, a Koreanka - 57 lat - mówi prof. Dziak. Wydajność pracy jest znikoma, produkcja przemysłowa, w porównaniu z sąsiadem z południa, to niczym mrówka przy słoniu. Jednocześnie ten gigantyczny karzeł gospodarczy ma jedną z najliczniejszych i najsilniejszych armii świata. Jest to możliwe dlatego, że na 1,3-milionową armię i aparat partyjno-administracyjno-policyjny haruje reszta społeczeństwa.
Skoro Koreańczycy umierają z głodu, to dlaczego nie zbuntowali się przeciwko władzy Kimów? - Dlatego, że panuje tam absolutny totalitaryzm. Wszystkie sfery działalności człowieka znajdują się pod kontrolą państwa - wyjaśnia prof. Dziak. Niemoc Koreańczyków wynika przede wszystkim z tego, że jest to naród poddany niewiarygodnie silnej indoktrynacji, prowadzonej od 5. roku życia. Każdy Koreańczyk rodzi się i umiera pod opieką którejś z organizacji państwowych. Koreańczycy nie znają czegoś takiego jak czas wolny czy życie prywatne. - Również dzieci nie mają czasu wolnego - mówi prof. Dziak. Od przedszkola są indoktrynowane w duchu militarystycznym, uczy się je miłości do wodza.

Dr Marceli Burdelski, zastępca dyrektora Centrum Studiów Azji Wschodniej na Uniwersytecie Gdańskim, twierdzi, że Koreańczycy zarówno Kim Ir Sena, jak i Kim Dzong Ila traktują jak bogów. - To naród wręcz wytresowany, a obu Kimów kochają - podkreśla dr Burdelski. Jego zdaniem, ponad 1-milionowa armia jest dziś gotowa iść na śmierć za Kim Dzong Ila. - To fanatycy - tak nazywa jej żołnierzy dr Burdelski. Koreański dyktator od lat szantażuje świat groźbą rozpętania wojny z użyciem broni nuklearnej. W ocenie zarówno prof. Dziaka, jak i dr. Burdelskiego, są to jedynie "strachy na Lachy", by otrzymać z zagranicy żywność lub pieniądze. Kim Dzong Il wie, że w razie wojny najbardziej straci on i jego najbliższa ekipa. A mają co tracić, bo żyją w wielkim luksusie. "Umiłowany przywódca" kocha ekskluzywne limuzyny i wykwintną kuchnię. Cieszy się opinią erotomana, korzystającego z usług własnego haremu. Kim Dzong Il boi się podróżować samolotami. Do swojej dyspozycji ma 6 luksusowych pociągów. Wszystkie są opancerzone i wyposażone w sale konferencyjne, telefony satelitarne, telewizję i sypialnię. Na swoim szwajcarskim koncie zgromadził 4 mld dolarów. Podobno był jedną z pierwszych osób, które testowały iPoda.

Wśród żyjących dyktatorów najdłużej sprawującym władzę jest Fidel Castro. Zdobył ją w styczniu 1959 r. przy cichej aprobacie... Stanów Zjednoczonych. Ten 85-letni dzisiaj polityk od lat choruje. Z tej przyczyny powoli przekazywał władzę w ręce brata Raula. W kwietniu tego roku Fidel odszedł z ostatniego zajmowanego stanowiska - I sekretarza Komunistycznej Partii Kuby. Jednak Raul zapewnia, że "Fidel Castro nie musi piastować żadnego urzędu, aby zajmować na zawsze najwyższe miejsce w historii, w teraźniejszości i przyszłości narodu kubańskiego".

Fidel Castro to człowiek, który dla wielu jest zbrodniarzem, lecz nie brakuje takich, którzy widzą w nim bohatera. Pół wieku stał na czele państwa, które nadal jest przysłowiową zadrą w oku potężnego sąsiada - USA. - Fidel jest charyzmatycznym przywódcą w Ameryce Łacińskiej, najwybitniejszym, jeśli chodzi o wiek XX - przyznaje Lech Miodek z Centrum Studiów Latynoamerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego. Niedawno osobistości z Ameryki Południowej, wśród nich m.in. intelektualiści, przywódcy państw, ekonomiści, prawnicy, mieli za zadanie wybrać dziesięć najwybitniejszych postaci XIX i XX wieku na tym kontynencie. Na drugim miejscu - po Simonie Bolivarze - znalazł się Fidel Castro. Lech Miodek przypomina, że Castro wciąż popiera połowa Kubańczyków. - Wynika to m.in. z ograniczonego na wyspie dostępu do informacji. Podróżują głównie sławni sportowcy i artyści popierający władzę. Nie ma też w praktyce dostępu do internetu. Średnia płaca na Kubie wynosi równowartość 45 euro, a za godzinę w sieci - w całości kontrolowanej przez rządzących - trzeba zapłacić 15 euro. Oknem na świat są dla Kuby rodacy, którzy wyemigrowali lub uciekli, oraz Radio Marti z siedzibą w Miami - podaje Miodek.
Od 1992 r. władzę w Birmie (Myanmarze) sprawuje stojący na czele wojskowej junty generał Than Shwe, były listonosz. Kierowana przez niego armia od lat prześladuje chrześcijańskie mniejszości. W kraju trwają lokalne walki etniczne. Ponad pół miliona osób zostało zmuszonych do opuszczenia swoich siedzib. Jak wynika z niedawno ujawnionych przez WikiLeaks depesz amerykańskich dyplomatów, Than Shwe był namawiany przez swojego wnuka, piłkarza, do kupna Manchesteru United. Z tego samego źródła można się też dowiedzieć, że Amerykanie podejrzewają dyktatora o prowadzenie w dżungli programu budowy broni nuklearnej, w którym bierze udział Korea Północna.

W Turkmenistanie władzę dzierży prezydent Gurbanguly Berdimuhamedow. Jest następcą zmarłego w 2006 roku Saparmurada Nijazowa, który ogłosił się potomkiem Aleksandra Wielkiego i pozmieniał nazwy miesięcy tak, aby oddawały hołd jemu i jego rodzinie oraz zaprowadził rządy totalitarne. Będący z wykształcenia dentystą Berdimuhamedow co prawda zniósł najbardziej absurdalne elementy kultu jednostki z czasów poprzednika, ale nie zrezygnował z dyktatorskiej władzy. Opozycjoniści pozostają w więzieniach, a media pod ścisłą państwową cenzurą. W sąsiednim Uzbekistanie od 1989 r. rządzi Islom Karimow. Oskarżany o łamanie praw człowieka prezydent jest odpowiedzialny m.in. za masakrę w Andiżanie w 2005 roku. Podczas antyrządowych protestów służby Karimowa otworzyły ogień do demonstrantów. Zginęło wtedy kilkaset osób. Uzbecki dyktator oskarżany jest także o gotowanie żywcem swoich przeciwników politycznych. Taki los miał spotkać - według Human Rights Watch - m.in. opozycjonistę Muzafara Awazowa.

Mao Zedong nie rządził najdłużej, lecz "owoce" jego władzy było wyjątkowo tragiczne. Prof. Ross Terrill, biograf Mao z Uniwersytetu Harvarda, przyznaje, że "Mao wręcz chlubił się stosowaniem przemocy". Jednak ów superzbrodniarz doprowadził najstarsze i najludniejsze państwo do odzyskania suwerenności i znaczenia na skalę globu. W liczącej ponad trzy tysiące lat historii Chin Mao jest jedną z najważniejszych postaci. Niektórzy znawcy, np. tak wybitni jak John Fairbank czy Ross Terrill, uważają, że w dziejach Państwa Środka Mao jest równie istotny jak Konfucjusz i inni mędrcy, których słowa ukształtowały życie Chińczyków. Różni się od nich tym, że zdobył znaczenie za życia. W latach 60. ukazujące się tłumaczenia jego "Cytatów" (tzw. czerwona książeczka) przewyższyły nakładami Biblię. Tak na Mao patrzą ci, którzy badają Chiny i życie dyktatora. Widzą w nim zarówno mściwego półinteligenta, który nie lubił intelektualistów, jak też człowieka czynu mającego wizję. Porównują go z Napoleonem, Churchillem i de Gaullem. Przyznają jednocześnie, że dla Chin lepiej byłoby, gdyby umarł o 20 lat wcześniej, czyli pod koniec lat 50. Liczyło się dla niego wyłącznie dobro państwa. Dla realizacji tego celu nie wahał się mordować milionów. Nie rozumiał potrzeby bogacenia się obywateli. Mimo że jego polityka unicestwiła około 118 milionów Chińczyków, za życia i przez kilka lat po śmierci był przez wielu swoich rodaków traktowany jak bóg.
Stalin pełnię władzy osiągnął około 1928 r. Od tego momentu aż do śmierci w 1953 r. stał się siewcą śmierci, jedynowładcą, jakich było mało w historii. Był człowiekiem pozbawionym normalnych ludzkich cech. Z jednej strony przeciętny niemal pod każdym względem, niepewny, pusty, narcystyczny, drażliwy, tchórzliwy. Z drugiej - swoje polityczne cele realizował po mistrzowsku. Prof. Adam Ulam twierdzi, że był "talentem aktorskim czystej wody". Podobne zdanie wyraża prof. Robert Tucker oraz George Kennan, amerykański dyplomata. Artur Koestler przekonywał, że Stalin tak bardzo wczuwał się w swoje kłamstwa, że wierzył w nie, choćby przez krótki czas. Anton Neumayr, sława w dziedzinie internistyki, w książce "Dyktatorzy i medycyna" bez ogródek stwierdza, że Stalin był ciężkim przypadkiem paranoika.

Upajał się zabijaniem i torturowaniem. Despotów, którzy byli i są mu w tym podobni, można znaleźć w każdym okresie historycznym, lecz wśród nich Iosif Wissarionowicz Dżugaszwili należy do największych zwyrodnialców. A wszystko to robił z żądzy władzy i ze strachu. Maksym Gorki nazwał go potworem żądnym wciąż ludzkiej krwi, a zarazem pasożytem. Winston Churchill - człowiekiem skrajnie anormalnym. Biograf Stalina Dmitrij Wołkogonow nazywa go ciasnym dogmatykiem. Jednocześnie obecny stan Rosji, a po części wszystkich państw, które przez blisko pół wieku były w jej strefie władania, jest w dużej mierze konsekwencją działań i myśli Stalina. Robert Conquest uważa, że trudno w dziejach znaleźć bardziej negatywne zjawisko czy negatywną postać niż Stalin.

Prof. Neumayr nie ma wątpliwości, że Hitler był "histerycznym psychopatą i schizoidalno-autystycznym fanatykiem". Faktem jest jednak, że spora część świata po zaledwie 12 latach władania tego człowieka zmieniła się niemal całkowicie. Rzecz jasna, nie on sam za taki stan rzeczy jest odpowiedzialny, ale nadawał kierunek i rozmach. Stało się to możliwe - jak twierdzi Joachim Fest, jeden z najlepszych znawców wodza III Rzeszy - w dużej mierze dzięki temu, że był on pozbawiony myślowych uprzedzeń i wszystko - zasady, przeciwników, sojuszników, narody, idee - podporządkowywał swym potwornym celom. Miał zwolenników w ludziach ze wszystkich warstw, grup. Po jego stronie stanęły i wybitne jednostki, i masy rozczarowanych Niemców. Był panem niemal całego społeczeństwa, czym różnił się od komunistów głoszących utopię dyktatury jednej klasy (proletariatu) nad innymi.

Cechą wspólną dyktatorów jest zamiłowanie do bogactwa. Z żyjących najbogatszy jest Hosni Mubarak, który od kilku miesięcy w sądzie kairskim zeznaje w charakterze oskarżonego zza żelaznej klatki. Majątek jego i rodziny szacowany jest na ok. 180 mld dolarów. W 2008 r. "Forbes" oszacował dobra "pierwszego komunisty" Fidela Castro na od 550 mln dolarów do 900 mln dolarów. Według raportów przekazanych przez WikiLeaks prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko zgromadził prawie 10 mld dolarów.

WŁODZIMIERZ KNAP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski