Kilkakrotnie już Czytelnicy zgłaszali nam swe uwagi, dotyczące niewłaściwej jakości okrawków wędlin, oferowanych przez sklepy mięsne i spożywcze. - Okrawki powinny być chyba traktowane jak każdy inny towar, a więc też chyba ktoś powinien kontrolować ich jakość - sugerują.
- Od czasu do czasu zdarza mi się kupować resztki wędlin
- tzw. piętki grubych kiełbas czy poszarpane przez maszynę do krojenia plasterki szynki itp. Nadają się one bardzo dobrze do bigosu czy np. fasolki po bretońsku, a kosztują taniej niż gdybym kupowała wędliny na wagę, bo tylko - w zależności od sklepu i rodzaju okrawków - najczęściej ok. 7 - 10 zł za kilogram - mówi Grażyna W. - Niestety, kilka już razy zdarzyło mi się, że zamiast świeżych okrawków sprzedano mi nadpsute, o przykrym zapachu, a raz nawet zaczynające już zielenieć. Ostatnio np. po rozpakowaniu zakupów w domu stwierdziłam, że większość stanowią nie końcówki wędlin, lecz grube plastry jakiejś kiełbasy, na takim etapie zepsucia (śmierdziała, była lepka w dotyku), że nie ośmieliłabym się tego wykorzystać do żadnej potrawy. Domyślam się, że - aby nie wyrzucać nieświeżej wędliny - pokrojono całą kiełbasę na plastry i domieszano do okrawków. Takie postępowanie uważam za nieuczciwe. Czy dlatego, że okrawki kupują głównie osoby niezbyt dobrze sytuowane, to można im wciskać zepsuty towar, którego miejsce powinno być na śmietniku? - pyta rozgoryczona Czytelniczka. (I)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?