- Który to raz Twoja poezja wypełni Salon Anny Dymnej?
- Chyba czwarty. Nie licząc spotkań zbiorowych…
- Od 30 lat Anna Dymna czyta Twe wiersze, komplementuje, a nawet opracowała kiedyś ich wybór. Jak sądzisz, czym urzekłeś wspaniałą aktorkę?
- Mówiła kiedyś, że spodobało się jej, że ja, mężczyzna, umiem pisać o uczuciach macierzyńskich ciekawiej niż same kobiety (śmiech), i że tak bliska - również jej - zasada afirmacji istnienia, ludzi, świata jest też moim poetyckim credo. Zastanawiające, że Ania, wychowana w mieszczańskiej kamienicy doceniła wiersze wyrażające przywiązanie do mojej borzęckiej małej ojczyzny: do przyrody, rodziny, chłopskich przodków.
- Swój nowy, dwunasty tomik zatytułowałeś „Szczęście w czapce niewidce” - przewrotnie, bo w Twoim życiu szczęście jest jakże widoczne: urodziłeś się w Borzęcinie, gdzie i Mrożek, co zaowocowało Waszą korespondencją, rok temu wydaną…
- Szczęście samo nie przyszło. Musiałem na nie dość solidnie zapracować… Nie da się jednak ukryć, że przyjaźnie i bliskie kontakty z Mrożkiem, Harasymowiczem, Dymną, Myśliwskim, Sandauerem, czy zespołem Stare Dobre Małżeństwo; jak i przyhołubienie mnie, debiutanta, przez „Tygodnik Powszechny”, publikujący w latach 70. zestawy moich wierszy - to była rzeczywiście jakaś wygrana w małego totka losu. Wtedy wydawał0 mi się to czymś naturalnym. Dziś patrzę na to jako na niezwykłe, szczęśliwe zbiegi i trafy.
- Uznanie Artura Sandauera, wtedy gromowładnego guru krytyki, odbiło się też głośnym echem w środowisku literackim.
- Tak, to prawda. W latach 70. zazdrościli mi tego nawet najzdolniejsi młodzi poeci mojego pokolenia z tzw. Nowej Fali. Za pierwsze cztery tomiki otrzymałem najważniejsze w Polsce nagrody literackie dla młodych pisarzy…
- Od ponad 40 lat podtrzymujesz przyjaźń z Adamem Ziemianinem, z żoną też przeżyliście wspólnie ponad 40 lat - nie wszystkim to dane. Teraz w kilku wierszach składasz jej hołd…
- Wynika z tego, że mimo zmienności emocjonalnej jestem dość stały w uczuciach i przyjaźniach, choć oczywiście grono przyjaciół z latami się poszerzało, a i zdarzały się, jak piszę w wierszu poświęconym Zosi - „tęcze, miriady zwodnych gwiazd i księżyców/ gubienie się z oczu i schodzenie na powrót”…
- Są w tym tomie i Twoje pisane teraz erotyki, wielce zmysłowe, jak ów „Erotyk z morzem w tle”; aż się wierzyć nie chce, że pisał je mężczyzna w siódmej dekadzie życia.
- Ba! A co pisał o siwej głowie i zdrowym korzeniu Kochanowski…
- Ale był znacznie młodszy. Wracam do Twego szczęścia - wygrałeś z rakiem; to także nie każdemu dane…
- Miałem naprawdę kawał szczęścia w nieszczęściu! Co więcej, trauma chorobowa wzmogła moją wydajność pisarską.
- Pozostając przy szczęściu, dodajmy, że jesteś poetą nie tylko wybitnym, ale i chętnie czytanym, sądząc po tym, że Twe kolejne książki wydaje od lat oficyna ze słówkiem Zysk w nazwie…
- Faktycznie, Tadeusz Zysk z Poznania, właściciel oficyny Zysk i S-ka uwierzył we mnie i wydał mi już dziewiątą książkę. I to mnie najbardziej cieszy. W czasach niesprzyjających poezji wciąż mam grono sympatyków rozsianych po Polsce, o czym dowiaduję się na spotkaniach autorskich czy poprzez internet… Czasami podróżuję też z aktorką i pieśniarką Beatą Paluch oraz muzykami Michałem Półtorakiem i Walkiem Dubrowskim i prezentujemy moje wiersze oprawione niekiedy muzyką Andrzeja Zaryckiego. Od lat bowiem staram się docierać do odbiorców i w inny sposób. I dlatego tak cenię Salon Ani Dymnej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?